W największym od lat procesie o własność intelektualną przegrają wszyscy: skarżące się Apple i Samsung, miliony użytkowników smartfonów i cała gospodarka.
W USA opatentować można wszystko: majtki z tylną kieszenią na gazy jelitowe (czyli na „bąki”); maszynę do kopania samego siebie w tyłek; robienie tosta („proces odświeżania pieczywa”), a nawet kij. Taki zwykły, drewniany („urządzenie z przeznaczeniem do zabawy dla zwierząt, na przykład psów”).
Firma Apple też ma patenty i o nie właśnie chodzi w procesie, który wystartował w zeszły poniedziałek w kalifornijskim San José. Według Apple przy produkcji tabletów i smartfonów Samsung skopiował ich pomysły. Producent iPhone’a domaga się 2,5 mld dolarów odszkodowania. Samsung broni się kontratakiem: Apple wszedł na rynek telefonów dopiero niedawno i za darmo skorzystał z technologii 3G, nad którą inżynierowie z Samsunga głowili się latami. Roszczenie: 15,5 dolara za każdego sprzedanego iPhone’a.
Kto ma rację? Eksperci przekonują, że nikt, a jedyną sensowną decyzją 10-osobowej ławy przysięgłych byłoby posłanie prawników obu firm do diabła.
Firma Apple też ma patenty i o nie właśnie chodzi w procesie, który wystartował w zeszły poniedziałek w kalifornijskim San José. Według Apple przy produkcji tabletów i smartfonów Samsung skopiował ich pomysły. Producent iPhone’a domaga się 2,5 mld dolarów odszkodowania. Samsung broni się kontratakiem: Apple wszedł na rynek telefonów dopiero niedawno i za darmo skorzystał z technologii 3G, nad którą inżynierowie z Samsunga głowili się latami. Roszczenie: 15,5 dolara za każdego sprzedanego iPhone’a.
Kto ma rację? Eksperci przekonują, że nikt, a jedyną sensowną decyzją 10-osobowej ławy przysięgłych byłoby posłanie prawników obu firm do diabła.
Więcej możesz przeczytać w 32/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.