Meble i artykuły oświetleniowe to jedyne grupy towarów, których w 1998 r. więcej wyeksportowaliśmy, niż sprowadziliśmy
Od 1990 r. wartość naszego eksportu wzrosła dwukrotnie, podczas gdy import zwiększył się w tym czasie aż pięciokrotnie. W ubiegłym roku deficyt w obrotach handlowych wyniósł ponad 20 mld USD, zaś w styczniu 1999 r. zwiększył się o 1,2 mld USD. W opinii ekspertów z Instytutu Koniunktur i Cen, w tym roku negatywne tendencje nadal będą się utrzymywały, a luka w handlu zagranicznym może się powiększyć do 26 mld USD. Prof. Stanisław Gomułka, doradca ministra finansów, twierdzi, że jest szansa, by w drugiej połowie roku zahamować tempo wzrostu deficytu. - Coraz większa jest świadomość konsekwencji zwiększającego się deficytu handlowego - mówi prof. Marek Belka, doradca ekonomiczny prezydenta RP i były minister finansów, który nie podziela optymizmu prof. Gomułki. Spadek tempa wzrostu gospodarczego i zmniejszenie wartości złotego wobec dolara może spowodować zahamowanie importu i zwiększenie eksportu. - Niewielu eksporterów z tego jednak skorzysta - twierdzi prof. Belka. Spadek wartości złotego nie jest - w dłuższym okresie - panaceum na deficyt handlowy.
Wysoki deficyt handlowy jest cechą każdej gospodarki w okresie transformacji, ale wielkość polskiego deficytu zaczyna budzić niepokój, tym bardziej że towarzyszy mu kilka zjawisk o charakterze strukturalnym. Znaczną część naszego importu stanowią dobra inwestycyjne i zaopatrzeniowe, a równocześnie nadal nie mamy nowych produktów jednoznacznie kojarzących się z naszym krajem. Ilu klientów w Europie Zachodniej wie, że na przykład fiat cinquecento (dawniej) i fiat seicento (obecnie) są produkowane jedynie w Polsce? Ilu właścicieli volkswagena, opla, forda ma świadomość, że w ich samochodzie chłodnica, zagłówki, części do układów klimatyzacyjnych, pasów bezpieczeństwa, wiązki elektryczne pochodzą z Polski? W motoryzacji ulokowano co piąty dolar zainwestowany w Polsce, ale równocześnie ten dział gospodarki "wypracował" w ubiegłym roku 2 mld USD deficytu w obrotach handlowych. Czy 6 mld USD zainwestowanych w Polsce spowoduje, że za kilka lat będziemy więcej samochodów i akcesoriów motoryzacyjnych eksportowali niż importowali?
Słabością naszej oferty handlowej jest wysoki udział (ok. 50 proc.) towarów o niskim stopniu przetworzenia. Zarabiamy na tym niewiele, gdyż ceny wielu surowców na światowych giełdach są najniższe od dwudziestu lat. Z powodu wysokich kosztów produkcji z eksportera węgla stajemy się jego importerem; szacuje się, że w ubiegłym roku sprowadzono do Polski 5 mln t węgla z Rosji i Ukrainy.
- Polska eksportuje bardzo wiele produktów wrażliwych na wahania koniunktury - twierdzi prof. Belka; takim towarem są na przykład meble. - W przemyśle meblarskim ważny jest przede wszystkim pomysł na nowy produkt - twierdzą Adam i Jerzy Krzanowscy, szefowie firmy Nowy Styl. Dlatego w ich ofercie są krzesła obijane skórą strusia, czy też - dzięki umowom licencyjnym - krzesła z motywami z bajek i filmów Walta Dis- neya. - Zagranicznych klientów (60 proc. produkcji trafia na eksport) przyciągamy naszą mobilnością, dobrym serwisem i obsługą oraz agresywnym marketingiem, gdyż nie możemy konkurować tylko niską ceną produktu; zawsze pojawi się ktoś, kto wyprodukuje taniej - dodają właściciele firmy.
