Sensacyjnie brzmi, choć fałszywa jest teza, że program "Płatnik", łączący ZUS ze światem zewnętrznym, sparaliżował reformę systemu ubezpieczeń społecznych.
Aż do lata 1998 r. trwały renegocjacje w sprawie kontraktu na budowę Kompleksowego Systemu Informatycznego (KSI) ZUS. Prasa leniwie marudziła: "ZUS nie zdąży", "Prokom nie zdąży, reforma nie zdąży...". "W tak krótkim czasie można zrobić co najwyżej komputerową grę w trzy zapałki, a nie program dla 40-milionowego narodu" - pisał jeden z publicystów. Minęło pół roku. Śląscy współpracownicy tygodnika "Wprost" zarzucają ZUS ("Płatnik z o.o.", nr 7), że zdecydował się na rozpowszechnianie programu "Płatnik" bez wcześniejszych testów. Nie zadają sobie trudu udzielenia odpowiedzi na pytanie, czy Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych dano czas, czy miał inny wybór. Nie interesuje ich, ile czasu mieli twórcy programu. Nie próbują rozwiązać zagadki: jak długo największe światowe firmy budują informatyczne podstawy systemu ubezpieczeń społecznych? Nie pytają i nie szukają odpowiedzi, bo dla nich ten system kończy się i zaczyna na "Płatniku"...
Wejście ZUS w otwartą przestrzeń gospodarki z ciepłym jeszcze oprogramowaniem było zagraniem va banque. Ratowano w ten sposób resztki harmonogramu wprowadzanych reform. Jesienią ubiegłego roku wskutek poważnych opóźnień legislacyjnych ZUS i Prokom mogły bez uszczerbku na honorze złożyć broń; opinia publiczna ze zrozumieniem przyjęłaby szczere wyznanie, że niemożliwe jest dotrzymanie terminów.
Dopiero w styczniu 1999 r. po podpisaniu przez prezydenta ustawy emerytalnej firma Prokom miała prawo powiedzieć: "Dziękujemy. Mamy podstawowe informacje, od dziś zaczynamy pracę nad oprogramowaniem". Niemal do końca grudnia ubiegłego roku nie znano wielu aktów prawnych i rozporządzeń wykonawczych, które przy budowie software?u mają podstawowe, decydujące o kształcie i jakości programu znaczenie.
"Płatnik" jednak powstał - co graniczy z cudem - rekordowo szybko, zgodnie z harmonogramem reformy. Stosując symulacje, tworzono go na podstawie stale zmieniających się projektów ustaw i aktów wykonawczych. Zamiast operować na wiarygodnych danych, wysuwano hipotezy i przypuszczenia w zastępstwie gwarantowanych informacji. To właśnie, nie zaś pośpiech bądź nieudolność, legło u podstaw początkowego nieuwzględnienia przez program wszystkich wariantów i szczególnych przypadków systemu emerytalnego.
Program "Płatnik" jest niewielką cząstką KSI ZUS. Stanowi zaledwie dziesiątą część procentu ogólnej wartości kontraktu ZUS-Prokom, która wynosi 638 mln zł. Brak tego elementu - mającego unowocześnić i ułatwić współpracę płatnika z ZUS - nie odbiłby się na funkcjonowaniu systemu emerytalnego. Nie zmniejszyłby kolejek i nerwowości. Deklaracje nadal wypełniano by na papierze, a cierpienia opisywanych z dziennikarskim współczuciem pracownic Huty Katowice, które skrzętnie wypełniają tony dokumentów, byłyby - jak dotychczas - nie zauważone.
Z punktu widzenia obu stron program komputerowy podarowany płatnikowi przez ZUS (cenę nośnika trzeba uznać za symboliczną) mógłby nie powstać. Nie jest absolutnie niezbędny. W listopadzie 1998 r. Prokom opublikował w Internecie format dokumentu ubezpieczeniowego - można go było skopiować, utworzyć samodzielnie lub otrzymać w oddziałach ZUS, a następnie zapomnieć o programie "Płatnik" i generować dokumenty "na piechotę". Ci, którzy zdecydowali się jednak wykorzystać program, a zainstalowali jego eksploatacyjną wersję zgodnie z warunkami dokumentacji i na odpowiednim (wcale nie najwyższej jakości) sprzęcie, nie powinni narzekać.
W architekturze KSI - o czym prawie nikt nie pisze - Prokom umożliwia elektroniczną transmisję danych do centralnej bazy ZUS w skali dotychczas nie spotykanej. To doprawdy jest hit. Awangardowe nie tylko w polskich warunkach rozwiązanie, ułatwiające szyfrowany przekaz dokumentów, zapewniające im bezpieczeństwo oraz moc prawną dzięki zastosowaniu "elektronicznego podpisu", skróci pracę przy ich tworzeniu i dostarczaniu do ZUS.
