Bartosz Janiszewski: Od czego zacznie pan sprzątanie bałaganu w polskiej piłce po wygraniu wyborów?
Roman Kosecki: Na pewno trzeba ocieplić wizerunek, żeby kibice nie reagowali na hasło „PZPN” w taki sposób jak do tej pory. Będę w siedzibie związku od rana do wieczora i będę musiał znać każdą decyzję. Zależy mi też na współpracy z kibicami, żeby Tomek Zimoch nie musiał w radiu namawiać ich do szycia flagi. Mają swoje stowarzyszenia, trzeba się na nich otworzyć.
Co pan ma dla piłkarzy?
Nowy system szkolenia, ale to nie będzie system hiszpański czy francuski, tylko polski. Umówmy się, nasz styl gry nie jest oparty na długim utrzymywaniu się przy piłce, tylko na kontratakach. Chcę, żeby powstał model szkolenia, który będzie dostosowany do naszych warunków. Mamy świetnych zawodników, ale chciałbym, żeby tak funkcjonował cały system, a nie tylko pojedynczy piłkarze. Mam sporo doświadczeń w tym temacie, prowadzę od lat swoją szkółkę, zresztą właśnie skończyłem trening z dzieciakami. Wiem, że najważniejsze będzie wybranie dobrych trenerów, którzy będą potrafili taki system stworzyć.
Doświadczenie z trzech kadencji w Sejmie przydało się panu w walce o głosy działaczy?
Zebrałem 35 głosów poparcia, najwięcej ze wszystkich kandydatów, ale zdaję sobie sprawę, że czeka mnie jeszcze ogromna praca nad przekonaniem 118 delegatów, którzy za miesiąc będą wybierać prezesa.
Nie boi się pan tego? To może być... niezdrowe.
Będę jeździł po kraju, już to zresztą robiłem, zbierając poparcie. W niektórych miejscach byłem po raz pierwszy w życiu. Fajnie jest zobaczyć z bliska, jak pracują ludzie w niższych ligach.
Jeśli wygra pan wybory, pański syn Jakub, piłkarz Legii Warszawa, będzie musiał wyjechać do zagranicznego klubu, żeby nie mówiono, że syn prezesa dostaje fory od sędziów i trenerów.
Staram się, żeby Kuba był jak najdalej od moich spraw. On ma zajmować się graniem w piłkę. Myślę, że wszyscy to rozumieją. Nigdy nie przynosiłem polityki do domu, chciałbym też, by piłki było w nim jak najmniej.
Roman Kosecki: Na pewno trzeba ocieplić wizerunek, żeby kibice nie reagowali na hasło „PZPN” w taki sposób jak do tej pory. Będę w siedzibie związku od rana do wieczora i będę musiał znać każdą decyzję. Zależy mi też na współpracy z kibicami, żeby Tomek Zimoch nie musiał w radiu namawiać ich do szycia flagi. Mają swoje stowarzyszenia, trzeba się na nich otworzyć.
Co pan ma dla piłkarzy?
Nowy system szkolenia, ale to nie będzie system hiszpański czy francuski, tylko polski. Umówmy się, nasz styl gry nie jest oparty na długim utrzymywaniu się przy piłce, tylko na kontratakach. Chcę, żeby powstał model szkolenia, który będzie dostosowany do naszych warunków. Mamy świetnych zawodników, ale chciałbym, żeby tak funkcjonował cały system, a nie tylko pojedynczy piłkarze. Mam sporo doświadczeń w tym temacie, prowadzę od lat swoją szkółkę, zresztą właśnie skończyłem trening z dzieciakami. Wiem, że najważniejsze będzie wybranie dobrych trenerów, którzy będą potrafili taki system stworzyć.
Doświadczenie z trzech kadencji w Sejmie przydało się panu w walce o głosy działaczy?
Zebrałem 35 głosów poparcia, najwięcej ze wszystkich kandydatów, ale zdaję sobie sprawę, że czeka mnie jeszcze ogromna praca nad przekonaniem 118 delegatów, którzy za miesiąc będą wybierać prezesa.
Nie boi się pan tego? To może być... niezdrowe.
Będę jeździł po kraju, już to zresztą robiłem, zbierając poparcie. W niektórych miejscach byłem po raz pierwszy w życiu. Fajnie jest zobaczyć z bliska, jak pracują ludzie w niższych ligach.
Jeśli wygra pan wybory, pański syn Jakub, piłkarz Legii Warszawa, będzie musiał wyjechać do zagranicznego klubu, żeby nie mówiono, że syn prezesa dostaje fory od sędziów i trenerów.
Staram się, żeby Kuba był jak najdalej od moich spraw. On ma zajmować się graniem w piłkę. Myślę, że wszyscy to rozumieją. Nigdy nie przynosiłem polityki do domu, chciałbym też, by piłki było w nim jak najmniej.
Więcej możesz przeczytać w 40/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.