Białe dziewczyny, które śpiewają jak czarne diwy, i do tego dwóch chłopaków. Zdobyli publiczność świetną mieszanką soulu, bluesa, muzyki funk i hip-hop. Wierni sobie, niezależni od mód. Po sześciu latach przerwy Sistars wracają do swych muzycznych korzeni.
Anna Gromnicka: Dlaczego znów chcecie grać razem, we czwórkę?
Paulina Przybysz: To naturalna konsekwencja spotkania na zeszłorocznym koncercie podczas Orange Warsaw Festival. Poczuliśmy wtedy potrzebę ponownego wyjścia razem na scenę, wejścia do studia.
Bartek Królik: Każdy z nas miał inne powody. Mną kierował żal, że moglibyśmy już nigdy nie zagrać naszych piosenek. To byłoby czyste marnotrawstwo.
Nie wszyscy chcieli reaktywacji?
B.K.: Brakowało czasu. Każdy z nas ma masę zobowiązań z różnymi artystami, bo żyjemy muzyką, ale też z muzyki.
P.P.: Zaczyna się jeden projekt, on trwa, za chwilę rusza kolejny. Trudno to pogodzić.
Rezygnujecie ze swoich solowych projektów dla Sistars?
Paulina Przybysz: To naturalna konsekwencja spotkania na zeszłorocznym koncercie podczas Orange Warsaw Festival. Poczuliśmy wtedy potrzebę ponownego wyjścia razem na scenę, wejścia do studia.
Bartek Królik: Każdy z nas miał inne powody. Mną kierował żal, że moglibyśmy już nigdy nie zagrać naszych piosenek. To byłoby czyste marnotrawstwo.
Nie wszyscy chcieli reaktywacji?
B.K.: Brakowało czasu. Każdy z nas ma masę zobowiązań z różnymi artystami, bo żyjemy muzyką, ale też z muzyki.
P.P.: Zaczyna się jeden projekt, on trwa, za chwilę rusza kolejny. Trudno to pogodzić.
Rezygnujecie ze swoich solowych projektów dla Sistars?
Więcej możesz przeczytać w 28/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.