Grupowy interes nawet najsilniejszych związków zawodowych nie może być utożsamiany z interesem społecznym
Różne są upadki. Upada rząd po przegranych wyborach i jest to w ustroju demokratycznym zjawisko normalne. Wyborcom nie spodobał się taki czy inny aspekt jego polityki albo dotychczasowy rząd po prostu się znudził. Oczywiście, zmiana rządu w państwach cywilizowanych nie wpływa w najmniejszym stopniu na funkcjonowanie państwa i prawa. Aparat administracyjny i policja działają normalnie. Nikomu nie przychodzi do głowy pytanie: jakich i czyich przestępstw nie należy od jutra ścigać?
U nas jest inaczej. U nas rząd nie upadł i do tego jeszcze udaje, że się nic nie stało. Za to ci wszyscy, którzy cenią praworządność i poczucie bezpieczeństwa, poczuli się ostatnio tak jak po upadku z dziesiątego piętra. Upadło bowiem - kto wie, na jak długo - zaufanie do aparatu państwowego jako stróża ładu prawnego i porządku publicznego, jako rzecznika interesów większości, zobowiązanego do zwalczania bezprawia i anarchii. Rząd zachował się tak, jakby mandat otrzymany od społeczeństwa obwarowany był paraliżującymi ograniczeniami. Rząd okazał się chwiejny i zmiennością swych decyzji osłabił morale sił porządkowych, które przestały się orientować w tym, co słuszne, a co nie. W sumie rząd nie wywiązuje się z obowiązków nałożonych nań przez art. 12 konstytucji RP, stanowiący m.in., że "zakazane jest (...) istnienie organizacji odwołujących się (...) do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu (...), których program lub działalność zakłada lub dopuszcza (...) stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa (...)." Można by w tym miejscu postawić pytanie: czy rząd czytał konstytucję lub czy ją traktuje poważnie? Tupet wezwania do obalenia rządu, agresja, jaką demonstruje Andrzej Lepper, nie są dlań w tej sytuacji związane z najmniejszym ryzykiem. Lepper nie po to przeszedł kurs totalitarnej socjotechniki w organizacji funkcjonującej pod kryptonimem Sohiller-Institut, by nie wiedzieć, kiedy i który rząd jest słaby i kiedy powstaje szansa na jego obalenie. Smutek jedynie ogarnia na widok podatności tak znacznej części mieszkańców wsi na dywersję polityczną szytą tak grubymi nićmi. Słabość AWS-owskiej części obecnego rządu nie była niespodzianką. Była od początku widoczna. Związkowy rodowód AWS z góry stawiał rząd na przegranej pozycji w sporach wymagających wzniesienia się ponad partykularne i grupowe interesy. Widać było od początku, że broniący interesu państwa jako wspólnego dobra - ministrowie Unii Wolności - nie znajdą oparcia w AWS. To nie przypadek. Zauważmy, że w AWS trudno doszukać się jakiegoś liczącego się ekonomisty. Nie jest to ugrupowanie mające szacunek dla ekonomii jako nauki, dla zdrowej polityki gospodarczej. AWS ma za to projekt powszechnego uwłaszczenia prof. Bieli, o którym nie wypada już mówić bez zażenowania. Przy całym sentymencie dla osoby premiera - trudno się nie zdziwić, że to właśnie profesor chemii mógł być doradcą ekonomicznym szefa "Solidarności". Brak wyraźnego profilu AWS-owskiej części rządu od początku utrudnia zajmowanie jasnego stanowiska w kluczowych kwestiach polityki transformacyjnej, a związkowa baza AWS powoduje spychanie interesu państwa przez grupowy partykularyzm. Tak, proszę Państwa, to nie paradoks! Grupowy interes nawet najsilniejszych związków zawodowych nie może być utożsamiany z interesem społecznym. Interes związków zawodowych pozostaje interesem partykularnym.Interes państwa, społeczeństwa - to zupełnie coś innego. Właśnie dlatego nierealny okazał się syndykalizm jako koncepcja rządów związków zawodowych. Właśnie dlatego demokratyczne systemy polityczne oparte są na zasadzie powszechności prawa wyborczego i współzawodnictwie partii politycznych, a nie na dominacji związków zawodowych. Chyba już czas na coś się zdecydować. Bazą rządu w nowoczesnym demokratycznym kraju nie może być ugrupowanie, które nie zna podstawowych obowiązków konstytucyjnych, które nie ma programu gospodarczego i które nie ma dość siły, by bronić państwa i jego racji przed warchołami.
