Burmistrz mieściny na południu Hiszpanii Juan Manuel Sánchez Gordillo został ludowym bohaterem kraju.
Mówią, że jestem niebezpieczny. A bankierzy, którzy dopuścili się defraudacji? Oni nie są niebezpieczni? Banki, które pożyczają sobie na jeden procent i odsprzedają Hiszpanom te długi za sześć procent, nie są niebezpieczne? – krępy i niewysoki Gordillo na każdą krytykę znajdzie kontrargumenty. W tym ten ostateczny. – Są ludzie, którzy nie mają co do garnka włożyć. W XXI w. to wręcz absolutna zniewaga – podkreśla w rozmowach, tarmosząc siwą brodę i wymachując wielkim megafonem.
W tych kilku zdaniach można też streścić ideologię, która przyświeca dobiegającemu sześćdziesiątki burmistrzowi oraz skupionym wokół niego związkowcom i aktywistom. Na początku sierpnia komanda pod wodzą Gordillo najechały kilka supermarketów w Andaluzji: polityk stał przed wejściem, zagrzewając towarzyszy do boju, a pozostali wpadali do sklepu, ładowali do wózków, co się dało, i mijając osłupiałą ochronę oraz kasjerki, opuszczali sklep bez płacenia. Zrabowane w ten sposób chleb, masło, oliwa, mleko czy warzywa trafiały potem do kuchni przygotowujących darmowe posiłki dla idącej już w setki tysięcy rzeszy bezrobotnych z Andaluzji.
Dla samego Gordillo to nie pierwszyzna. Kilka tygodni wcześniej inne komando burmistrza wkroczyło na teren wojskowej bazy Las Turquillas w pobliżu miasta Osuna. Grupa zajęła liczącą 1200 hektarów wojskową farmę, odwołując się do republikańskiego sloganu „Ziemia dla tych, którzy na niej pracują”. Na leżących odłogiem gruntach wojskowych posadzono warzywa, a organizatorzy „rekwizycji” zaprosili bezrobotnych z całego regionu do wspólnej uprawy na własne potrzeby. Aktywistów usunięto siłą na początku sierpnia, gdy wokół lidera grupy zrobiła się wrzawa. – To znak powrotu faszyzmu – komentował akcję władz Gordillo.
W tych kilku zdaniach można też streścić ideologię, która przyświeca dobiegającemu sześćdziesiątki burmistrzowi oraz skupionym wokół niego związkowcom i aktywistom. Na początku sierpnia komanda pod wodzą Gordillo najechały kilka supermarketów w Andaluzji: polityk stał przed wejściem, zagrzewając towarzyszy do boju, a pozostali wpadali do sklepu, ładowali do wózków, co się dało, i mijając osłupiałą ochronę oraz kasjerki, opuszczali sklep bez płacenia. Zrabowane w ten sposób chleb, masło, oliwa, mleko czy warzywa trafiały potem do kuchni przygotowujących darmowe posiłki dla idącej już w setki tysięcy rzeszy bezrobotnych z Andaluzji.
Dla samego Gordillo to nie pierwszyzna. Kilka tygodni wcześniej inne komando burmistrza wkroczyło na teren wojskowej bazy Las Turquillas w pobliżu miasta Osuna. Grupa zajęła liczącą 1200 hektarów wojskową farmę, odwołując się do republikańskiego sloganu „Ziemia dla tych, którzy na niej pracują”. Na leżących odłogiem gruntach wojskowych posadzono warzywa, a organizatorzy „rekwizycji” zaprosili bezrobotnych z całego regionu do wspólnej uprawy na własne potrzeby. Aktywistów usunięto siłą na początku sierpnia, gdy wokół lidera grupy zrobiła się wrzawa. – To znak powrotu faszyzmu – komentował akcję władz Gordillo.
Więcej możesz przeczytać w 35/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.