Wracam do tego ważnego wydarzenia, bo poza rozsądnym komentarzem Romana Giertycha na temat zaliczenia przez Cyryla I Polski do Europy Zachodniej i słusznymi wyrazami uznania (PiS chyba oszalało) nie wnikano w treść „Wspólnego przesłania do narodów Polski i Rosji” oraz wypowiedzi patriarchy moskiewskiego.
Wątpliwości rozpoczynają się już od tej wypowiedzi na temat Polski jako części Europy Zachodniej. To świetnie, ale logika wskazuje, że wobec tego Rosja to Europa Środkowa lub Wschodnia. A doskonale wiemy, że spór na temat europejskości Rosji toczy się od co najmniej 300 lat i wprawdzie nie mamy wątpliwości, że kultura wyższa jest w Rosji europejska, ale co do całej reszty wątpliwości nie zostały rozwiane i nie jestem pewien, czy kiedykolwiek zostaną. Sprawa jest trudna, bo wprawdzie powinniśmy popierać proeuropejskie ambicje Rosji, ale czy naprawdę chcemy, by Rosja była w Europie? Czy chcemy z racji rozmiaru, azjatyckich ambicji, kultury politycznej? Niektóre państwa europejskie (Francja, Niemcy) tradycyjnie z lekka romansują z Rosją, ale zawsze podlegało to krytyce innych państw, a Zygmunt Krasiński, gdyby usłyszał o europejskości Rosji, w grobie by się przewrócił. W krótkiej i w długiej perspektywie europejskość Rosji jest sprawą bardzo poważną i – niestety – obecna Europa nie ma w tej kwestii nic rozumnego do powiedzenia. Nie cieszmy się więc nadmiernie. Ponadto my nie jesteśmy w Europie Zachodniej, w najlepszym razie w Środkowo-Wschodniej.
Samo przesłanie oprócz słusznych i nieuniknionych słów na temat totalitaryzmu i błędów w przeszłości zawiera zaskakująco mocne słowa na temat teraźniejszości i przyszłości. Powiada się mianowicie, że „grzech jest źródłem wszystkich podziałów”. Otóż podziały w demokracji nie są rezultatem grzechu, lecz natury demokracji, i mamy skłonność wysoko je cenić, o ile w końcu dochodzimy do porozumienia. Jedność nie jest wartością wysoko cenioną w liberalnej demokracji, a „duchowa i materialna odnowa”, jaka się teraz rzekomo zaczyna, to słowa wyjątkowo nieodpowiednie w czasach kryzysu.
Zresztą w drugiej części przesłania hierarchowie rosyjscy i polscy mają na temat współczesnego świata pogląd, który wprawdzie znamy, ale który zdumiewa krótkowzrocznością. Potępione zostają wszystkie swobody obyczajowe i seksualne oraz nadmierna konsumpcja. Oczekuje się zaś aktywnego udziału Kościoła w życiu publicznym, chociaż pada formułka na temat rozdziału Kościoła od państwa. Już przywykliśmy do tej seksualnej obsesji współczesnego Kościoła i można zrozumieć, że wspólne przesłanie ma służyć wzmocnieniu tego anachronicznego przekazu, chociaż w większe skutki takich apeli, poza powodowaniem niekończących się sporów politycznych, po prostu nie wierzę.
Zdumiewa jednak, że w przesłaniu nie ma ani słowa na temat życia społecznego (poza tym, że Kościół chciałby brać w nim udział). Obawiam się, że Kościół na razie ani w Rosji, ani w Polsce nie zasłużył na ten udział, gdyż w ogóle nie zajmuje się sprawami społecznymi, a przede wszystkim jednym z największych skandali współczesności – wyjątkowo widocznym w Rosji, ale całkiem nieźle także w Polsce – czyli dramatyczną nierównością społeczną.
W przesłaniu powiada się, że „pod koniec XX w. nasze Kościoły uzyskały możliwość pełnienia swojej misji ewangelizacyjnej”. Jeżeli chodzi o Polskę, to nie jest to prawda. Za kard. Stefana Wyszyńskiego misja ta była pełniona nieporównanie intensywniej (prawda, że okoliczności paradoksalnie sprzyjały). Jak jest w Rosji, nie wiem, ale na pewno nie nadzwyczajnie. Trzeba jasno powiedzieć, że od słów Leona XIII z 1891 r., kiedy to zajął się on niesprawiedliwością społeczną, Kościół katolicki nie poczynił na tej drodze szczególnych postępów. A niesprawiedliwość, zwłaszcza w ostatnich dekadach, poczyniła kolosalne.
Gdzie są te Kościoły biednych i maluczkich? Od 1989 r. Kościół polski, wyjąwszy stały refren w postaci krytyki konsumpcjonizmu (lub konsumeryzmu), nie powiedział na temat niesprawiedliwości, ustroju gospodarczego, solidarności społecznej, nieprzyzwoitości tolerowania nędzy ani słowa.
Spotkanie hierarchów Rosji i Polski na pewno ma znaczenie polityczne – mimo że sami biskupi starali się nam powiedzieć, że nie o politykę im idzie – ma także znaczenie historyczne. Jednak jeżeli biskupom chodziło o stworzenie wspólnego frontu walki z rozpasanym światem, to po pierwsze, na pewno to im się nie udało, a po drugie, nie wiem, czy w tej kwestii nie powinniśmy raczej rozmawiać z protestantami, bo ich osiągnięcia są nieporównanie większe, chociaż też niezadowalające. Czy możemy w dzisiejszym stanie rzeczy oczekiwać, że Kościół naprawdę spotka się z kryzysową rzeczywistością i spróbuje wnieść swój wkład w jej naprawę? Niestety, przesłanie potwierdza, że jest to bardzo mało prawdopodobne.
