Lider GM doskonale wiedział, co mówi. Na sporządzonej po raz pierwszy przez tygodnik "Wprost" liście rankingowej 100 najpotężniejszych republik świata znalazło się 50 państw (kryterium - wielkość PKB w 1997 r.) oraz 50 megakorporacji (kryterium - wielkość przychodu w 1997 r.). Największy z globalnych koncernów (General Motors) - wyprzedzany przez 23 państwa - zajmuje w tym zestawieniu 24. pozycję. Który będzie na liście 100 najpotężniejszych republik świata za rok? Polska zajmuje w rankingu miejsce 28., za 25 państwami oraz dwoma koncernami - General Motors i Ford Motor Co. Które miejsce przypadnie jej za pięć lat? "Kapitalizm globalny, turbokapitalizm, pogrzebie fundament własnej egzystencji, czyli demokratyczne państwo, zanim jeszcze zdoła się z tej rewolucji wykształcić jakaś zdolna przejąć jego funkcję nowa jakość" - wieszczą Hans-Peter Martin i Harald Schuman, autorzy "Pułapki globalizacji". Jeśli nawet mocno przesadzają, to bezsporny pozostaje fakt, że jesteśmy świadkami procesu, który znacząco zmienia na światowej szachownicy układ sił między organizmami państwowymi a gospodarczymi.
Choć trzeba sobie zdawać sprawę z ryzyka, jakie towarzyszy porównywaniu państw i koncernów, rola tych ostatnich będzie w najbliższych latach wzrastać na tyle szybko, że staną się dla państw potężnymi partnerami i rywalami zarazem. W istocie więc rządy będą musiały brać pod uwagę ich potencjał, megafirmy natomiast - szacować siłę państw, w których lub z którymi zechcą prowadzić interesy. Oto bowiem wartość rynkowa przynajmniej pięciu koncernów (Microsoft - 271,9 mld USD, General Electric - 258,9 mld USD, Exxon - 172,2 mld USD, Royal Dutch/Shell - 164,2 mld USD, Merck - 154,8 mld USD) przewyższa wartość majątku skarbu państwa polskiego (liczonego łącznie z muzeami, bibliotekami, pomnikami i świątyniami), szacowanego na 154 mld USD. Trzy światowe koncerny - General Motors, Ford i Mitsui - mają roczne przychody większe od PKB (de facto przychodu) Polski. PKB wszystkich krajów świata jest wielokrotnie mniejsze niż przychody 1000 największych światowych firm. Wnioski tzw. grupy lizbońskiej, zawarte w pracy "Granice konkurencji", wskazują na - realny jeszcze przed połową następnego stulecia - przyszły kształt świata: "Przedsiębiorstwo globalne staje się najważniejszym elementem organizacji rządzącej światową gospodarką przy pomocy ťlokalnychŤ państw". Nawet tak potężnych, jak USA czy Chiny.
- Bardzo aktualne staje się pytanie: co jest obecnie ważniejsze - supermocarstwo czy superrynek? Potencjały firm prywatnych są dzisiaj ogromne: Bill Gates (chodzi o jego własny majątek, a nie o kapitalizację akcji Microsoftu) jest na przykład wart tyle, ile dochód narodowy Singapuru. Wielkie korporacje stają się zatem równie potężnymi graczami gospodarczymi jak mniejsze państwa - mówi Andrzej Olechowski, były szef resortu finansów i spraw zagranicznych. Tak potężnymi, że czasami rządy w obronie interesów obywateli swych krajów zmuszone są uciekać się do grożenia im sądami. Tak było w wypadku władz Belgii, które zapowiedziały wytoczenie procesu koncernowi Renault w związku z zamknięciem przez korporację montowni samochodów w Vilvoorde.
Czy Polska albo jakikolwiek kraj na świecie może się pochwalić przedstawicielstwami dyplomatycznymi w ponad dwustu państwach świata? Tymczasem koncern DHL (przesyłki ekspresowe) ma swoje placówki aż w 227 państwach. W 211 krajach działa Federal Express, w 200 - Ford, Coca-Cola i United Parcel Service, w 190 - Mannesmann, w 187 - Nissan, w 183 - United Technologies. Jest wielce prawdopodobne, że za kilkadziesiąt lat legitymacja służbowa wielkiego globalnego koncernu będzie ważniejsza od paszportu średniej wielkości państwa. Już teraz niektóre megakoncerny rozwiązują więcej spraw społecznych niż państwa. Koreańskie czebole gwarantują zasiłki wszystkim zwalnianym przez siebie pracownikom, którym nie udaje się znaleźć zajęcia. Natomiast państwo południowokoreańskie dopiero pracuje nad systemem zabezpieczeń dla bezrobotnych. Tylko pracownicy czeboli mogą liczyć na dotowane mieszkania zakładowe (nigdy nie byłoby ich stać na zakup lokalu na wolnym rynku), zasiłki na niepracującą żonę, częściową refundację kosztów kształcenia dzieci, zakładową opiekę medyczną czy organizację wypoczynku.