I znów: czas! Testy trwają. Najpóźniej na przełomie marca i kwietnia TP SA uruchomi rozległą sieć ekstranetową, łączącą 37 ośrodków przetwarzania danych ZUS i stanowiącą podstawowe medium transmisji informacji dla Kompleksowego Systemu Informatycznego. Wówczas będzie można mówić o prawdziwym przełomie: firmy zainteresowane elektronicznym transferem dokumentów wygenerowanych przez program "Płatnik" skomunikują się za pomocą modemów (numer początkowy: 0-20) z serwerami dostępowymi ZUS. Będą to połączenia bezpieczne i - co najważniejsze - łatwiejsze w dostępie niż Internet. Inni mogą przynosić (już teraz!) dyskietki lub płyty CD. Wkrótce znikną tony papierów, a informatycy z opisywanych przez "Wprost" hut, redakcji i studiów graficznych sami wybiorą: "piechota" czy nowoczesność?
"Program ťPłatnikŤ narusza przepisy antymonopolowe (...). Opracowano wersję dostosowaną tylko do systemu Windows, nie przewidziano tworzenia wersji dla Macintosha, DOS czy innych systemów (...)" - wytykają dziennikarze, nie upominając się - chyba przez roztargnienie - o względy dla właścicieli komputerów Amiga. Rzeczywiście, budowy programu na platformach innych niż Windows umowa z ZUS nie przewiduje. Ten zapis niczego jednak nie wyklucza: dostosowanie innych systemów do KSI ZUS - jeśli taka będzie potrzeba rynku - jest kwestią czasu. 1 stycznia 1999 r. był dla ZUS i spółki Prokom wyłącznie dniem rozpoczęcia reformy. System komputerowy działający w zawiłym gąszczu polskich przepisów, niedomówień i paradoksów podlega ciągłej rozbudowie i długo będzie jej podlegał. Programiści poddają się efektowi kuli śnieżnej: zmiana jednego parametru przeprowadzona w komisji sejmowej, ministerstwie czy ZUS powoduje lawinę zmian w programie. Ta zaś wywołuje wstrząs w systemie nerwowym płatników. Myślę, że warto znać jego źródła.
Aż do lata 1998 r. trwały renegocjacje w sprawie kontraktu na budowę Kompleksowego Systemu Informatycznego (KSI) ZUS. Prasa leniwie marudziła: "ZUS nie zdąży", "Prokom nie zdąży, reforma nie zdąży...". "W tak krótkim czasie można zrobić co najwyżej komputerową grę w trzy zapałki, a nie program dla 40-milionowego narodu" - pisał jeden z publicystów. Minęło pół roku. Śląscy współpracownicy tygodnika "Wprost" zarzucają ZUS ("Płatnik z o.o.", nr 7), że zdecydował się na rozpowszechnianie programu "Płatnik" bez wcześniejszych testów. Nie zadają sobie trudu udzielenia odpowiedzi na pytanie, czy Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych dano czas, czy miał inny wybór. Nie interesuje ich, ile czasu mieli twórcy programu. Nie próbują rozwiązać zagadki: jak długo największe światowe firmy budują informatyczne podstawy systemu ubezpieczeń społecznych? Nie pytają i nie szukają odpowiedzi, bo dla nich ten system kończy się i zaczyna na "Płatniku"...
Wejście ZUS w otwartą przestrzeń gospodarki z ciepłym jeszcze oprogramowaniem było zagraniem va banque. Ratowano w ten sposób resztki harmonogramu wprowadzanych reform. Jesienią ubiegłego roku wskutek poważnych opóźnień legislacyjnych ZUS i Prokom mogły bez uszczerbku na honorze złożyć broń; opinia publiczna ze zrozumieniem przyjęłaby szczere wyznanie, że niemożliwe jest dotrzymanie terminów.
Dopiero w styczniu 1999 r. po podpisaniu przez prezydenta ustawy emerytalnej firma Prokom miała prawo powiedzieć: "Dziękujemy. Mamy podstawowe informacje, od dziś zaczynamy pracę nad oprogramowaniem". Niemal do końca grudnia ubiegłego roku nie znano wielu aktów prawnych i rozporządzeń wykonawczych, które przy budowie software?u mają podstawowe, decydujące o kształcie i jakości programu znaczenie.