Już niedługo możemy odczuć konsekwencje malejącej ekspansji polskich przedsiębiorstw. O ile w latach 1992-1995 liczba eksporterów zwiększyła się z 30 tys. do 45 tys., o tyle w ostatnich dwóch latach eksportem zainteresowało się jedynie dwa tysiące nowych firm. Niewiele jest przedsiębiorstw chcących wykorzystać każdą okazję do eksportu swoich produktów, nawet jeżeli jego wartość stanowi minimalną część produkcji. Przykładem może być eksport energii - w ciągu ośmiu miesięcy ubiegłego roku polskie elektrownie sprzedały do Austrii i Niemiec 1,5 tys. gigawatogodzin energii elektrycznej, czyli równowartość czterodniowej produkcji.
Poszukiwania nowych rynków zbytu i nowych produktów często doprowadzają do zaskakujących efektów. Okazuje się, że cukrownia Witaszyce jest jedynym na świecie producentem tzw. lanego cukru, używanego przez Arabów do słodzenia herbaty lub kawy (biorą do ust kostkę cukru i popijają gorącym napojem). Za tonę lanego cukru cukrownia otrzymuje około tysiąca dolarów (za zwykły cukier 200 USD). Okazuje się także, że możemy znaleźć niszę na rynku tytoniowym. Papierosy "Mars International" będą pierwszym polskim wyrobem tytoniowym, jaki pojawi się w Unii Europejskiej.
- Sukcesy sportowe, atrakcyjna cena i wysoka jakość to podstawowe czynniki, które zadecydowały o dużym popycie na polskie jachty - mówi Ryszard Borowski, szef stoczni Gemini w Gdańsku. Wielu klientów na Zachodzie nawet nie podejrzewa, że ich jachty powstały w Gdańsku, Ostródzie czy Olecku. Połowa produkcji trafia na eksport. Wartość wyeksportowanych w ubiegłym roku jachtów wynosi 50 mln USD.
Eksperci twierdzą, że wobec ogromnej konkurencji producentów japońskich i koreańskich, jedyną szansą dla polskich stoczni jest budowa statków specjalistycznych. Kontrakt o wartości 200 mln USD na cztery chemikaliowce podpisała Stocznia Szczecińska, zaś Gdańska Stocznia Remontowa modernizuje stare jednostki, przystosowując je do wykonywania skomplikowanych prac podwodnych.
Sztandarowe polskie produkty oferowane w Szwecji to wódka i piwo, ale i one nie znalazły uznania u tamtejszych konsumentów. W sklepach monopolowych sprzedawana jest "Wyborowa" i "Jarzębiak" oraz piwo "Brok" i "Myśliwskie". Polskie produkty zdecydowanie przegrywają jednak z rosyjską "Stoliczną" i "Moskowskoją". W niektórych mniejszych placówkach handlowych (nie należących do największych sieci dystrybucyjnych) można znaleźć polskie przetwory owocowe (dżemy). Są one bardzo tanie i właśnie cena jest jedynym argumentem przemawiającym na ich korzyść. Nasze wędliny, przetwory owocowo-warzywne i soki można kupić niemal wyłącznie w specjalistycznych sklepach sprzedających polską żywność (znajdują się w największych szwedzkich miastach). Zaopatruje się w nich przede wszystkim Polonia, a szwedzcy klienci pojawiają się w nich sporadycznie. W małych sklepach można czasami znaleźć polską porcelanę lub szkło. Ich właściciele skarżą się jednak, że mimo konkurencyjnych cen i atrakcyjnego design tych wyrobów, nabywców odstrasza to, że zostały one wyprodukowane w Polsce.
Nalepka made in Poland nie zachęca do kupna. Rodzimi eksporterzy niechętnie informują o pochodzeniu towarów z obawy, że nie będą się one dobrze sprzedawać. Nasz kraj kojarzony jest ciągle z niską higieną, zacofaniem technologicznym i złym stanem środowiska naturalnego. Bezpieczniej więc sprzedawać pod obcą banderą. W Niemczech dużą popularność zdobył fiat cinquecento, lecz niewielu Niemców kojarzy go z Polską. W przeciwieństwie do seata czy ?Skody, które bezbłędnie rozpoznawane są jako marki hiszpańskie czy czeskie. Polskie tekstylia prawie wyłącznie sprzedawane są pod obcymi markami, głównie niemieckich firm (Hugo Boss, Quelle).
