Polskę podbija bubble tea. Po sajgonkach i sushi to kolejny wytwór azjatyckiej gastronomii, który polubili Polacy.
Beata Krowicka Warszawa, ul. Chmielna, jedna trzech najdroższych ulic w Polsce. Tu jeszcze niedawno największym lansem było paradowanie z kawą ze Starbucksa. Tego lata trendy warszawiacy dzierżą w dłoniach kubki z pastelowymi napojami i przez gigantyczne słomki wysysają z nich czarne kulki. Mrożona herbata ze smakowym syropem, a często także z dodatkiem mleka, uzupełniona porcją kulek z tapioki to coś, czego sami byśmy nie wymyślili. Ta szalona kompozycja powstała na Tajwanie w latach 80. Od niedawna podbija Europę. Za kolebkę tego niezwykłego napoju uważa się tajwańską herbaciarnię należąca do Chun Shui Tanga. Legenda głosi, że bubble tea wymyśliła jej pracownica Lin Hsiu Hui. Na jedno z zebrań przyniosła tradycyjny deser przygotowywany z kulek tapioki. Zebranie najwyraźniej nie było ciekawe, bo w ramach rozrywki zaczęła wrzucać je do swojej herbaty. Wkrótce bubble tea weszła do menu herbaciarni, a inne lokale zaczęły ten napój kopiować. Gdyby Chun Shui Tang opatentował pomysł, byłby milionerem. Herbatę z tapioką można kupić na Tajwanie w 50 tys. miejsc. Rocznie sprzedaje się tam 180 mln kubków tego napoju.
Więcej możesz przeczytać w 35/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.