Ameryka przegląda się w bankrutujących miastach jak w lustrze i zadaje sobie pytanie, czy ich los podzieli wkrótce cały kraj. Obaj kandydaci w wyścigu do Białego Domu odpowiadają: jeśli wygram, na pewno nie. Ale coraz mniej wiary w te zapewnienia mają nawet ich zwolennicy.
Słonecznym popołudniem 2 lutego, najgorszego w historii amerykańskiej gospodarki roku 1933, gdy bezrobocie w skali kraju sięgnęło rekordowych 25 proc., do położonego nad rzeką San Joaquin miasta Stockton w Kalifornii zawinął oceaniczny statek handlowy SS „Daisy Gray”, szczelnie wypełniony ładunkiem najlepszego gatunku drewna. Tak rozpoczął działalność jeden z największych śródlądowych portów świata. Jego uroczyste i huczne otwarcie mieszkańcy Stockton świętowali do późnej nocy. Ratusz zafundował grilla, piwo i fajerwerki. Gnębiący kraj Wielki Kryzys był wtedy dla Stockton opowieścią z innego świata. Miasto przeżywało właśnie swój złoty okres. W zakładach Mattesona i Williamsona huczała pierwsza na świecie seryjna produkcja kombajnów; pełną parą chodziły stocznie, browar i fabryka papieru. Przy zatłoczonej Main Street wyrastały budynki – perły architektury; cztery miejskie teatry dawały rozrywkę świetnie prosperującej klasie średniej, a na największym basenie miejskim Ameryki odpoczywali dobrze opłacani robotnicy.
Więcej możesz przeczytać w 29/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.