Według szefa polskiego Biura Radcy Handlowego w Kolonii Józefa Olszyńskiego, z Polską kojarzy się niewiele popularnych marek. Jeszcze dziesięć, piętnaście lat temu niemal w każdym sklepie oferowano polską wódkę. Teraz nasz narodowy trunek został wyparty przez marki rosyjskie. Od czasu do czasu można zauważyć "Wyborową" i "Żubrówkę" (sprzedawaną pod nazwą "Grasovka"). Agros i Hortex eksportują soki (głównie jabłkowy) i mrożone owoce (170 mln DM), lecz rozprowadzane są przede wszystkim w dużych pojemnikach i nie są znane pod swoimi markami.
Najlepszym polskim "towarem eksportowym" na rynku amerykańskim nadal jest - zdaniem wysokiej rangi polskiego dyplomaty w Waszyngtonie - były prezydent Lech Wałęsa, którego odczyty przyciągają tłumy publiczności. Zdaniem większości ekspertów, Polska nie wykorzystuje szansy, jaką polskim produktom stwarza amerykański rynek z jego bogactwem, niskimi taryfami celnymi i wielością podmiotów gospodarczych. Pasywne podejście naszych eksporterów można wytłumaczyć ich orientacją na rynek Unii Europejskiej, zaś właściciele mniejszych i drobnych przedsiębiorstw obawiają się ryzyka związanego z wyprawą za ocean.
W efekcie w ostatnich latach nie wzbogaciliśmy naszej oferty na amerykańskim rynku. Nadal króluje na nim wódka, szynka "Krakus" (produkowana na licencji w Stanach Zjednoczonych). Nowością są ozdoby choinkowe. Ten produkt ma szanse, by się stać szlagierem w USA. - Prawie sto procent naszej produkcji trafia na eksport, głównie do USA, Niemiec, Szwajcarii, Danii i Szwecji - informuje Dorota Patalas, prezes Fabryki Ozdób Choinkowych Polskie Szkło w Rakoniewicach. - Dla zachodniego odbiorcy cena produktu nie zawsze jest czynnikiem decydującym o zakupie; liczy się przede wszystkim jakość - dodaje prezes Patalas.
Często tradycyjne polskie produkty sprzedawane są w nowym opakowaniu i pod nowa nazwą. "Wyborowa" praktycznie zniknęła, pojawiły się natomiast "Luk- susowa", "Belvedere" (ok. 30 USD za butelkę - jedna z najdroższych wódek w Stanach Zjednoczonych), "Chopin" i "Original". Można ich skosztować w niektórych luksusowych barach Waszyngtonu i Nowego Jorku. Reklamy wódki "Belvedere" pojawiają się w tygodniku "The New Yorker" i w "The Wall Street Journal" (często tym reklamom towarzyszy zdjęcie chłopa ostrzącego kosę czy też pracownika gorzelni przewożącego na taczkach węgiel drzewny).
Zdaniem Andrzeja M. Łaganowskiego, radcy handlowego ambasady RP, tendencje są bardzo obiecujące i nie należy popadać w kompleksy. W ubiegłym roku zaczęliśmy eksportować do Stanów Zjednoczonych jedenaście nowych produktów, w tym ładowarki, tzw. smart cards, części do turbin parowych - a więc produkty wymagające dużego nakładu pracy i nowoczesnych technologii. W 1998 r. - jak wynika z danych Biura Radcy Handlowego - poważnie wzrósł (w porównaniu z rokiem 1997) eksport produkowanego w Polsce indywidualnego oprogramowania komputerowego (aż o 12,2 mln USD), buldożerów, części do maszyn papierniczych, ozdób świątecznych (wzrost o 4,8 mln USD, części do silników spalinowych, a nawet traktorów z Ursusa i szczególnie "trudnych" w eksporcie produktów żywnościowych (głównie serów twardych).
Polska - mimo poprawy w ubiegłym roku - nadal ma poważny deficyt w wymianie handlowej ze Stanami Zjednoczonymi. Zmniejszył się on z 430 mln USD w 1997 r. do 70 mln USD pod koniec 1998 r. - Atutem polskich przedsiębiorców jest duża Polonia, która może stanowić przyczółek na rynku amerykańskim. Możliwości zwiększenia eksportu istnieją, ale brakuje chętnych. Nie trzeba cudownych rozwiązań, wielkich programów wspierania eksportu - powiedział Andrzej Łaganowski.
