Wolność gospodarcza wybuchła jeszcze przed polityczną, a wraz z nią pojawiły się w naszym kraju wszędzie flaki. Ale co to za flaki? Miska ciemnej bryi, z tym do Europy nie wejdziemy
1.Kilka tygodni temu w "Rzecz- pospolitej" życzliwy Polsce Klaus Bachmann dopytywał się, gdzie jest ten sympatyczny kraj, który można wlepić Niemcom jako Polskę. Pisał, że kultura wyższa, Penderecki i Szczypiorski pięknie, ale to, co liczy się w stosunkach międzynarodowych, a zwłaszcza tak bliskich jak polsko- niemieckie, to obraz przeciętnego Polaka, jaki ma w głowie przeciętny Niemiec, a dokładniej to, co kojarzy mu się z Polską, Polką i Polakiem. Ten drażniący, lecz w dobrych intencjach napisany tekst nie spotkał się z należytą uwagą, a szkoda, bo lepsze gorzkie rady przyjaciół niż gorzki żal po szkodzie. Błogosławiony niech będzie Bronisław, który doprowadził nas do NATO, gdzie jesteśmy razem z Turkami, ale czyż za chrześcijański Wiedeń nie należy się nam Europa? Bachmann przypomina, że trzeba być w tej Europie lubianym. Mniejsza o handlarzy, dziwki, złodziei i włóczęgów, trzeba się jednak jakoś miło kojarzyć, jak kiedyś Włosi, równie biedni i traktowani jako dzicy. I tu właśnie jest potrzebny jakiś miły kicz. Włosi są w Europie także dlatego, że Lorelei marzy się młody muskularny brunet z medalikiem na smagłej piersi, a Hans nauczył się, że trzeba lubić spaghetti po bolońsku ze szklanką chianti. Niemcy mają ciekawych sąsiadów za Renem, ciekawych sąsiadów za Alpami, ciekawych sąsiadów za morzem, a kto mieszka za Odrą i Nysą? Jeśli ktoś na to powie, że klimat, krajobraz i zabytki same pracują na Włochów, a z mafią czy bez niej mieli cud gospodarczy i prześcignęli Anglików, to Bachmann ma w odpowiedzi Rosjan. Rosjanie są znowu modni. Rosyjski barszcz, rosyjski kawior, rosyjska wódka, jedwabne koszule, krasnoarmiejskie czapki i bałałajki wszędzie w Europie, tak że Lorelei bierze na pseudo Katiusza, a Hans tańczy kozaka.
2.Z golonką po bawarsku czy miską flaków? Miałem kiedyś, jeszcze w ustroju ludowym, taką wizję, że wylansujemy przynajmniej jedną potrawę, flaki po polsku, trippa alla Walesa, robione przez koszernych kucharzy ze sprawdzonego europejskiego surowca i sprzedawane u wejścia na plac Świętego Piotra. Jedno proste danie, które pozostawia na całe życie dobry odruch na podniebieniu jak dzwonek w psiarni Pawłowa. Wolność gospodarcza wybuchła jeszcze przed polityczną, a wraz z nią pojawiły się w Polsce wszędzie flaki, ale co to za flaki? Flaki z olejem, miska ciemnej bryi, z tym do Europy nie wejdziemy, co najwyżej wyleją nam to przy wejściu na głowę. Gdzie indziej powstałaby narodowa akademia kulinarna, żeby przed wejściem do Europy chronić prawnie przed konkurencją flaki po polsku, nie mówiąc o wymagającym wskrzeszenia piwie grodziskim, śliwowicy nowosądeckiej i ziemniakach z Podlasia D.O.C. Trzeba by wtedy flaki wyprowadzić na wysoki standard, podszafranić i dodać obowiązkowo pulpety zamiast oklapniętej bułki i dopiero z tym zabrać się do łupania grzywien za naruszanie przepisów o ochronie zastrzeżonej nazwy.
3.Klaus Bachmann chce, żeby Lorelei marzyła, że uwiedzie ją Jontek z ryngrafem na piersi. Czemu nie, może być i ryngraf. Religia wcale z Europy nie wykreśla, ale też trzeba ją promować. Hiszpanie dostosowali pielgrzymowanie do wymogów współczesności. Jest dobrze zorga- nizowane, nowoczesne i otwarte dla wszystkich cudzoziemców jak w X wieku. W każdym mieście nawet antyklerykalny burmistrz socjalista obchodzi święto miejscowego patrona, wszędzie procesja, handel i zabawa. My obchodzimy w każdej dziurze niezrozumiałe dla cudzoziemców święta narodowej klęski, a w dodatku poniesionej z ręki dzisiejszych sojuszników albo sąsiadów, których nie zaleca się nam drażnić. Przez świętych bliżej do Europy, a święty Jacek z pierogami i tak jest bardziej swojski niż święty Walenty czy święty Patryk. Czy na przykład międzyparafialny festiwal odpustów nie byłby dla telewizji publicznej świetną okazją do połączenia wartości chrześcijańskich z promocją lokalnej inicjatywy i odrębności? W atmosferze zabawy. Gdy trwa niemiecki karnawał, każdy widzi w telewizji premierów, liderów opozycji, ambasadorów i księży przebranych w kolorowe czapeczki, w perukach, z przypiętym czerwonym nochalem, jak oklaskują nabijających się z nich satyryków i wypinające czarne majtasy Mädchengirls. U nas prezydent do zabawy skory, premier już pokazał, że umie skakać, więc mogą razem zabawiać Europę. Girlsy będą na amarantowo.
