Hańba domowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na marginesie tez księdza prałata Henryka Jankowskiego
Lektura artykułu księdza Henryka Jankowskiego ("Czyny wielkie i podłe", nr 5) prowadzi do jednego wniosku: każdy wysiłek podjęcia z nim polemiki jest z góry skazany na niepowodzenie. Kieruje się on bowiem nie logiką, ale uczuciami, a z uczuciami nie można polemizować. Już w pierwszym zdaniu zadaje pytanie: "Dlaczego istnieje w naszym kraju problem anty- semityzmu i skąd się wziął?", ale 1130 słów nie wystarczyło mu na sformułowanie odpowiedzi na to pytanie. Piszę więc te słowa nie do księdza, ale do czytelników.

Na to pytanie wielebny ksiądz znaleźć może odpowiedź w wielu dokumentach kościelnych. Gorąco zalecam zbiór pt. "Żydzi i judaizm w dokumentach Kościoła i nauczaniu Jana Pawła II - 1965-1989", wydany w 1990 r. przez Akademię Teologii Katolickiej w Warszawie. Jeśli ks. Jankowski pragnie wyczerpującej odpowiedzi na pytanie, dlaczego w Polsce do dziś istnieje antysemityzm, niech spojrzy na siebie w lustrze. Znajdzie pełną odpowiedź. Bo jego rozumowanie w artykule jest klasycznym przykładem antysemickiego, podszytego nienawiścią rasową sposobu myślenia. Przykłady? Proszę bardzo. Ks. Jankowski twierdzi, że przed II wojną światową "więcej niż połowa lekarzy i adwokatów była narodowości żydowskiej". Załóżmy na chwilę, że tak było. Jaki z tego wniosek? Logicznie rzecz biorąc, Żydzi wnieśli wielki wkład w rozwój polskiego lecznictwa, ochrony zdrowia i wymiaru sprawiedliwości. Chyba za to należy im się pochwała, a nie nagana.
Ponadto ks. Jankowski jest wyraźnie na bakier z historią Polski, skoro napisał, że Żydzi "za aprobatą władz dzierżyli w swoich rękach prawie cały handel (zwłaszcza hurtowy) i prawie cały ówczesny system finansowo-bankowy". Po pierwsze - to po prostu nie jest prawdą, a po drugie - czyżby ks. Jankowski nigdy nie słyszał o tym, że premier Sławoj-Składkowski, potępiając w Sejmie ekscesy antyżydowskie, powiedział jednocześnie, że "bojkot gospodarczy - owszem". To "owszem", które było wyrazem polityki rządu polskiego wobec Żydów stanowiło rzeczywiście "aprobatę", ale nie tolerowania Żydów w gospodarce, lecz ich rugowania. Albo stwierdzenie księdza, że "ówczesne wystąpienia anty- żydowskie (...) na pewno nie miały podłoża rasowego", a wynikały "raczej z przyczyn gospodarczych i ekonomicznych". Czyżby hasła "Nie kupuj u Żyda" lub "Precz z Żydami" były wyrazem tak zachwalanej przedwojennej polskiej "wyjątkowej tolerancji i swobód dla wszystkich mniejszości narodowych"? Czy krwawe pogromy w Przytyku czy Mińsku Mazowieckim były także wyrazem tolerancji? Działalność ks. Trzeciaka była wyrazem miłości do bliźniego bez względu na jego przynależność narodową, religijną czy rasową? A dzisiejsze hasła - "Żydzi do gazu" czy gwiazdy Dawida na szubienicy, malowane na murach wielu miast w Polsce, w których śladu nie ma po Żydach - są kontynuacją owej miłości do bliźniego? Ks. Jankowski ujawnia nieznany dotychczas fakt "witania wojsk hitlerowskich chlebem i solą w okolicach Dworca Gdańskiego przez społeczność żydowską". Ciekawe, że ten niezwykły i zaskakujący fakt uszedł jakoś w ciągu sześćdziesięciu lat uwagi nie tylko historyków, ale całego świata, oczywiście z wyjątkiem księdza Jankowskiego. Załóżmy na moment, że tak rzeczywiście było. Dlaczego ks. Jankowski uważa, że jeden czy kilku idiotów (bo takie postępowanie trudno inaczej określić) stanowi "społeczność żydowską"? Gdyby - uogólniając zbrodniczą działalność polskich szmalcowników - powiedzieć, że "społeczność polska" ścigała ukrywających się Żydów i wydawała ich w ręce gestapo, jak ksiądz określiłby taki z gruntu fałszywy zarzut? Dlaczego w odniesieniu do Żydów takie generalizowanie jest dopuszczalne?