W Wielkiej Brytanii sprzedajemy maszyny i urządzenia, części zamienne, kotły, żelazo, żeliwo, stal, metale szlachetne, wyroby jubilerskie (głównie srebro i bursztyn), pojazdy oraz odzież, miedź, tekturę i szkło. Polska eksportuje też sporo telewizorów i odbiorników radiowych, lamp elektronowych i kineskopów. Do listy tej można dołączyć kable, opony, silniki turboodrzutowe, łożyska, papier, meble, nawozy sztuczne, owoce i soki.
Przeciętnemu Anglikowi Polska nie kojarzy się z konkretną marką. Nie tak jak Finlandia (Nokia), Szwecja (Saab, Volvo, Ericsson, Absolut i IKEA), Dania (produkty spożywcze), Włochy (FIAT) czy Hiszpania (miejsce wypoczynku). Chociaż od pewnego czasu nasz kraj stał się atrakcyjny turystycznie dzięki walorom przyrodniczym i względnie niskim cenom. W gazetach jest wiele ofert wyjazdów do Polski (ale Praga i Budapeszt są bardziej atrakcyjne niż Warszawa).
Niemal w każdym sklepie można natomiast kupić sezamki za 22 pensy, a w londyńskich supermarketach także kiełbasę wiejską, czasem myśliwską i kabanosy. Polskiej wódki nie ma prawie wcale. Bardziej popularne są "Smirnoff" i "Absolut". W ofercie domów towarowych znajdują się również polskie wyroby szklane: kieliszki, wazy, dzbany. Po ulicach jeżdżą, dożywając swoich dni, ostatnie polonezy, znane tutaj jako FSO cars. Przez londyńską giełdę metali przechodzi większość polskiej miedzi i srebra, stąd trafia do wielu miejsc na świecie.
Ministerstwo Gospodarki opracowało zasady pomocy finansowej dla polskich firm biorących w tym roku udział w międzynarodowych targach i wystawach. Ministerstwo chce wspomóc małe i średnie przedsiębiorstwa, które nie mają pieniędzy na promocję swojej oferty za granicą. Fundusz promocji eksportu wynosi 22 mln zł, z czego 12 mln zł zostanie przeznaczonych na dofinansowanie udziału w targach. Na największą pomoc mogą liczyć firmy uczestniczące w dziesięciu imprezach targowych, w tym siedmiu odbywających się w Moskwie, St. Petersburgu, Kijowie i Kownie. Funduszy nie wystarczy dla wszystkich chętnych. Pieniądze nie zastąpią jednak towarów, którymi możemy zdobyć zagraniczne rynki.
Wysoki deficyt handlowy jest cechą każdej gospodarki w okresie transformacji, ale wielkość polskiego deficytu zaczyna budzić niepokój, tym bardziej że towarzyszy mu kilka zjawisk o charakterze strukturalnym. Znaczną część naszego importu stanowią dobra inwestycyjne i zaopatrzeniowe, a równocześnie nadal nie mamy nowych produktów jednoznacznie kojarzących się z naszym krajem. Ilu klientów w Europie Zachodniej wie, że na przykład fiat cinquecento (dawniej) i fiat seicento (obecnie) są produkowane jedynie w Polsce? Ilu właścicieli volkswagena, opla, forda ma świadomość, że w ich samochodzie chłodnica, zagłówki, części do układów klimatyzacyjnych, pasów bezpieczeństwa, wiązki elektryczne pochodzą z Polski? W motoryzacji ulokowano co piąty dolar zainwestowany w Polsce, ale równocześnie ten dział gospodarki "wypracował" w ubiegłym roku 2 mld USD deficytu w obrotach handlowych. Czy 6 mld USD zainwestowanych w Polsce spowoduje, że za kilka lat będziemy więcej samochodów i akcesoriów motoryzacyjnych eksportowali niż importowali?
