Na Stadionie Narodowym wystąpił brytyjski zespół Coldplay – młodsze i łagodniejsze U2 tworzące muzykę, która sprawdza się w reklamach butów do biegania. Lider zespołu poruszony atmosferą powiedział, że nie chce opuszczać Warszawy. I dobrze, niech występuje w niej co tydzień. Może wtedy Stadion Narodowy wyjdzie na zero.
Zespół Lao Che, który onegdaj wstrząsnął Polską swoim historyczno-rockowym albumem „Powstanie Warszawskie”, powróci w październiku krążkiem o tytule „Soundtrack”. Na płycie, jak podaje wydawca, mają się znaleźć rock, funk, elektronika, hip-hop, improwizacje i Bóg jeden wie co jeszcze. Za Lao Che nie przepadam, ale kibicuję, bo to zespół dzielny i uczciwy. Mam nadzieję, że fani wybaczą, jeśli granie funku i hip-hopu wyjdzie im ciut gorzej niż powstańcze impresje.
Monika Richardson, osoba zagubiona we własnym języku, pisze na blogu, że pytanie o bycie feministką jest równie naładowane emocjonalnie, co pytanie o bycie Żydem albo krewnym pedofila. To zdanie z gatunku tyleż enigmatycznych, co piorunujących. Mam propozycję. Niech Monika wraz ze swoim podobnie naładowanym intelektualnie kompanem Michałem Figurskim dostaną wspólny program w telewizji. Tytuł: „Zrozumcie nas. Błagamy”.
Marihuanowych coming outów ciąg dalszy. Krzysztof Krawczyk wyznał w „Super Expressie”, że nie odmawia gandzi, a w życiu smakował wszystkiego co nielegalne poza heroiną. Pan Krzysztof to człowiek wierzący i porządny, a nie zgniły libertyn w rodzaju Ramony Jackowskiej, więc jego deklaracja ma w batalii o depenalizację trawy wagę parostatku. A poza tym, przypalić z Krawczykiem – to jest coś. Dobre zło tygodnia
Z kategorii Międzynarodowe Sukcesy. „Kac Wawa”, który był dla polskiego kina tym, czym afera Rywina dla polskiej polityki, został okrzyknięty najgorszym filmem świata w 3D przez portal Stereoscopy News. Tutaj oklaski, fanfary i wręczenie Krzyża Zasługi dla całej ekipy. A poważnie, cieszę się z tego wyróżnienia. Z „Kac Wawą” jest jak ze zbrodniami wojennymi – o tak potwornym wstydzie powinien dowiedzieć się cały świat, a my nie możemy nigdy zapomnieć.
Monika Richardson, osoba zagubiona we własnym języku, pisze na blogu, że pytanie o bycie feministką jest równie naładowane emocjonalnie, co pytanie o bycie Żydem albo krewnym pedofila. To zdanie z gatunku tyleż enigmatycznych, co piorunujących. Mam propozycję. Niech Monika wraz ze swoim podobnie naładowanym intelektualnie kompanem Michałem Figurskim dostaną wspólny program w telewizji. Tytuł: „Zrozumcie nas. Błagamy”.
Marihuanowych coming outów ciąg dalszy. Krzysztof Krawczyk wyznał w „Super Expressie”, że nie odmawia gandzi, a w życiu smakował wszystkiego co nielegalne poza heroiną. Pan Krzysztof to człowiek wierzący i porządny, a nie zgniły libertyn w rodzaju Ramony Jackowskiej, więc jego deklaracja ma w batalii o depenalizację trawy wagę parostatku. A poza tym, przypalić z Krawczykiem – to jest coś. Dobre zło tygodnia
Z kategorii Międzynarodowe Sukcesy. „Kac Wawa”, który był dla polskiego kina tym, czym afera Rywina dla polskiej polityki, został okrzyknięty najgorszym filmem świata w 3D przez portal Stereoscopy News. Tutaj oklaski, fanfary i wręczenie Krzyża Zasługi dla całej ekipy. A poważnie, cieszę się z tego wyróżnienia. Z „Kac Wawą” jest jak ze zbrodniami wojennymi – o tak potwornym wstydzie powinien dowiedzieć się cały świat, a my nie możemy nigdy zapomnieć.
Więcej możesz przeczytać w 39/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.