Człowiek przychodzi do roboty, a tu nie ma nic do zrobienia. Przestawiamy towary, żeby nie było widać braków. Raz na jakiś czas przyjedzie kilka palet, ale co to jest kilka palet na taki sklep?! – załamuje ręce 48-letnia Grażyna, pracownica jednego z warszawskich sklepów Bomi. Klientów prawie nie ma. Bomi, kiedyś symbol zakupowego snobizmu, konkurent delikatesów Alma czy Piotr i Paweł, upadają. Redukcja zatrudnienia z 3 tys. do ok. 2 tys. osób i likwidacja nierentownych punktów nie zrekompensowały ponad 190 mln zł straty z ostatnich dwóch lat. 10 lipca stało się. Zarząd spółki skierował do Sądu Rejonowego w Gdańsku wniosek o upadłość. Bezpośredni powód: wypowiedzenie umów kredytowych przez PKO BP, Pekao i BRE Bank, więc utrata płynności finansowej.
Więcej możesz przeczytać w 31/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.