Rusza Klub Komediowy Chłodna – scena teatralna z kabaretem, improwizacją. Jej twórcy chcą dać publiczności to, czego brakuje polskiej komedii w kinie i telewizji – inteligentne żarty.
Elegancko ubrani ludzie w średnim i starszym wieku, którzy przyszli na pierwszy spektakl Klubu Komediowego Chłodna w Warszawie, mogli czuć się zszokowani. W piwnicy kawiarni Chłodna 25 wystąpił Rafał Rutkowski, aktor teatru Montownia, gwiazdor monodramów, znany z serialu „Przepis na życie”. Plakat informował co prawda, że jego występ to „stand-up comedy”, ale co to dokładnie znaczy?
Na scenie tylko Rutkowski, bez żadnego rekwizytu, jedynie z mikrofonem w dłoni, przez godzinę ostro żartuje, mocno przeklinając. Dowcipy dotyczą narkotykowych ekscesów, używania wibratora w małżeńskim łóżku i Holocaustu.
Nie ma świętości
Część widzów szybko zrozumiała konwencję, inni zastanawiali się, czy wypada reagować śmiechem. Sam Rutkowski tak tłumaczył, czym jest stand-up: „Jeżeli ktoś przyszedł na noc kabaretową, niech wyp…! To jest właśnie humor stand-upowy”.
Po występie wyjaśniał „Wprost”: – To najbardziej surowa, drapieżna i bliska forma obcowania z widzami. Trzeba porzucić bycie aktorem. Polska publiczność jest przyzwyczajona, że ktoś na scenie rozśmiesza, udając głupiego policjanta czy pijanego sołtysa. Ale ja w stand-upie mówię jako Rafał Rutkowski rzeczy, o których widzowie niechętnie słuchają, bo sami o nich nie rozmawiają. Mówię szorstkim, wulgarnym językiem. Wiem, że ktoś wrażliwy, poprawny politycznie może czuć się tu niewygodnie, ale biorę to ryzyko na siebie.
Na scenie tylko Rutkowski, bez żadnego rekwizytu, jedynie z mikrofonem w dłoni, przez godzinę ostro żartuje, mocno przeklinając. Dowcipy dotyczą narkotykowych ekscesów, używania wibratora w małżeńskim łóżku i Holocaustu.
Nie ma świętości
Część widzów szybko zrozumiała konwencję, inni zastanawiali się, czy wypada reagować śmiechem. Sam Rutkowski tak tłumaczył, czym jest stand-up: „Jeżeli ktoś przyszedł na noc kabaretową, niech wyp…! To jest właśnie humor stand-upowy”.
Po występie wyjaśniał „Wprost”: – To najbardziej surowa, drapieżna i bliska forma obcowania z widzami. Trzeba porzucić bycie aktorem. Polska publiczność jest przyzwyczajona, że ktoś na scenie rozśmiesza, udając głupiego policjanta czy pijanego sołtysa. Ale ja w stand-upie mówię jako Rafał Rutkowski rzeczy, o których widzowie niechętnie słuchają, bo sami o nich nie rozmawiają. Mówię szorstkim, wulgarnym językiem. Wiem, że ktoś wrażliwy, poprawny politycznie może czuć się tu niewygodnie, ale biorę to ryzyko na siebie.
Więcej możesz przeczytać w 34/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.