Stan posiadania
Najwyższa Izba Kontroli Janusz Wojciechowski, prezes. Powołany na sześcioletnią kadencję w czerwcu 1995 r. Wcześniej był sędzią Sądu Najwyższego, podsekretarzem stanu w Urzędzie Rady Ministrów i posłem PSL. Polskie Radio SA Ryszard Miazek, prezes zarządu. Stanowisko objął w styczniu 2000 r. Wcześniej był m.in. prezesem TVP SA, rzecznikiem prasowym PSL, rzecznikiem premiera Waldemara Pawlaka. Stanisław Kolbusz, wiceprezes zarządu. Powołany na stanowisko w styczniu 2000 r. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji Jan Sęk - powołany przez Senat w kwietniu 1997 r. Jego kadencja upływa w kwietniu 2003 r. Od lipca ubiegłego roku pełni funkcję wiceprzewodniczącego rady. Był senatorem PSL. Michał Strąk - powołany przez Sejm RP w kwietniu 1995 r. Jego kadencja upływa w kwietniu 2001 r. Był ministrem-szefem URM w rządzie Waldemara Pawlaka, posłem na Sejm II kadencji. TVP SA Marian Zalewski, członek zarządu. W latach 1996-1998 był wiceprzewodniczącym rady nadzorczej TVP SA. Sprawuje m.in. nadzór nad Telewizyjną Agencją Informacyjną. Tadeusz Skoczek, członek zarządu. Wcześniej był członkiem rady nadzorczej Radia Kraków i przewodniczącym rady nadzorczej Wydawnictwa Ludowego. Nadzoruje m.in. regionalne ośrodki telewizji.
Polskie Stronnictwo Ludowe ma dziś w społeczeństwie 8-9 proc. zwolenników; partię tę w najlepszych dla niej latach popierało nie więcej niż kilkanaście procent Polaków. PSL - jak żadna inna partia - potrafiło jednak zadbać o synekury dla swoich działaczy, o utrzymanie pozostałego po czasach PRL majątku, umiejętnie zamieniało swoje polityczne poparcie na stanowiska w zarządach i radach nadzorczych spółek skarbu państwa, w rządowych agencjach i funduszach celowych. Udzielnym księstwem ludowców było dawne województwo płockie, skąd wywodzili się między innymi były prezes partii Waldemar Pawlak i były marszałek Senatu Adam Struzik. Tam PSL miało wpływy w zarządzie przemysłowego giganta - Petrochemii Płock. Tam żadna poważna decyzja nie mogła zapaść bez zgody ludowców. PSL - mimo że rządzi teraz tylko w niektórych sejmikach samorządowych - paradoksalnie zachowało wiele wpływowych stanowisk. Ten wilczy apetyt ludowców na posady dostrzega nawet ich tradycyjny elektorat. - Nasze badania dowodzą, że chłopi uważają ludowców za nieskutecznych, niezdolnych do wypracowania racjonalnego programu gospodarczego oraz głęboko skorumpowanych - mówi dr Radosław Markowski z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
PSL już dawno stało się partią kadrową, zbudowaną na starych PRL-owskich układach i nowych doraźnych koalicjach tworzonych w atmosferze politycznych przetargów. Przykładem takiego przetargu była umowa z rządzącym obecnie AWS, dotycząca obsady stanowiska prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. PSL zgodziło się poprzeć kandydata AWS w zamian za obsadzenie swoimi ludźmi - Ryszardem Miazkiem i Stanisławem Kolbuszem - władz Polskiego Radia SA.