U nas jest inaczej. U nas rząd nie upadł i do tego jeszcze udaje, że się nic nie stało. Za to ci wszyscy, którzy cenią praworządność i poczucie bezpieczeństwa, poczuli się ostatnio tak jak po upadku z dziesiątego piętra. Upadło bowiem - kto wie, na jak długo - zaufanie do aparatu państwowego jako stróża ładu prawnego i porządku publicznego, jako rzecznika interesów większości, zobowiązanego do zwalczania bezprawia i anarchii. Rząd zachował się tak, jakby mandat otrzymany od społeczeństwa obwarowany był paraliżującymi ograniczeniami. Rząd okazał się chwiejny i zmiennością swych decyzji osłabił morale sił porządkowych, które przestały się orientować w tym, co słuszne, a co nie. W sumie rząd nie wywiązuje się z obowiązków nałożonych nań przez art. 12 konstytucji RP, stanowiący m.in., że "zakazane jest (...) istnienie organizacji odwołujących się (...) do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu (...), których program lub działalność zakłada lub dopuszcza (...) stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa (...)." Można by w tym miejscu postawić pytanie: czy rząd czytał konstytucję lub czy ją traktuje poważnie? Tupet wezwania do obalenia rządu, agresja, jaką demonstruje Andrzej Lepper, nie są dlań w tej sytuacji związane z najmniejszym ryzykiem. Lepper nie po to przeszedł kurs totalitarnej socjotechniki w organizacji funkcjonującej pod kryptonimem Sohiller-Institut, by nie wiedzieć, kiedy i który rząd jest słaby i kiedy powstaje szansa na jego obalenie. Smutek jedynie ogarnia na widok podatności tak znacznej części mieszkańców wsi na dywersję polityczną szytą tak grubymi nićmi. Słabość AWS-owskiej części obecnego rządu nie była niespodzianką. Była od początku widoczna. Związkowy rodowód AWS z góry stawiał rząd na przegranej pozycji w sporach wymagających wzniesienia się ponad partykularne i grupowe interesy. Widać było od początku, że broniący interesu państwa jako wspólnego dobra - ministrowie Unii Wolności - nie znajdą oparcia w AWS. To nie przypadek. Zauważmy, że w AWS trudno doszukać się jakiegoś liczącego się ekonomisty. Nie jest to ugrupowanie mające szacunek dla ekonomii jako nauki, dla zdrowej polityki gospodarczej. AWS ma za to projekt powszechnego uwłaszczenia prof. Bieli, o którym nie wypada już mówić bez zażenowania. Przy całym sentymencie dla osoby premiera - trudno się nie zdziwić, że to właśnie profesor chemii mógł być doradcą ekonomicznym szefa "Solidarności". Brak wyraźnego profilu AWS-owskiej części rządu od początku utrudnia zajmowanie jasnego stanowiska w kluczowych kwestiach polityki transformacyjnej, a związkowa baza AWS powoduje spychanie interesu państwa przez grupowy partykularyzm. Tak, proszę Państwa, to nie paradoks! Grupowy interes nawet najsilniejszych związków zawodowych nie może być utożsamiany z interesem społecznym. Interes związków zawodowych pozostaje interesem partykularnym.Interes państwa, społeczeństwa - to zupełnie coś innego. Właśnie dlatego nierealny okazał się syndykalizm jako koncepcja rządów związków zawodowych. Właśnie dlatego demokratyczne systemy polityczne oparte są na zasadzie powszechności prawa wyborczego i współzawodnictwie partii politycznych, a nie na dominacji związków zawodowych. Chyba już czas na coś się zdecydować. Bazą rządu w nowoczesnym demokratycznym kraju nie może być ugrupowanie, które nie zna podstawowych obowiązków konstytucyjnych, które nie ma programu gospodarczego i które nie ma dość siły, by bronić państwa i jego racji przed warchołami.
Więcej możesz przeczytać w 9/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.