Japońskie keiretsu przejęły większość "opiekuńczych" świadczeń, w poprzednich stuleciach gwarantowanych przez panów feudalnych. Fumio Sato, poprzedni szef Toshiby, twierdził, że zwalnianie pracowników jest "najpoważniejszym grzechem firmy". Największą zasługą jest zaś "właściwe gospodarowanie ludzkimi zasobami", co oznacza sporą dozę opiekuńczości ze strony pracodawcy oraz lojalność i odpowiedzialność pracobiorcy. Lojalność to gotowość do działań korzystnych dla firmy. Kiedy na przykład Mazda miała kłopoty ze sprzedażą samochodów, bank - będący istotnym elementem koncernu - udzielał swoim pracownikom kredytów na ich zakup.
- W pewnych dziedzinach wielkie organizacje ponadnarodowe już przejęły funkcje państwa w stosunku do swoich pracowników. Organizują ich życie osobiste i społeczne: decydują o przenoszeniu się z miejsca na miejsce, wydają własne gazety, oferują odrębną sieć informacji, dbają o zdrowie i rozwój fizyczny - mówi prof. Zdzisław Sadowski, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. - Jeśli na przykład obywatel Wielkiej Brytanii jest jednocześnie pracownikiem Shella, to z tego drugiego tytułu wpisany jest w pewne formy współżycia w ramach tego koncernu, natomiast brytyjski paszport służy mu praktycznie tylko do swobodnego podróżowania po świecie. "Politycy przychodzą i odchodzą. Z tym musi sobie radzić tak elastyczna firma jak General Electric. Dla nas decydujące jest, jak dany kraj będzie wyglądał za kilkadziesiąt lat. A z tego punktu widzenia obojętne jest, czy w 1997 r. premierem Wielkiej Brytanii był John Major czy Tony Blair" - powiedział John F. Welch, prezes General Electric. Kto więc bardziej zabiega teraz o czyje względy: liderzy biznesu o przychylność polityków czy też raczej odwrotnie? Zagraniczne podróże polityków, w tym szefów państw, coraz częściej przecież służą zachęcaniu przedsiębiorców do inwestowania w reprezentowanych przez polityków krajach. "Przedstawiciele ponadnarodowych koncernów wiedzą, że w pewnym momencie ujawni się sprzeczność interesów ich firm i państw narodowych. Trudno przewidzieć, czy politykom pozostanie wówczas tylko rola komiwojażerów megabiznesu" - zastanawia się Philip Condit, szef Boeinga. Francis Fukuyama, autor "Końca historii", zwraca uwagę na problem zaufania - państw biednych w stosunku do bogatych oraz zarządów i rad nadzorczych megakoncernów do narodowych interesów krajów, w których działają. Kredyt zaufania oznacza wszak, że biedne narody przestaną być izolowane od postępu, czego własne państwo nie zagwarantowałoby im przez najbliższe dziesiątki lat. Czy jednak należy się - w tym kontekście - spodziewać aż "geopolitycznej kontrrewolucji", o której wspominał Renato Ruggiero, szef WHO?
- Mówiąc o globalizacji, trzeba odpowiedzieć na pytanie o sens istnienia państwa narodowego. Globalizacja oznacza przecież otwieranie granic, odwrót od państwa izolowanego politycznie i gospodarczo, jest więc ogromną szansą na uniknięcie wojen - mówi prof. Wacław Wilczyński, ekonomista. - Problemem są tylko małe państwa, które niedawno odzyskały narodową niezawisłość, a w obliczu siły wielkich koncernów mogą utracić część suwerenności, zdolność do niektórych działań. Być może zaradzi temu powołanie światowego urzędu anty- monopolowego.
- Choć państwa w coraz większym stopniu muszą uwzględniać opinie prywatnych korporacji przy podejmowaniu decyzji politycznych (wyborcy mają więc ograniczone pole manewru), nie oznacza to, że korporacje te działają na szkodę elektoratu. Przeciwnie, postępują one racjonalnie, są poddane konkurencji i weryfikowane przez rynek, przez co ograniczają ewentualne nieracjonalne działania wyborców - mówi Andrzej Olechowski.
Korporacje dysponują niewątpliwymi atutami - podlegają daleko większej kontroli niż władze państwowe: na decyzje wpływają nie tylko pracownicy i menedżerowie, lecz także akcjonariusze (właściciele), klienci, pożyczkodawcy i dostawcy. Oznacza to, że w działalności współczesnych megakoncernów łatwo jest wyeliminować zachowania egoistyczne (czego nie można powiedzieć o dużych grupach interesów w państwie - vide obecne protesty rolników i lekarzy w Polsce). Z drugiej strony, trudniej jest popełnić poważne błędy bądź je ukryć. Kłopoty wielkich koncernów wiążą się zatem nie tyle z brakiem kontroli ze strony państwa, ile z jej nadmiarem. Wśród głównych przewin państw w stosunku do korporacji wymienić trzeba manipulowanie podatkami, zmienianie stawek celnych, rozregulowywanie wolnego rynku, łamanie zasad konkurencji za pomocą subwencji i umorzeń, wymuszanie niekorzystnych dla firm pakietów socjalnych oraz narzucanie spółkom z udziałem skarbu państwa członków zarządów i rad nadzorczych.