Wątpliwości rozpoczynają się już od tej wypowiedzi na temat Polski jako części Europy Zachodniej. To świetnie, ale logika wskazuje, że wobec tego Rosja to Europa Środkowa lub Wschodnia. A doskonale wiemy, że spór na temat europejskości Rosji toczy się od co najmniej 300 lat i wprawdzie nie mamy wątpliwości, że kultura wyższa jest w Rosji europejska, ale co do całej reszty wątpliwości nie zostały rozwiane i nie jestem pewien, czy kiedykolwiek zostaną. Sprawa jest trudna, bo wprawdzie powinniśmy popierać proeuropejskie ambicje Rosji, ale czy naprawdę chcemy, by Rosja była w Europie? Czy chcemy z racji rozmiaru, azjatyckich ambicji, kultury politycznej? Niektóre państwa europejskie (Francja, Niemcy) tradycyjnie z lekka romansują z Rosją, ale zawsze podlegało to krytyce innych państw, a Zygmunt Krasiński, gdyby usłyszał o europejskości Rosji, w grobie by się przewrócił. W krótkiej i w długiej perspektywie europejskość Rosji jest sprawą bardzo poważną i – niestety – obecna Europa nie ma w tej kwestii nic rozumnego do powiedzenia. Nie cieszmy się więc nadmiernie. Ponadto my nie jesteśmy w Europie Zachodniej, w najlepszym razie w Środkowo-Wschodniej.
Samo przesłanie oprócz słusznych i nieuniknionych słów na temat totalitaryzmu i błędów w przeszłości zawiera zaskakująco mocne słowa na temat teraźniejszości i przyszłości. Powiada się mianowicie, że „grzech jest źródłem wszystkich podziałów”. Otóż podziały w demokracji nie są rezultatem grzechu, lecz natury demokracji, i mamy skłonność wysoko je cenić, o ile w końcu dochodzimy do porozumienia. Jedność nie jest wartością wysoko cenioną w liberalnej demokracji, a „duchowa i materialna odnowa”, jaka się teraz rzekomo zaczyna, to słowa wyjątkowo nieodpowiednie w czasach kryzysu.
Zresztą w drugiej części przesłania hierarchowie rosyjscy i polscy mają na temat współczesnego świata pogląd, który wprawdzie znamy, ale który zdumiewa krótkowzrocznością. Potępione zostają wszystkie swobody obyczajowe i seksualne oraz nadmierna konsumpcja. Oczekuje się zaś aktywnego udziału Kościoła w życiu publicznym, chociaż pada formułka na temat rozdziału Kościoła od państwa. Już przywykliśmy do tej seksualnej obsesji współczesnego Kościoła i można zrozumieć, że wspólne przesłanie ma służyć wzmocnieniu tego anachronicznego przekazu, chociaż w większe skutki takich apeli, poza powodowaniem niekończących się sporów politycznych, po prostu nie wierzę.
Zdumiewa jednak, że w przesłaniu nie ma ani słowa na temat życia społecznego (poza tym, że Kościół chciałby brać w nim udział). Obawiam się, że Kościół na razie ani w Rosji, ani w Polsce nie zasłużył na ten udział, gdyż w ogóle nie zajmuje się sprawami społecznymi, a przede wszystkim jednym z największych skandali współczesności – wyjątkowo widocznym w Rosji, ale całkiem nieźle także w Polsce – czyli dramatyczną nierównością społeczną.
W przesłaniu powiada się, że „pod koniec XX w. nasze Kościoły uzyskały możliwość pełnienia swojej misji ewangelizacyjnej”. Jeżeli chodzi o Polskę, to nie jest to prawda. Za kard. Stefana Wyszyńskiego misja ta była pełniona nieporównanie intensywniej (prawda, że okoliczności paradoksalnie sprzyjały). Jak jest w Rosji, nie wiem, ale na pewno nie nadzwyczajnie. Trzeba jasno powiedzieć, że od słów Leona XIII z 1891 r., kiedy to zajął się on niesprawiedliwością społeczną, Kościół katolicki nie poczynił na tej drodze szczególnych postępów. A niesprawiedliwość, zwłaszcza w ostatnich dekadach, poczyniła kolosalne.
Gdzie są te Kościoły biednych i maluczkich? Od 1989 r. Kościół polski, wyjąwszy stały refren w postaci krytyki konsumpcjonizmu (lub konsumeryzmu), nie powiedział na temat niesprawiedliwości, ustroju gospodarczego, solidarności społecznej, nieprzyzwoitości tolerowania nędzy ani słowa.
Spotkanie hierarchów Rosji i Polski na pewno ma znaczenie polityczne – mimo że sami biskupi starali się nam powiedzieć, że nie o politykę im idzie – ma także znaczenie historyczne. Jednak jeżeli biskupom chodziło o stworzenie wspólnego frontu walki z rozpasanym światem, to po pierwsze, na pewno to im się nie udało, a po drugie, nie wiem, czy w tej kwestii nie powinniśmy raczej rozmawiać z protestantami, bo ich osiągnięcia są nieporównanie większe, chociaż też niezadowalające. Czy możemy w dzisiejszym stanie rzeczy oczekiwać, że Kościół naprawdę spotka się z kryzysową rzeczywistością i spróbuje wnieść swój wkład w jej naprawę? Niestety, przesłanie potwierdza, że jest to bardzo mało prawdopodobne.
Więcej możesz przeczytać w 35/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.