Trzech wybitnych speców od uzdrawiania polskiej piłki ogłosiło oficjalnie, że zamierza kandydować na stanowisko prezesa PZPN.
Pierwszy z uzdrowicieli to Zdzisław Kręcina. Jeden z najbardziej skompromitowanych działaczy, w PZPN (z krótkimi przerwami) od blisko 30 lat, przedstawiciel betonu związkowego i główny bohater tzw. afery taśmowej oraz jeden z oskarżonych w procesie o niegospodarność w łódzkim klubie Widzew. Ze śmiertelną powagą stwierdził, że „będzie chciał wykorzystać swoje doświadczenie z pracy w związku i UEFA”. Ta deklaracja, po której nastąpiło uroczyste przyznanie, że zamierza kandydować, wprowadziła w osłupienie wszystkich znających się na polskiej piłce, czyli praktycznie cały naród. Prawie nikt natomiast się nie zdziwił, gdy pijanego działacza rok temu wyrzucono z samolotu Wrocław – Warszawa, bo zachowywał się wulgarnie. To w końcu w tych kręgach żadna rewelacja. No, może tylko tłumaczenie było nieco zaskakujące. Kręcina miał mianowicie stwierdzić: „Nie byłem pilotem, więc wypiłem sobie piwko”.
Ryszard Czarnecki, a dokładnie Richard Henry. Europoseł z ramienia PiS, specjalista od transferów, bo był już w ZChN, AWS i Samoobronie, z której ostatecznie trafił pod skrzydła prezesa Kaczyńskiego. Jego najgłośniejszą akcją futbolową było poręczenie za osadzonego w areszcie Starucha, najsłynniejszego kibola w Polsce. I na deser obecnie miłościwie w związku panujący Grzegorz Lato. Symbol bezczelności i patologicznych układów panujących w PZPN. Wprawdzie zapowiedział, że jeli nie wyjdziemy z grupy na Euro, to odejdzie, ale nie dość, że nie odszedł, to jeszcze zgarnął horrendalną premię od UEFA. W aferze taśmowej nie ucierpiał, bo całe odium spadło na Kręcinę, ówczesnego sekretarza PZPN, a prokuratura i tak w szemranej rozmowie o pieniądzach za działkę pod nową siedzibę związku nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. W oczach normalnych ludzi skompromitował się wprawdzie totalnie, ale przecież opinia normalnych go nie interesuje. Liczą się tylko leśne dziadki, czyli działacze terenowi, od których zależy, czy Lato przez kolejne lata będzie pobierał pensję za kompromitowanie polskiej piłki.
Ryszard Czarnecki, a dokładnie Richard Henry. Europoseł z ramienia PiS, specjalista od transferów, bo był już w ZChN, AWS i Samoobronie, z której ostatecznie trafił pod skrzydła prezesa Kaczyńskiego. Jego najgłośniejszą akcją futbolową było poręczenie za osadzonego w areszcie Starucha, najsłynniejszego kibola w Polsce. I na deser obecnie miłościwie w związku panujący Grzegorz Lato. Symbol bezczelności i patologicznych układów panujących w PZPN. Wprawdzie zapowiedział, że jeli nie wyjdziemy z grupy na Euro, to odejdzie, ale nie dość, że nie odszedł, to jeszcze zgarnął horrendalną premię od UEFA. W aferze taśmowej nie ucierpiał, bo całe odium spadło na Kręcinę, ówczesnego sekretarza PZPN, a prokuratura i tak w szemranej rozmowie o pieniądzach za działkę pod nową siedzibę związku nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. W oczach normalnych ludzi skompromitował się wprawdzie totalnie, ale przecież opinia normalnych go nie interesuje. Liczą się tylko leśne dziadki, czyli działacze terenowi, od których zależy, czy Lato przez kolejne lata będzie pobierał pensję za kompromitowanie polskiej piłki.
Więcej możesz przeczytać w 28/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.