Kobiety są równie skłonne do niewierności jak mężczyźni
"Na świecie jest więcej kobiet, które choć raz w ciągu godziny odbyły stosunek seksualny kolejno z dwoma mężczyznami, niż tych, które przez całe życie wytrwały w monogamii" - twierdzi na łamach niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" brytyjski biolog Robin Baker. W ostatnim czasie psychologowie, antropolodzy i biolodzy znajdują coraz więcej dowodów potwierdzających tezę, że kobiety są równie skłonne do niewierności jak mężczyźni.
Baker przeprowadził specjalne doświadczenie, którego wyniki potwierdziły dość swobodne podejście kobiet do kwestii wierności. Zorganizował dla swoich studentów dwutygodniowe letnie praktyki na wybrzeżu Hiszpanii. Podczas nich prowadził dokładne obserwacje zachowań uczestniczek nieświadomych rzeczywistego celu wyjazdu. Aż 21 proc. studentek, które miały stałego partnera w Manchesterze, w trakcie praktyk odbywało stosunki seksualne z innymi mężczyznami.
Z innej ankiety opracowanej przez tego samego naukowca (w badaniu wzięło udział prawie 4 tys. kobiet) wynika, że co dziesiąte dziecko nie zostało spłodzone przez mężczyznę uchodzącego za biologicznego ojca. Z kolei przeprowadzone wśród kilkuset rodzin w latach 70. w południowo-wschodniej Anglii badania krwi miały ponoć wykazać, że aż 30 proc. dzieci nie jest potomstwem stałych partnerów matek. Tych ostatnich wyników jednak nie opublikowano i dlatego nigdy nie zostały zweryfikowane. Robin Baker stwierdził, że w wielu wypadkach męskie współzawodnictwo w przekazywaniu własnych genów przybiera formę "wojny plemników". Z jego badań wynika, że gdy kobieta sypia z różnymi mężczyznami, zwykle robi to w ciągu dwóch, trzech dni, czyli w okresie życia męskich komórek rozrodczych w kobiecych narządach płciowych, dlatego plemniki mogą z sobą bezpośrednio konkurować.
Dane zebrane podczas studiów nad seksualnością innych naczelnych w znacznym stopniu potwierdzają przytoczone wyniki badań. Przez siedemnaście lat naukowcy prowadzili szczegółowe obserwacje życia grupy szympansów. Wyniki przeprowadzonych przed dwoma laty testów krwi przeczą wszystkiemu, co naukowcom udało się dotychczas dowiedzieć na temat zachowań seksualnych naczelnych. Okazało się, że ponad połowa potomstwa pochodzi od całkowicie nieznanych samców.
Obraz kobiecej seksualności wyłaniający się z analizy wspomnianych badań zdaje się przeczyć obowiązującemu od czasów Charlesa Darwina dogmatowi ewolucji. Zgodnie z nim, kobieta - zbytnio zaabsorbowana rodzeniem dzieci i opieką nad nimi - potrzebuje samca, który będzie zaopatrywał ją i jej potomstwo w niezbędne do przetrwania środki i żywność. Mężczyzna jednak zgodzi się odgrywać rolę żywiciela rodziny wyłącznie, gdy będzie miał pewność, że potomstwo zostało spłodzone właśnie przez niego. Stąd wniosek, że to kobiety wymyśliły monogamię, by poprzez małżeńską przysięgę zapewnić partnera, że będzie on ojcem wspólnych dzieci. Standardowy model ewolucji nie przewiduje możliwości zdrady przez kobietę. Złamanie przysięgi małżeńskiej groziłoby zmniejszeniem szans przeżycia jej dzieci. Byłoby to zachowanie dość ryzykowne, biorąc pod uwagę, że kobieta - w przeciwieństwie do mężczyzny - może pozostawić po sobie tylko ograniczoną liczbę potomstwa. Z tego też powodu w wielu kulturach kobiety dobrowolnie dzielą się jednym partnerem, a rzadko - jak sądzono do niedawna - wielu mężczyzn tworzy rodzinę z jedną partnerką.
Okazuje się jednak, że kolektywne ojcostwo jest spotykane w wielu społecznościach. W Ameryce Południowej istnieją stare kultury, w których dzieci jednej matki mają wielu ojców, a kobiety dowolną liczbę kochanków. "W brazylijskim plemieniu Canela, żyjącym w głębi Puszczy Amazońskiej, jeszcze przed kilkoma dekadami seks pozamałżeński był codziennością. Kobiety oficjalnie utrzymywały stosunki seksualne nie tylko z mężem, ale także z kilkoma innymi mężczyznami, gdyż sądziły, iż do spłodzenia zdolnego do życia dziecka potrzeba większej ilości spermy" - wyjaśnia cytowany przez "Der Spiegel" William Crocker, etnolog ze Smithsonian Institute. Do tej pory zebrano dowody na funkcjonowanie kolektywnego ojcostwa w osiemnastu społecznościach, których kultury mają tysiącletnie korzenie. Dlatego - jak uważa antropolog Stephen Beckerman z Uniwersytetu Stanu Pensylwania - nie można traktować podobnych zachowań jako kulturowego wypaczenia prowadzącego nieodwołalnie do samozniszczenia.
Zdaniem Bakera, mężczyzna może być najbardziej pewien swego ojcostwa w wypadku drugiego dziecka. Podczas gdy pierworodny często płodzony jest przez poprzedniego partnera kobiety, narodzenie trzeciego potomka nierzadko bywa wynikiem "wypadu matki na genetyczne zakupy". "Określenie to dobrze opisuje kobiecą strategię seksualną. W różnych etapach życia kobiety interesują się mężczyznami, którzy mogą zaoferować jej potomstwu najlepszy materiał genetyczny" - twierdzi Robin Baker.