Globalne koncerny grzeszą natomiast przede wszystkim "wchodzeniem w prywatność" swoich pracowników oraz klientów, podczas gdy państwa zostały zmuszone przez ruchy obywatelskie do zaostrzenia ochrony prywatności swych obywateli. - Przeciętny człowiek zostawia ślady w różnych dziedzinach obrotu gospodarczego, przede wszystkim posługując się kartą kredytową, i globalne koncerny idą po tych śladach - mówi Tomasz Kulisiewicz, ekspert Centrum im. Adama Smitha. - Czy miejsce wszechwładnego państwa zajmą teraz wszechwładne koncerny? Konsument wypełniający ankietę, by wygrać samochód czy telewizor, na razie nie odbiera tego jako zagrożenia prywatności, ale to się może zmienić. Zapewne prędzej będziemy się obawiać państwa Bertels- manna czy Turnera niż państwa ABB bądź Unilevera.
Co charakterystyczne, globalne korporacje przejmują w ostatnich latach niektóre "kosztowne" funkcje państwa. W wielu krajach pokrywają na przykład ponad połowę kosztów badań naukowych. Same ponoszą też koszty ochrony nowych technologii, a także zdobywania tajnych informacji u konkurentów. W wielu firmach, zwłaszcza japońskich i koreańskich, istnieje rozbudowana policja wewnętrzna, działają kosztowne systemy bezpieczeństwa. Kosztowne, choć bardzo korzystne dla budżetów państw, jest również współfinansowanie przez korporacje ubezpieczeń pracowników oraz niektórych świadczeń medycznych i edukacyjnych. Choć największe globalne koncerny zatrudniają po kilkaset tysięcy osób (dla GM pracuje ponad 600 tys. osób, dla Forda - 364 tys.), realizują niemal wszystkie - z wyjątkiem militarnych - funkcje sporej wielkości państwa.
Wielonarodowe koncerny zaczęły powstawać w okresie międzywojennym: w latach 30. swoją fabrykę w Wielkiej Brytanii otworzył na przykład Ford. W latach 50. firmami wielonarodowymi były praktycznie tylko koncerny amerykańskie (USA dominowały wówczas w światowej gospodarce). Proces globalizacji załamał się w latach 70., kiedy w wielu krajach doszło do nacjonalizacji lub renacjonalizacji licznych dziedzin gospodarki. Dopiero w połowie lat 80. zaczęły powstawać globalne koncerny w obecnym znaczeniu tego terminu. Proces ten zapoczątkowały firmy spożywcze, na przykład Coca-Cola czy Nestlé. Wtedy też powstała strategia globalna Citibanku, opracowana przez Johna Reeda. Procesy globalizacji ułatwiło ograniczenie kosztów łączności i transportu oraz liberalizacja rynków. Koszty transportu morskiego obniżyły się na przykład w latach 1980-1996 aż o 70 proc. Ustalenia GATT, a potem WTO, przyczyniły się ponadto do obniżenia taryf, więc konkurencja sprowadzała się do rywalizacji na polu technologii i nowych metod zarządzania.
Przegrywa w tym wyścigu państwo, choć przecież nie jego obywatele. "W postępującym procesie globalizacji gospodarki rządy narodowe oraz państwowe instytucje finansowe stracą częściowo kontrolę nad życiem ekonomicznym własnych państw" - uznał amerykański ekonomista prof. Lester C. Thurow. A może, w gruncie rzeczy, już straciły? - Dziś poprzez korporacje międzynarodowe dokonuje się ponad 50 proc. światowego handlu, ale równocześnie prawie 50 proc. tego handlu odbywa się wewnątrz tych organizacji. Państwo zostało całkowicie wyparte z zarządzania gospodarką. W warunkach gospodarki globalnej rolą rządu jest współdziałanie z rynkiem w przyjazny sposób - uważa Jan Krzysztof Bielecki, były premier RP, teraz dyrektor wykonawczy w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju.
Czas pokaże, czy już wkrótce ważniejsze będzie obywatelstwo General Motors, Forda, Exxona bądź Mitsui, czy jednak paszport Belgii, Polski lub Hiszpanii, na razie - jak się wydaje - potrzebny głównie do tego, by przeszkodzić masowej emigracji z krajów biednych do bogatych. Niewykluczone przecież, że politycy poważnie potraktują wyzwanie rzucone im przez liderów globalnego biznesu i doprowadzą do przekształcenia takich aliansów państw, jak NAFTA, Unia Europejska, Mercosur, AFTA i WNP, w jednolite organizmy państwowe, zdolne konkurować z potężniejącymi z każdym rokiem megakorporacjami.
Przy układaniu listy 100 najpotężniejszych republik świata wykorzystaliśmy dane z 1997 r. Nie uwzględniliśmy więc przejęć i fuzji koncernów, do których doszło w 1998 r., m.in. połączenia firm Daimler-Benz i Chrysler. Daimler-Chrysler, dysponujący przychodami w wysokości 133 mld USD, znalazłby się na 31. miejscu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.