Upadek Sky Clubu to kolejny dowód na to, że zamiast finansować potencjalnych bankrutów, lepiej samodzielnie zorganizować sobie wczasy. Wychodzi taniej i bezpieczniej.
Państwo Zalescy, emeryci z Olsztyna, mieli w lipcu jechać na wczasy. Tak jak zwykle: dwa tygodnie na Riwierze Tureckiej, all inclusive w pięciogwiazdkowym hotelu. Dwa tygodnie przed wyjazdem wpłacili ostatnią ratę – łącznie 12 tys. zł. Kostiumy kąpielowe mieli już kupione, walizki prawie spakowane, kiedy wieczorem 3 lipca okazało się, że organizator – Sky Club – zbankrutował, pozostawiając za granicą 8,5 tysiąca turystów z Polski oraz odwołując wszystkie wyjazdy.
– Pierwsza myśl była taka, żeby ratować pieniądze – opowiada pani Zaleska. Może agent nie zdążył ich jeszcze przekazać centrali? Niestety. Nie odbierał telefonu, a nazajutrz przezornie zamknął biuro. Do urzędu marszałkowskiego w Warszawie, który odpowiada za wypłaty odszkodowań, też nie dało się dodzwonić. Zalescy z rezygnacją wpatrywali się w telewizor, kiedy ogłaszano, że procedura zwrotu pieniędzy poszkodowanym klientom zajmie nawet dwa lata. Właściwie dobrze, że nie wyjechali. Klienci Sky Club na Krecie cieszyli się słońcem przez dwa dni. Potem wyproszono ich z hotelu i kazano wracać do domów na własny koszt. Kilkudziesięciu innych klientów zostało aresztowanych w hotelu w marokańskim Agadirze do czasu wpłacenia pełnej należności za pobyt. Uratowała ich dopiero mediacja polskiego konsula. A nawet ci sprawnie „ewakuowani” nie mieli fajnie. Nie dość, że brutalnie przerwano im wymarzone wakacje, to jeszcze godzinami koczowali na lotniskach.
– Pierwsza myśl była taka, żeby ratować pieniądze – opowiada pani Zaleska. Może agent nie zdążył ich jeszcze przekazać centrali? Niestety. Nie odbierał telefonu, a nazajutrz przezornie zamknął biuro. Do urzędu marszałkowskiego w Warszawie, który odpowiada za wypłaty odszkodowań, też nie dało się dodzwonić. Zalescy z rezygnacją wpatrywali się w telewizor, kiedy ogłaszano, że procedura zwrotu pieniędzy poszkodowanym klientom zajmie nawet dwa lata. Właściwie dobrze, że nie wyjechali. Klienci Sky Club na Krecie cieszyli się słońcem przez dwa dni. Potem wyproszono ich z hotelu i kazano wracać do domów na własny koszt. Kilkudziesięciu innych klientów zostało aresztowanych w hotelu w marokańskim Agadirze do czasu wpłacenia pełnej należności za pobyt. Uratowała ich dopiero mediacja polskiego konsula. A nawet ci sprawnie „ewakuowani” nie mieli fajnie. Nie dość, że brutalnie przerwano im wymarzone wakacje, to jeszcze godzinami koczowali na lotniskach.
Więcej możesz przeczytać w 28/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.