Słabością naszej oferty handlowej jest wysoki udział (ok. 50 proc.) towarów o niskim stopniu przetworzenia. Zarabiamy na tym niewiele, gdyż ceny wielu surowców na światowych giełdach są najniższe od dwudziestu lat. Z powodu wysokich kosztów produkcji z eksportera węgla stajemy się jego importerem; szacuje się, że w ubiegłym roku sprowadzono do Polski 5 mln t węgla z Rosji i Ukrainy.
- Polska eksportuje bardzo wiele produktów wrażliwych na wahania koniunktury - twierdzi prof. Belka; takim towarem są na przykład meble. - W przemyśle meblarskim ważny jest przede wszystkim pomysł na nowy produkt - twierdzą Adam i Jerzy Krzanowscy, szefowie firmy Nowy Styl. Dlatego w ich ofercie są krzesła obijane skórą strusia, czy też - dzięki umowom licencyjnym - krzesła z motywami z bajek i filmów Walta Dis- neya. - Zagranicznych klientów (60 proc. produkcji trafia na eksport) przyciągamy naszą mobilnością, dobrym serwisem i obsługą oraz agresywnym marketingiem, gdyż nie możemy konkurować tylko niską ceną produktu; zawsze pojawi się ktoś, kto wyprodukuje taniej - dodają właściciele firmy.
Już niedługo możemy odczuć konsekwencje malejącej ekspansji polskich przedsiębiorstw. O ile w latach 1992-1995 liczba eksporterów zwiększyła się z 30 tys. do 45 tys., o tyle w ostatnich dwóch latach eksportem zainteresowało się jedynie dwa tysiące nowych firm. Niewiele jest przedsiębiorstw chcących wykorzystać każdą okazję do eksportu swoich produktów, nawet jeżeli jego wartość stanowi minimalną część produkcji. Przykładem może być eksport energii - w ciągu ośmiu miesięcy ubiegłego roku polskie elektrownie sprzedały do Austrii i Niemiec 1,5 tys. gigawatogodzin energii elektrycznej, czyli równowartość czterodniowej produkcji.
Poszukiwania nowych rynków zbytu i nowych produktów często doprowadzają do zaskakujących efektów. Okazuje się, że cukrownia Witaszyce jest jedynym na świecie producentem tzw. lanego cukru, używanego przez Arabów do słodzenia herbaty lub kawy (biorą do ust kostkę cukru i popijają gorącym napojem). Za tonę lanego cukru cukrownia otrzymuje około tysiąca dolarów (za zwykły cukier 200 USD). Okazuje się także, że możemy znaleźć niszę na rynku tytoniowym. Papierosy "Mars International" będą pierwszym polskim wyrobem tytoniowym, jaki pojawi się w Unii Europejskiej.
- Sukcesy sportowe, atrakcyjna cena i wysoka jakość to podstawowe czynniki, które zadecydowały o dużym popycie na polskie jachty - mówi Ryszard Borowski, szef stoczni Gemini w Gdańsku. Wielu klientów na Zachodzie nawet nie podejrzewa, że ich jachty powstały w Gdańsku, Ostródzie czy Olecku. Połowa produkcji trafia na eksport. Wartość wyeksportowanych w ubiegłym roku jachtów wynosi 50 mln USD.
Eksperci twierdzą, że wobec ogromnej konkurencji producentów japońskich i koreańskich, jedyną szansą dla polskich stoczni jest budowa statków specjalistycznych. Kontrakt o wartości 200 mln USD na cztery chemikaliowce podpisała Stocznia Szczecińska, zaś Gdańska Stocznia Remontowa modernizuje stare jednostki, przystosowując je do wykonywania skomplikowanych prac podwodnych.
Sztandarowe polskie produkty oferowane w Szwecji to wódka i piwo, ale i one nie znalazły uznania u tamtejszych konsumentów. W sklepach monopolowych sprzedawana jest "Wyborowa" i "Jarzębiak" oraz piwo "Brok" i "Myśliwskie". Polskie produkty zdecydowanie przegrywają jednak z rosyjską "Stoliczną" i "Moskowskoją". W niektórych mniejszych placówkach handlowych (nie należących do największych sieci dystrybucyjnych) można znaleźć polskie przetwory owocowe (dżemy). Są one bardzo tanie i właśnie cena jest jedynym argumentem przemawiającym na ich korzyść. Nasze wędliny, przetwory owocowo-warzywne i soki można kupić niemal wyłącznie w specjalistycznych sklepach sprzedających polską żywność (znajdują się w największych szwedzkich miastach). Zaopatruje się w nich przede wszystkim Polonia, a szwedzcy klienci pojawiają się w nich sporadycznie. W małych sklepach można czasami znaleźć polską porcelanę lub szkło. Ich właściciele skarżą się jednak, że mimo konkurencyjnych cen i atrakcyjnego design tych wyrobów, nabywców odstrasza to, że zostały one wyprodukowane w Polsce.