Nie można wystawiać innym rachunku za ich rzekome winy, zapominając o swoich wobec innych winach

Ponadto dowiadujemy się, że "na zajętych przez sowieckiego okupanta terenach wschodnich większość (!) zamieszkałych tam Żydów wyrzekła się Polski, współpracując masowo z NKWD". Wyrazem tego wyrzeczenia się Polski była odmowa przyjęcia sowieckich paszportów przez przytłaczającą większość Żydów (mimo ogromnego nacisku władz), za co wysiedlono ich do sowieckiej Azji Środkowej. Nikt wtedy nie mógł przewidzieć, że to wysiedlenie uratowało wielu ludziom życie. O "wyrzeczeniu się Polski" świadczy także masowe zgłaszanie się żydowskich uciekinierów w ZSRR do szeregów tworzącej się tam armii polskiej pod dowództwem generała Andersa, a napływ Żydów był tak masowy, że dowództwo armii zaczęło ograniczać przyjmowanie żydowskich ochotników. Ci, którzy wtedy nie dostali się do polskiej armii, zgłosili się później, gdy Wanda Wasilewska i Związek Patriotów Polskich tworzyli wojsko polskie pod dowództwem pułkownika Berlinga. Czy trzeba bardziej przekonującego dowo- du "wyrzeczenia się Polski przez Żydów" żyjących na wschodnich terenach przedwojennej Polski niż tysiące mogił żołnierzy polskich narodowości żydowskiej, jakimi usłana jest ziemia polska? W pracy "Żydzi w polskich siłach zbrojnych w drugiej wojnie światowej" inż. Beniamin Majerczak podaje, że spośród ok. 200 tys. Żydów, którzy walczyli w różnych armiach pod godłem orła białego, poległo 35 tys., czyli 17 proc.
"Przepraszając za krzywdy, jakich naród żydowski doznał od narodu polskiego, mamy prawo żądać tego samego" - postuluje ks. Jankowski, dodając, że "na Boga, uświadommy sobie, że nie jest to antysemityzm". Z tym żądaniem wzajemności ksiądz ma pełną rację. Ale - na Boga - jakich to krzywd naród polski doznał ze strony narodu żydowskiego? Oczywiście, tu następuje przypomnienie nazwisk komunistycznych dygnitarzy narodowości żydowskiej w Polsce Ludowej: "towarzyszy Minca, Bermana, Borejszy i innych". Górę papieru i morze atramentu zużyto już na udowodnienie bzdurności tej tezy, ale przyjmijmy ją. Żydzi powinni przeprosić Polaków za działalność komunistów polskich narodowości żydowskiej. Zgoda, ale czy ta zasada dotyczy tylko stosunków między Polakami a Żydami, czy również między Polakami a innymi narodami? Bo w takim razie Polacy powinni przepraszać naród rosyjski i wiele innych narodów, które zamieszkiwały obszary dawnego Związku Radzieckiego, za to, że system krwawego terroru i masowego mordowania ludzi nie zgadzających się z ideą komunistyczną czy tylko powątpiewających w jej słuszność wprowadził - długo przed Hitlerem i jego polityką ludobójstwa - Polak imieniem Feliks Dzierżyński. Jeśli ja mam przepraszać ks. Jankowskiego za Bermana i Minca, ks. Jankowski powinien przeprosić miliony Iwanowów i Popowów za Dzierżyńskiego. Nie można wystawiać innym rachunku za ich rzekome winy, zapominając o swoich wobec innych winach.
Ale wszystko, co napisałem, jest pracą syzyfową. Bo ks. Jankowskiego nic nie przekona. Człowieka, który może porównać żądanie niestawiania krzyży na największym na świecie cmentarzysku żydowskim, jakim jest teren byłego obozu oświęcimskiego, z absurdalnym żądaniem usunięcia Ściany Płaczu w 
Jerozolimie, świętym dla chrześcijan mieście, bo "żydowskie płaczliwe modły przeszkadzają mu (polskiemu duchownemu) i rozpraszają jego modlitewną kontemplację", żaden logiczny argument nie będzie w stanie przekonać.
A propos "płaczliwych modłów żydowskich": we wspomnianej publikacji ATK, przeczytałem (strona 66, wiersz dwunasty od dołu), że "Jezus jest Żydem", że "był obrzezany i ofiarowany w Świątyni jak każdy inny Żyd jego czasów" oraz że często uczęszczał do synagogi i świątyni - "tak, jak czynili to Jego uczniowie, również po Zmartwychwstaniu". W tych synagogach Jezus i apostołowie słuchali owych "płaczliwych modłów żydowskich" albo sami w nich uczestniczyli. Tak więc katolickiemu księdzu nie podoba się sposób żydowskiego modlenia się do Boga? Czyżby miało to oznaczać krytykę Jezusa i apostołów? Z ust katolickiego księdza?
Więcej możesz przeczytać w 8/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.