Opozycja z prawej wali w nas jak w bęben, ta z lewej wspiera, a rząd milczy. Przemawiałem nawet do Tuska, żeby rozwiązał w końcu problem, ale Tusk ma mnie w dupie – mówi Kamil Sipowicz.
Przyszli o świcie. No, może chwilę po nim, bo Kamila Sipowicza dzwonek od domowej bramy obudził o ósmej rano. „Przesyłka dla Ramony Sipowicz” – usłyszał w słuchawce i wyszedł przed dom. Mówi, że już wtedy powinna mu się zapalić lampka ostrzegawcza. Wszak Ramona to wspólny pies jego i Kory, Olgi Jackowskiej, piosenkarki i jego partnerki życiowej. Ale pomyślał po prostu, że listonosz się pomylił. Kiedy podszedł do furtki, zamiast listonosza zobaczył dziewięciu funkcjonariuszy policji i służby celnej z prokuratorskim nakazem przeszukania mieszkania. – Nie wziąłem z sobą nawet klucza od furtki. Chciałem po niego pójść, ale policjant przeskoczył przez płot i poszedł ze mną – wspomina w rozmowie z „Wprost”. – Potem funkcjonariusze nie odstępowali nas już nawet na krok. Nie pozwolili się nam ubrać, skorzystać z toalety. Musiałem najbardziej intymne czynności wykonywać przy policjantach – opowiada.
Więcej możesz przeczytać w 36/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.