Nalepka made in Poland nie zachęca do kupna. Rodzimi eksporterzy niechętnie informują o pochodzeniu towarów z obawy, że nie będą się one dobrze sprzedawać. Nasz kraj kojarzony jest ciągle z niską higieną, zacofaniem technologicznym i złym stanem środowiska naturalnego. Bezpieczniej więc sprzedawać pod obcą banderą. W Niemczech dużą popularność zdobył fiat cinquecento, lecz niewielu Niemców kojarzy go z Polską. W przeciwieństwie do seata czy ?Skody, które bezbłędnie rozpoznawane są jako marki hiszpańskie czy czeskie. Polskie tekstylia prawie wyłącznie sprzedawane są pod obcymi markami, głównie niemieckich firm (Hugo Boss, Quelle).
Według szefa polskiego Biura Radcy Handlowego w Kolonii Józefa Olszyńskiego, z Polską kojarzy się niewiele popularnych marek. Jeszcze dziesięć, piętnaście lat temu niemal w każdym sklepie oferowano polską wódkę. Teraz nasz narodowy trunek został wyparty przez marki rosyjskie. Od czasu do czasu można zauważyć "Wyborową" i "Żubrówkę" (sprzedawaną pod nazwą "Grasovka"). Agros i Hortex eksportują soki (głównie jabłkowy) i mrożone owoce (170 mln DM), lecz rozprowadzane są przede wszystkim w dużych pojemnikach i nie są znane pod swoimi markami.
Najlepszym polskim "towarem eksportowym" na rynku amerykańskim nadal jest - zdaniem wysokiej rangi polskiego dyplomaty w Waszyngtonie - były prezydent Lech Wałęsa, którego odczyty przyciągają tłumy publiczności. Zdaniem większości ekspertów, Polska nie wykorzystuje szansy, jaką polskim produktom stwarza amerykański rynek z jego bogactwem, niskimi taryfami celnymi i wielością podmiotów gospodarczych. Pasywne podejście naszych eksporterów można wytłumaczyć ich orientacją na rynek Unii Europejskiej, zaś właściciele mniejszych i drobnych przedsiębiorstw obawiają się ryzyka związanego z wyprawą za ocean.
W efekcie w ostatnich latach nie wzbogaciliśmy naszej oferty na amerykańskim rynku. Nadal króluje na nim wódka, szynka "Krakus" (produkowana na licencji w Stanach Zjednoczonych). Nowością są ozdoby choinkowe. Ten produkt ma szanse, by się stać szlagierem w USA. - Prawie sto procent naszej produkcji trafia na eksport, głównie do USA, Niemiec, Szwajcarii, Danii i Szwecji - informuje Dorota Patalas, prezes Fabryki Ozdób Choinkowych Polskie Szkło w Rakoniewicach. - Dla zachodniego odbiorcy cena produktu nie zawsze jest czynnikiem decydującym o zakupie; liczy się przede wszystkim jakość - dodaje prezes Patalas.
Często tradycyjne polskie produkty sprzedawane są w nowym opakowaniu i pod nowa nazwą. "Wyborowa" praktycznie zniknęła, pojawiły się natomiast "Luk- susowa", "Belvedere" (ok. 30 USD za butelkę - jedna z najdroższych wódek w Stanach Zjednoczonych), "Chopin" i "Original". Można ich skosztować w niektórych luksusowych barach Waszyngtonu i Nowego Jorku. Reklamy wódki "Belvedere" pojawiają się w tygodniku "The New Yorker" i w "The Wall Street Journal" (często tym reklamom towarzyszy zdjęcie chłopa ostrzącego kosę czy też pracownika gorzelni przewożącego na taczkach węgiel drzewny).
