Za chwilę uderzy w nas kryzys, potem PiS wróci do władzy i wszystko się powywraca. Kazik Staszewski, lider obchodzącego 30. urodziny Kultu, będzie wtedy na Kanarach. O ile zrobi to, co zapowiada w rozmowie z Magdaleną Rigamonti.
Magdalena Rigamonti: Politycy się pana boją?
Kazik Staszewski: Kiedyś myślałem, że się boją.
Kiedy?
Jak byłem młodszy i bardziej wojowniczy. Miałem trochę mniej rozumu, a za to nieporównywalnie więcej energii. Chętnie, nawiasem mówiąc, bym się zamienił. Powinno się działać tak, jakby się następnego dnia miało umrzeć.
A pan przyjeżdża na działkę, pije dietetyczną lemoniadkę i myśli...
Właśnie tak. I dopadło mnie myślenie, że trochę przeceniamy siłę sprawczą piosenek Kazika, Maleńczuka czy nawet Boba Dylana.
A mało brakowało, a nie byłoby Kazika.
Nie wiem, jakby się potoczyły moje losy, gdyby nie stan wojenny, bo na 17 grudnia 1981 r. miałem bilet do Londynu. Gdyby wybuchł kilka dni później, pewnie bym tam pojechał i został, bo warunki do życia w Londynie miałem bardzo dobre. Mogłem się zatrzymać u siostry mojej mamy.
Żałuje pan?
Nie, nie żałuję. Paradoksalnie gen. Jaruzelskiemu, którego w żaden sposób nie cenię, zawdzięczam sporo. Gdyby nie on, nie byłbym piosenkarzem, nie spotkałbym swojej żony…
Kazik Staszewski: Kiedyś myślałem, że się boją.
Kiedy?
Jak byłem młodszy i bardziej wojowniczy. Miałem trochę mniej rozumu, a za to nieporównywalnie więcej energii. Chętnie, nawiasem mówiąc, bym się zamienił. Powinno się działać tak, jakby się następnego dnia miało umrzeć.
A pan przyjeżdża na działkę, pije dietetyczną lemoniadkę i myśli...
Właśnie tak. I dopadło mnie myślenie, że trochę przeceniamy siłę sprawczą piosenek Kazika, Maleńczuka czy nawet Boba Dylana.
A mało brakowało, a nie byłoby Kazika.
Nie wiem, jakby się potoczyły moje losy, gdyby nie stan wojenny, bo na 17 grudnia 1981 r. miałem bilet do Londynu. Gdyby wybuchł kilka dni później, pewnie bym tam pojechał i został, bo warunki do życia w Londynie miałem bardzo dobre. Mogłem się zatrzymać u siostry mojej mamy.
Żałuje pan?
Nie, nie żałuję. Paradoksalnie gen. Jaruzelskiemu, którego w żaden sposób nie cenię, zawdzięczam sporo. Gdyby nie on, nie byłbym piosenkarzem, nie spotkałbym swojej żony…
Więcej możesz przeczytać w 32/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.