Baker przeprowadził specjalne doświadczenie, którego wyniki potwierdziły dość swobodne podejście kobiet do kwestii wierności. Zorganizował dla swoich studentów dwutygodniowe letnie praktyki na wybrzeżu Hiszpanii. Podczas nich prowadził dokładne obserwacje zachowań uczestniczek nieświadomych rzeczywistego celu wyjazdu. Aż 21 proc. studentek, które miały stałego partnera w Manchesterze, w trakcie praktyk odbywało stosunki seksualne z innymi mężczyznami.
Z innej ankiety opracowanej przez tego samego naukowca (w badaniu wzięło udział prawie 4 tys. kobiet) wynika, że co dziesiąte dziecko nie zostało spłodzone przez mężczyznę uchodzącego za biologicznego ojca. Z kolei przeprowadzone wśród kilkuset rodzin w latach 70. w południowo-wschodniej Anglii badania krwi miały ponoć wykazać, że aż 30 proc. dzieci nie jest potomstwem stałych partnerów matek. Tych ostatnich wyników jednak nie opublikowano i dlatego nigdy nie zostały zweryfikowane. Robin Baker stwierdził, że w wielu wypadkach męskie współzawodnictwo w przekazywaniu własnych genów przybiera formę "wojny plemników". Z jego badań wynika, że gdy kobieta sypia z różnymi mężczyznami, zwykle robi to w ciągu dwóch, trzech dni, czyli w okresie życia męskich komórek rozrodczych w kobiecych narządach płciowych, dlatego plemniki mogą z sobą bezpośrednio konkurować.
Dane zebrane podczas studiów nad seksualnością innych naczelnych w znacznym stopniu potwierdzają przytoczone wyniki badań. Przez siedemnaście lat naukowcy prowadzili szczegółowe obserwacje życia grupy szympansów. Wyniki przeprowadzonych przed dwoma laty testów krwi przeczą wszystkiemu, co naukowcom udało się dotychczas dowiedzieć na temat zachowań seksualnych naczelnych. Okazało się, że ponad połowa potomstwa pochodzi od całkowicie nieznanych samców.
Obraz kobiecej seksualności wyłaniający się z analizy wspomnianych badań zdaje się przeczyć obowiązującemu od czasów Charlesa Darwina dogmatowi ewolucji. Zgodnie z nim, kobieta - zbytnio zaabsorbowana rodzeniem dzieci i opieką nad nimi - potrzebuje samca, który będzie zaopatrywał ją i jej potomstwo w niezbędne do przetrwania środki i żywność. Mężczyzna jednak zgodzi się odgrywać rolę żywiciela rodziny wyłącznie, gdy będzie miał pewność, że potomstwo zostało spłodzone właśnie przez niego. Stąd wniosek, że to kobiety wymyśliły monogamię, by poprzez małżeńską przysięgę zapewnić partnera, że będzie on ojcem wspólnych dzieci. Standardowy model ewolucji nie przewiduje możliwości zdrady przez kobietę. Złamanie przysięgi małżeńskiej groziłoby zmniejszeniem szans przeżycia jej dzieci. Byłoby to zachowanie dość ryzykowne, biorąc pod uwagę, że kobieta - w przeciwieństwie do mężczyzny - może pozostawić po sobie tylko ograniczoną liczbę potomstwa. Z tego też powodu w wielu kulturach kobiety dobrowolnie dzielą się jednym partnerem, a rzadko - jak sądzono do niedawna - wielu mężczyzn tworzy rodzinę z jedną partnerką.
Okazuje się jednak, że kolektywne ojcostwo jest spotykane w wielu społecznościach. W Ameryce Południowej istnieją stare kultury, w których dzieci jednej matki mają wielu ojców, a kobiety dowolną liczbę kochanków. "W brazylijskim plemieniu Canela, żyjącym w głębi Puszczy Amazońskiej, jeszcze przed kilkoma dekadami seks pozamałżeński był codziennością. Kobiety oficjalnie utrzymywały stosunki seksualne nie tylko z mężem, ale także z kilkoma innymi mężczyznami, gdyż sądziły, iż do spłodzenia zdolnego do życia dziecka potrzeba większej ilości spermy" - wyjaśnia cytowany przez "Der Spiegel" William Crocker, etnolog ze Smithsonian Institute. Do tej pory zebrano dowody na funkcjonowanie kolektywnego ojcostwa w osiemnastu społecznościach, których kultury mają tysiącletnie korzenie. Dlatego - jak uważa antropolog Stephen Beckerman z Uniwersytetu Stanu Pensylwania - nie można traktować podobnych zachowań jako kulturowego wypaczenia prowadzącego nieodwołalnie do samozniszczenia.
Zdaniem Bakera, mężczyzna może być najbardziej pewien swego ojcostwa w wypadku drugiego dziecka. Podczas gdy pierworodny często płodzony jest przez poprzedniego partnera kobiety, narodzenie trzeciego potomka nierzadko bywa wynikiem "wypadu matki na genetyczne zakupy". "Określenie to dobrze opisuje kobiecą strategię seksualną. W różnych etapach życia kobiety interesują się mężczyznami, którzy mogą zaoferować jej potomstwu najlepszy materiał genetyczny" - twierdzi Robin Baker.
Więcej możesz przeczytać w 9/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.