Kiedyś przecierała szlak do Hollywood. Dziś marzy o roli u Almodóvara i nie schodzi z desek teatru. Z Katarzyną Figurą, którą od piątku można oglądać w „Yumie”, rozmawia Krzysztof Kwiatkowski.
Krzysztof Kwiatkowski: Jest pani nieustannie w drodze, stale ma pani nowe pomysły na siebie i na życie. Nie męczy pani własna energia?
Katarzyna Figura: Ależ skąd! Bardzo ją lubię, bo nie wszyscy artyści są do niej zdolni. Energia to mój atut.
Ale przecież niejedyny. W „Yumie” Piotra Mularuka, która wchodzi właśnie na polskie ekrany, pani bohaterka, królowa mafijnego półświatka w małej, przygranicznej miejscowości, jest przerysowana i groteskowa. Trochę jak z Almodóvara.
Zagrałam kobietę do potęgi, mam ku temu warunki. Ale przecież w tym kolorowym, nadnaturalnym ujęciu moja zwariowana ciotka pozostaje ludzka i dramatyczna. Lubię takie postacie, wykraczające poza nudę, szarość, codzienność. Właśnie jak z twórczości Almodóvara, jednego z najważniejszych dla mnie twórców.
Co panią w nim pociąga?
Imponuje mi jego wolność. Almodóvar jak mało kto kocha kobiety, sztukę i życie. Wie, co to miłość. Marzę, żeby stać się częścią jego uniwersum. Mówiłam mu to.
Powiedziała pani Almodóvarowi, że chce pani wystąpić w jego filmie?
Oczywiście! I to kilka razy. Poznałam go podczas pracy przy filmie Roberta Altmana „Prêt-à-porter”, na pokazie mody Jeana-Paula Gaultiera. Później spotkałam go na festiwalu w Palm Springs i na rozdaniu Europejskich Nagród Filmowych w Polsce. I naprawdę wierzę, że kiedyś będę z nim pracowała.
Katarzyna Figura: Ależ skąd! Bardzo ją lubię, bo nie wszyscy artyści są do niej zdolni. Energia to mój atut.
Ale przecież niejedyny. W „Yumie” Piotra Mularuka, która wchodzi właśnie na polskie ekrany, pani bohaterka, królowa mafijnego półświatka w małej, przygranicznej miejscowości, jest przerysowana i groteskowa. Trochę jak z Almodóvara.
Zagrałam kobietę do potęgi, mam ku temu warunki. Ale przecież w tym kolorowym, nadnaturalnym ujęciu moja zwariowana ciotka pozostaje ludzka i dramatyczna. Lubię takie postacie, wykraczające poza nudę, szarość, codzienność. Właśnie jak z twórczości Almodóvara, jednego z najważniejszych dla mnie twórców.
Co panią w nim pociąga?
Imponuje mi jego wolność. Almodóvar jak mało kto kocha kobiety, sztukę i życie. Wie, co to miłość. Marzę, żeby stać się częścią jego uniwersum. Mówiłam mu to.
Powiedziała pani Almodóvarowi, że chce pani wystąpić w jego filmie?
Oczywiście! I to kilka razy. Poznałam go podczas pracy przy filmie Roberta Altmana „Prêt-à-porter”, na pokazie mody Jeana-Paula Gaultiera. Później spotkałam go na festiwalu w Palm Springs i na rozdaniu Europejskich Nagród Filmowych w Polsce. I naprawdę wierzę, że kiedyś będę z nim pracowała.
Więcej możesz przeczytać w 32/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.