Mitt Romney powiedział w czasie debaty z Barackiem Obamą, że uaktywnienie małych przedsiębiorstw, które są źródłem sukcesów i sercem Ameryki, spowoduje szybszy rozwój kraju. A co jest najlepszym sposobem na kryzys w naszym? Debaty. Mnogość ich może oszołomić każdego człowieka, ot choćby tylko z tego powodu, że nikt nie był świadom, ilu mamy wybitnych ekonomistów. Tak wielu, że obojętnie która partia zorganizuje spotkanie, to skład dyskutujących się nie powtórzy. Chyba że na każde z nich byłby zapraszany minister finansów, ale tego nie za bardzo chcą zapraszać, ponieważ w odróżnieniu od Leszka Millera, który dawno temu powiedział: „Nie jest ważne, jak się zaczyna, tylko jak się kończy”, uważa, że nieważne, jak się kończy, ważne, by zapłacić VAT tuż po wystawieniu faktury. Dlatego wpływów z tego podatku jest coraz mniej, tak jak i małych przedsiębiorstw, o które troszczy się Mitt Romney w USA i nikt w naszym kraju. Ważne, że chociaż ekonomistów nie ubywa, a to, co zapamiętałem z debat, to tylko, że prawie każdy z nich zaczynał swoje wywody od słów: – Ja uważam, że...
Sojusz Lewicy, który zorganizował swoją, chce zwiększyć podatki bogatym. Biednym od tego nie przybędzie, co najwyżej poprawi samopoczucie, a bogaci będą mieli mniej na inwestycje i tym samym znowu ubędzie VAT i przedsiębiorstw. Sojusz przypomina mi czasami takiego karczmarza w Berdyczowie, do którego zawitał znany bogacz Rosen i zasiadając do kolacji, zamówił jajecznicę. Kiedy przyszło do płacenia rachunku, okazało się, że ta kosztuje 100 rubli.
– Powiedz mi, czy jajka są tu aż taką rzadkością, że aż tyle kosztują? – zapytał. – Jajka nie – odpowiedział karczmarz. – Tylko milionerzy.
Tak czy inaczej idzie kryzys, który dopadł nawet świat mody, do tej pory odporny na takie wstrząsy. Okazało się, że modelki też muszą zaciskać pasa, co brzmi nawet dosyć zabawnie, ale nie dla nich. Zamiast 10 tys. dolarów lub euro za dzień pracy mogą dostać nawet połowę tego. A to powoduje u nich stres, a w czasie stresu najczęściej sięgamy po jedzenie, a jedzenie tuczy i te biedne panienki zamiast ważyć 47 kilogramów, przekroczą nawet 50 albo i 55, a wtedy będą już za grube, żeby wychodzić na wybieg i stracą jeszcze więcej. I tak upadnie cała moda i zaczniemy się ubierać normalnie. A jak się ubierać normalnie, to pokaże nowy kreator mody. Ja uważam, że nawet ekonomistom.
Sojusz Lewicy, który zorganizował swoją, chce zwiększyć podatki bogatym. Biednym od tego nie przybędzie, co najwyżej poprawi samopoczucie, a bogaci będą mieli mniej na inwestycje i tym samym znowu ubędzie VAT i przedsiębiorstw. Sojusz przypomina mi czasami takiego karczmarza w Berdyczowie, do którego zawitał znany bogacz Rosen i zasiadając do kolacji, zamówił jajecznicę. Kiedy przyszło do płacenia rachunku, okazało się, że ta kosztuje 100 rubli.
– Powiedz mi, czy jajka są tu aż taką rzadkością, że aż tyle kosztują? – zapytał. – Jajka nie – odpowiedział karczmarz. – Tylko milionerzy.
Tak czy inaczej idzie kryzys, który dopadł nawet świat mody, do tej pory odporny na takie wstrząsy. Okazało się, że modelki też muszą zaciskać pasa, co brzmi nawet dosyć zabawnie, ale nie dla nich. Zamiast 10 tys. dolarów lub euro za dzień pracy mogą dostać nawet połowę tego. A to powoduje u nich stres, a w czasie stresu najczęściej sięgamy po jedzenie, a jedzenie tuczy i te biedne panienki zamiast ważyć 47 kilogramów, przekroczą nawet 50 albo i 55, a wtedy będą już za grube, żeby wychodzić na wybieg i stracą jeszcze więcej. I tak upadnie cała moda i zaczniemy się ubierać normalnie. A jak się ubierać normalnie, to pokaże nowy kreator mody. Ja uważam, że nawet ekonomistom.
Więcej możesz przeczytać w 41/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.