4.Flaki i odpust to mało na program, lecz dobre i to na początek. Bachmann chce kiczu, ale powiedzmy prawdę, chce wielkiego mitu promocyjnego, który można by sprzedać naszym europejskim rodakom. Kim są Polacy? Kiedyś to było proste: panowie, Żydzi i chamy - trzy stany Rzeczypospolitej. Panowie schamieli, chamowie się nadęli, a Żydzi w niebie lub za granicą. W takich sprawach trzeba jak z flakami i odpustem iść za przyzwyczajeniem, ale zrobić z niego cnotę. Kicz na sprzedaż już jest, a mit wchodzi na ekrany. Rzeczpospolita mi sama przyszła na język. Von Zagloba, von Walesa i von Jagielinski z wąsami, pan Tadeusz, ksiądz Robak i Jankiel z klasy średniej. Do dziś matecznik szlachty zagrodowej, w końcu wszyscyśmy szlachta, "Ogniem i mieczem", owszem bitka z Ukrainą, ale także ekspertyza i otwarcie, mocium panie, na Kazimierzu postżydowski lokal za lokalikiem, Jagienka tłucze siedzeniem orzechy, a von Lepper ma liberum veto.
2.Z golonką po bawarsku czy miską flaków? Miałem kiedyś, jeszcze w ustroju ludowym, taką wizję, że wylansujemy przynajmniej jedną potrawę, flaki po polsku, trippa alla Walesa, robione przez koszernych kucharzy ze sprawdzonego europejskiego surowca i sprzedawane u wejścia na plac Świętego Piotra. Jedno proste danie, które pozostawia na całe życie dobry odruch na podniebieniu jak dzwonek w psiarni Pawłowa. Wolność gospodarcza wybuchła jeszcze przed polityczną, a wraz z nią pojawiły się w Polsce wszędzie flaki, ale co to za flaki? Flaki z olejem, miska ciemnej bryi, z tym do Europy nie wejdziemy, co najwyżej wyleją nam to przy wejściu na głowę. Gdzie indziej powstałaby narodowa akademia kulinarna, żeby przed wejściem do Europy chronić prawnie przed konkurencją flaki po polsku, nie mówiąc o wymagającym wskrzeszenia piwie grodziskim, śliwowicy nowosądeckiej i ziemniakach z Podlasia D.O.C. Trzeba by wtedy flaki wyprowadzić na wysoki standard, podszafranić i dodać obowiązkowo pulpety zamiast oklapniętej bułki i dopiero z tym zabrać się do łupania grzywien za naruszanie przepisów o ochronie zastrzeżonej nazwy.
3.Klaus Bachmann chce, żeby Lorelei marzyła, że uwiedzie ją Jontek z ryngrafem na piersi. Czemu nie, może być i ryngraf. Religia wcale z Europy nie wykreśla, ale też trzeba ją promować. Hiszpanie dostosowali pielgrzymowanie do wymogów współczesności. Jest dobrze zorga- nizowane, nowoczesne i otwarte dla wszystkich cudzoziemców jak w X wieku. W każdym mieście nawet antyklerykalny burmistrz socjalista obchodzi święto miejscowego patrona, wszędzie procesja, handel i zabawa. My obchodzimy w każdej dziurze niezrozumiałe dla cudzoziemców święta narodowej klęski, a w dodatku poniesionej z ręki dzisiejszych sojuszników albo sąsiadów, których nie zaleca się nam drażnić. Przez świętych bliżej do Europy, a święty Jacek z pierogami i tak jest bardziej swojski niż święty Walenty czy święty Patryk. Czy na przykład międzyparafialny festiwal odpustów nie byłby dla telewizji publicznej świetną okazją do połączenia wartości chrześcijańskich z promocją lokalnej inicjatywy i odrębności? W atmosferze zabawy. Gdy trwa niemiecki karnawał, każdy widzi w telewizji premierów, liderów opozycji, ambasadorów i księży przebranych w kolorowe czapeczki, w perukach, z przypiętym czerwonym nochalem, jak oklaskują nabijających się z nich satyryków i wypinające czarne majtasy Mädchengirls. U nas prezydent do zabawy skory, premier już pokazał, że umie skakać, więc mogą razem zabawiać Europę. Girlsy będą na amarantowo.
4.Flaki i odpust to mało na program, lecz dobre i to na początek. Bachmann chce kiczu, ale powiedzmy prawdę, chce wielkiego mitu promocyjnego, który można by sprzedać naszym europejskim rodakom. Kim są Polacy? Kiedyś to było proste: panowie, Żydzi i chamy - trzy stany Rzeczypospolitej. Panowie schamieli, chamowie się nadęli, a Żydzi w niebie lub za granicą. W takich sprawach trzeba jak z flakami i odpustem iść za przyzwyczajeniem, ale zrobić z niego cnotę. Kicz na sprzedaż już jest, a mit wchodzi na ekrany. Rzeczpospolita mi sama przyszła na język. Von Zagloba, von Walesa i von Jagielinski z wąsami, pan Tadeusz, ksiądz Robak i Jankiel z klasy średniej. Do dziś matecznik szlachty zagrodowej, w końcu wszyscyśmy szlachta, "Ogniem i mieczem", owszem bitka z Ukrainą, ale także ekspertyza i otwarcie, mocium panie, na Kazimierzu postżydowski lokal za lokalikiem, Jagienka tłucze siedzeniem orzechy, a von Lepper ma liberum veto.
Więcej możesz przeczytać w 8/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.