"Płatnik" jednak powstał - co graniczy z cudem - rekordowo szybko, zgodnie z harmonogramem reformy. Stosując symulacje, tworzono go na podstawie stale zmieniających się projektów ustaw i aktów wykonawczych. Zamiast operować na wiarygodnych danych, wysuwano hipotezy i przypuszczenia w zastępstwie gwarantowanych informacji. To właśnie, nie zaś pośpiech bądź nieudolność, legło u podstaw początkowego nieuwzględnienia przez program wszystkich wariantów i szczególnych przypadków systemu emerytalnego.
Program "Płatnik" jest niewielką cząstką KSI ZUS. Stanowi zaledwie dziesiątą część procentu ogólnej wartości kontraktu ZUS-Prokom, która wynosi 638 mln zł. Brak tego elementu - mającego unowocześnić i ułatwić współpracę płatnika z ZUS - nie odbiłby się na funkcjonowaniu systemu emerytalnego. Nie zmniejszyłby kolejek i nerwowości. Deklaracje nadal wypełniano by na papierze, a cierpienia opisywanych z dziennikarskim współczuciem pracownic Huty Katowice, które skrzętnie wypełniają tony dokumentów, byłyby - jak dotychczas - nie zauważone.
Z punktu widzenia obu stron program komputerowy podarowany płatnikowi przez ZUS (cenę nośnika trzeba uznać za symboliczną) mógłby nie powstać. Nie jest absolutnie niezbędny. W listopadzie 1998 r. Prokom opublikował w Internecie format dokumentu ubezpieczeniowego - można go było skopiować, utworzyć samodzielnie lub otrzymać w oddziałach ZUS, a następnie zapomnieć o programie "Płatnik" i generować dokumenty "na piechotę". Ci, którzy zdecydowali się jednak wykorzystać program, a zainstalowali jego eksploatacyjną wersję zgodnie z warunkami dokumentacji i na odpowiednim (wcale nie najwyższej jakości) sprzęcie, nie powinni narzekać.
W architekturze KSI - o czym prawie nikt nie pisze - Prokom umożliwia elektroniczną transmisję danych do centralnej bazy ZUS w skali dotychczas nie spotykanej. To doprawdy jest hit. Awangardowe nie tylko w polskich warunkach rozwiązanie, ułatwiające szyfrowany przekaz dokumentów, zapewniające im bezpieczeństwo oraz moc prawną dzięki zastosowaniu "elektronicznego podpisu", skróci pracę przy ich tworzeniu i dostarczaniu do ZUS.
I znów: czas! Testy trwają. Najpóźniej na przełomie marca i kwietnia TP SA uruchomi rozległą sieć ekstranetową, łączącą 37 ośrodków przetwarzania danych ZUS i stanowiącą podstawowe medium transmisji informacji dla Kompleksowego Systemu Informatycznego. Wówczas będzie można mówić o prawdziwym przełomie: firmy zainteresowane elektronicznym transferem dokumentów wygenerowanych przez program "Płatnik" skomunikują się za pomocą modemów (numer początkowy: 0-20) z serwerami dostępowymi ZUS. Będą to połączenia bezpieczne i - co najważniejsze - łatwiejsze w dostępie niż Internet. Inni mogą przynosić (już teraz!) dyskietki lub płyty CD. Wkrótce znikną tony papierów, a informatycy z opisywanych przez "Wprost" hut, redakcji i studiów graficznych sami wybiorą: "piechota" czy nowoczesność?
"Program ťPłatnikŤ narusza przepisy antymonopolowe (...). Opracowano wersję dostosowaną tylko do systemu Windows, nie przewidziano tworzenia wersji dla Macintosha, DOS czy innych systemów (...)" - wytykają dziennikarze, nie upominając się - chyba przez roztargnienie - o względy dla właścicieli komputerów Amiga. Rzeczywiście, budowy programu na platformach innych niż Windows umowa z ZUS nie przewiduje. Ten zapis niczego jednak nie wyklucza: dostosowanie innych systemów do KSI ZUS - jeśli taka będzie potrzeba rynku - jest kwestią czasu. 1 stycznia 1999 r. był dla ZUS i spółki Prokom wyłącznie dniem rozpoczęcia reformy. System komputerowy działający w zawiłym gąszczu polskich przepisów, niedomówień i paradoksów podlega ciągłej rozbudowie i długo będzie jej podlegał. Programiści poddają się efektowi kuli śnieżnej: zmiana jednego parametru przeprowadzona w komisji sejmowej, ministerstwie czy ZUS powoduje lawinę zmian w programie. Ta zaś wywołuje wstrząs w systemie nerwowym płatników. Myślę, że warto znać jego źródła.
Więcej możesz przeczytać w 9/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.