Zdaniem Andrzeja M. Łaganowskiego, radcy handlowego ambasady RP, tendencje są bardzo obiecujące i nie należy popadać w kompleksy. W ubiegłym roku zaczęliśmy eksportować do Stanów Zjednoczonych jedenaście nowych produktów, w tym ładowarki, tzw. smart cards, części do turbin parowych - a więc produkty wymagające dużego nakładu pracy i nowoczesnych technologii. W 1998 r. - jak wynika z danych Biura Radcy Handlowego - poważnie wzrósł (w porównaniu z rokiem 1997) eksport produkowanego w Polsce indywidualnego oprogramowania komputerowego (aż o 12,2 mln USD), buldożerów, części do maszyn papierniczych, ozdób świątecznych (wzrost o 4,8 mln USD, części do silników spalinowych, a nawet traktorów z Ursusa i szczególnie "trudnych" w eksporcie produktów żywnościowych (głównie serów twardych).
Polska - mimo poprawy w ubiegłym roku - nadal ma poważny deficyt w wymianie handlowej ze Stanami Zjednoczonymi. Zmniejszył się on z 430 mln USD w 1997 r. do 70 mln USD pod koniec 1998 r. - Atutem polskich przedsiębiorców jest duża Polonia, która może stanowić przyczółek na rynku amerykańskim. Możliwości zwiększenia eksportu istnieją, ale brakuje chętnych. Nie trzeba cudownych rozwiązań, wielkich programów wspierania eksportu - powiedział Andrzej Łaganowski.
W Wielkiej Brytanii sprzedajemy maszyny i urządzenia, części zamienne, kotły, żelazo, żeliwo, stal, metale szlachetne, wyroby jubilerskie (głównie srebro i bursztyn), pojazdy oraz odzież, miedź, tekturę i szkło. Polska eksportuje też sporo telewizorów i odbiorników radiowych, lamp elektronowych i kineskopów. Do listy tej można dołączyć kable, opony, silniki turboodrzutowe, łożyska, papier, meble, nawozy sztuczne, owoce i soki.
Przeciętnemu Anglikowi Polska nie kojarzy się z konkretną marką. Nie tak jak Finlandia (Nokia), Szwecja (Saab, Volvo, Ericsson, Absolut i IKEA), Dania (produkty spożywcze), Włochy (FIAT) czy Hiszpania (miejsce wypoczynku). Chociaż od pewnego czasu nasz kraj stał się atrakcyjny turystycznie dzięki walorom przyrodniczym i względnie niskim cenom. W gazetach jest wiele ofert wyjazdów do Polski (ale Praga i Budapeszt są bardziej atrakcyjne niż Warszawa).
Niemal w każdym sklepie można natomiast kupić sezamki za 22 pensy, a w londyńskich supermarketach także kiełbasę wiejską, czasem myśliwską i kabanosy. Polskiej wódki nie ma prawie wcale. Bardziej popularne są "Smirnoff" i "Absolut". W ofercie domów towarowych znajdują się również polskie wyroby szklane: kieliszki, wazy, dzbany. Po ulicach jeżdżą, dożywając swoich dni, ostatnie polonezy, znane tutaj jako FSO cars. Przez londyńską giełdę metali przechodzi większość polskiej miedzi i srebra, stąd trafia do wielu miejsc na świecie.
Ministerstwo Gospodarki opracowało zasady pomocy finansowej dla polskich firm biorących w tym roku udział w międzynarodowych targach i wystawach. Ministerstwo chce wspomóc małe i średnie przedsiębiorstwa, które nie mają pieniędzy na promocję swojej oferty za granicą. Fundusz promocji eksportu wynosi 22 mln zł, z czego 12 mln zł zostanie przeznaczonych na dofinansowanie udziału w targach. Na największą pomoc mogą liczyć firmy uczestniczące w dziesięciu imprezach targowych, w tym siedmiu odbywających się w Moskwie, St. Petersburgu, Kijowie i Kownie. Funduszy nie wystarczy dla wszystkich chętnych. Pieniądze nie zastąpią jednak towarów, którymi możemy zdobyć zagraniczne rynki.
Więcej możesz przeczytać w 10/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.