To tylko jedna firma, ale warta jest tyle, że można by za nią kupić dwie Grecje. I jeszcze by zostało na kawę i duże lody.
Konkretnie: 2,14 Grecji. Albo 364 promy kosmiczne, na których utrzymywanie USA już nie było stać. Albo 10 tys. ton złota. Albo 1049 ekskluzywnych jachtów fortec z systemem obrony antyrakietowej, takich jak ten, którym pływa Roman Abramowicz. Albo 5 mld baryłek ropy. Albo 389 tys. aut Bugatti Veyron. Tak przynajmniej wyszło w kalkulacjach redaktorom magazynu „MacFormat”, a rzeczona firma to Apple – jedna z dwóch w historii, których wartość rynkowa przekroczyła 600 mld dol.
Robi wrażenie? Równie mocne, co mieszane. Żałuję, że nie padły inne porównania, bardziej dające do myślenia. Na przykład ile dzieci można by rocznie uchronić od śmierci z głodu i chorób. Ile studni wykopać w Afryce. Ile krajów globalnego Południa podnieść z dna ubóstwa i beznadziei za sprawą mądrych programów edukacyjno-pomocowych.
Takie porównania nie padły, bo są zbyt kłopotliwe. Apple i główni wygrani tego interesu nie słyną z dobroczynności. A przecież można inaczej. Na drugim biegunie jest choćby Fundacja Billa i Melindy Gatesów, także beneficjentów rewolucji informatycznej. Na pomoc najbardziej potrzebującym przeznaczyła już ponad 26 mld dolarów – zarobionych przez Billa Gatesa w Microsofcie lub ofiarowanych przez innych hiperbogaczy, jak Warren Buffett. Obaj zapowiedzieli, że chcą odejść z tego świata bez obciążeń na koncie. Obciążeń, które, co dziś już widać szczególnie wyraźnie, równają się obciążeniom na sumieniu.
Jeszcze nigdy bowiem tak wiele nie było własnością tak niewielu. Owa narastająca dysproporcja ma fatalny wpływ na kondycję ubożejących społeczeństw. Równie niepodważalne jest i to, że zachodzące coraz gwałtowniej zmiany klimatyczne, efekt przede wszystkim ekspansji przemysłowej i nienasycenia najbogatszych państw, uderzają najboleśniej w najbiedniejsze rejony świata. Od tych, którym się powiodło, oczekujemy dziś spłacania długów. Oczekujemy elementarnej solidarności z tymi, którzy jej żywotnie potrzebują. Więcej Gatesów i Buffettów, prosimy.
Robi wrażenie? Równie mocne, co mieszane. Żałuję, że nie padły inne porównania, bardziej dające do myślenia. Na przykład ile dzieci można by rocznie uchronić od śmierci z głodu i chorób. Ile studni wykopać w Afryce. Ile krajów globalnego Południa podnieść z dna ubóstwa i beznadziei za sprawą mądrych programów edukacyjno-pomocowych.
Takie porównania nie padły, bo są zbyt kłopotliwe. Apple i główni wygrani tego interesu nie słyną z dobroczynności. A przecież można inaczej. Na drugim biegunie jest choćby Fundacja Billa i Melindy Gatesów, także beneficjentów rewolucji informatycznej. Na pomoc najbardziej potrzebującym przeznaczyła już ponad 26 mld dolarów – zarobionych przez Billa Gatesa w Microsofcie lub ofiarowanych przez innych hiperbogaczy, jak Warren Buffett. Obaj zapowiedzieli, że chcą odejść z tego świata bez obciążeń na koncie. Obciążeń, które, co dziś już widać szczególnie wyraźnie, równają się obciążeniom na sumieniu.
Jeszcze nigdy bowiem tak wiele nie było własnością tak niewielu. Owa narastająca dysproporcja ma fatalny wpływ na kondycję ubożejących społeczeństw. Równie niepodważalne jest i to, że zachodzące coraz gwałtowniej zmiany klimatyczne, efekt przede wszystkim ekspansji przemysłowej i nienasycenia najbogatszych państw, uderzają najboleśniej w najbiedniejsze rejony świata. Od tych, którym się powiodło, oczekujemy dziś spłacania długów. Oczekujemy elementarnej solidarności z tymi, którzy jej żywotnie potrzebują. Więcej Gatesów i Buffettów, prosimy.
Więcej możesz przeczytać w 31/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.