PSL-owski rodowód niektórych urzędników NIK miał zapewne wpływ na pozbycie się z tej instytucji niewygodnych ludzi. Jako że mianowanych pracowników trudno usuwać, przeprowadzano reorganizacje. W ten sposób Bogdan Dziubek, dyrektor Departamentu Handlu Zagranicznego i Służby Zagranicznej, przestał na przykład decydować o kontrolach w instytucjach odpowiedzialnych za poręczenia eksportowe w handlu ze Wschodem. A to właśnie Dziubek doprowadził do wykrycia nieprawidłowości w tych przedsięwzięciach i winą za to obarczył między innymi Lesława Podkańskiego. Przypomnijmy, że ludowcy forsowali wspieranie handlu ze Wschodem, gdyż interesy na tym terenie robili głównie biznesmeni powiązani z ich partią. Objęcie handlu ze Wschodem rządowymi gwarancjami było pomysłem poznańskiego biznesmena Piotra Bykowskiego (doradcy premiera Waldemara Pawlaka) oraz jego znajomego Lesława Podkańskiego, ówczesnego ministra współpracy gospodarczej z zagranicą. W 1994 r. ten ostatni zdecydował, by akcje spółek giełdowych, którymi dysponowało MWGzZ, wniesiono do powołanej w tym celu Agencji Rozwoju Gospodarczego. W efekcie kontrolę nad wniesionym majątkiem (ponad 400 mln zł) przejęła grupa ludzi związanych z PSL. Gdy jesienią 1995 r. do Płocka wkroczył główny specjalista kontroli państwowej Konrad Tomaszewski, ujawniono, że z pieniędzy WFOŚiGW wyremontowano siedzibę sejmiku samorządowego, którego delegatem był marszałek Adam Struzik. Spore kwoty przekazano też na konto majątku w Luszynie, gdzie bywali Waldemar Pawlak, wojewoda Krzysztof Kołach, Adam Struzik oraz zaprzyjaźnieni z nimi biznesmeni. Konrad Tomaszewski ujawnił też, że przez pewien czas wojewoda płocki piastował stanowisko przewodniczącego rady nadzorczej funduszu ochrony środowiska. Nadzorował więc przepływ pieniędzy, które sam - z racji pełnionego urzędu - przekazywał funduszowi z budżetu. Gdy ujawniono te fakty, kontrolę natychmiast przerwano. "Wnioski pokontrolne dotyczące działalności wojewody Kołacha napisano za moimi plecami. To wbrew prawu" - stwierdził potem Konrad Tomaszewski. - Ludowcy mają świadomość, że ich elektorat jest bardzo niestabilny. Badania identyfikacji partyjnej ujawniły, że w 1997 r. tylko 37 proc. zwolenników PSL głosowało na tę partię. Dlatego głównym ich dylematem jest petryfikacja starego układu partyjnego i w miarę możliwości poszerzanie go o nowe obszary - uważa dr Radosław Markowski. Potwierdza to opinia Michała Strąka, szefa Urzędu Rady Ministrów w rządzie Waldemara Pawlaka, który "czystki" w strukturach administracyjno-gospodarczych uzasadniał następująco: "To normalne, przez ostatnie cztery lata młodzi gniewni robili reformę, której nie można było przeprowadzić ze starymi urzędnikami. Teraz oni powracają do nowych struktur, aby to wszystko uporządkować".
Najwięcej ma PSL do uporządkowania w publicznych środkach przekazu. To o tyle dziwne, że osoby związane z tą partią nie mogą się pochwalić choćby jednym sukcesem w mediach, osiągniętym w warunkach normalnej, rynkowej konkurencji. To jednak nie przeszkadza, by od lat współdecydowali o publicznych mediach: do niedawna o telewizji, gdzie nadal mają niewspółmierne wpływy, a cały czas o Polskim Radiu, gdzie Stanisława Popiołka zastąpił niedawno Ryszard Miazek, były szef TVP. Przyczyną zmian w Polskim Radiu było opublikowanie listu Ryszarda Ochwata, jednego z dyrektorów; szczegółowo opisywał w nim, jak wzmocnić obecność ludowców na antenie i w jaki sposób PSL-owscy działacze mają zdobywać stanowiska w radiu. Tego nie mógł tolerować nawet prezes z nominacji PSL. Odwołał Ochwata, lecz wkrótce sam stracił stanowisko. Teraz radiem rządzi - obok Ryszarda Miazka, do niedawna rzecznika partii - Stanisław Kolbusz, zaufany człowiek lidera PSL Jarosława Kalinowskiego. W dziewięcioosobowej radzie nadzorczej TVP wciąż zasiada trzech członków PSL. W pięcioosobowym zarządzie telewizji pozostało dwóch ludowców: Tadeusz Skoczek i Marian Zalewski. Drugiemu z nich Jacek Maziarski, były dyrektor programowy TAI, zarzucił w sierpniu 1999 r., że naciska na dziennikarzy i wydawców programów informacyjnych, aby częściej mówili o PSL. I mówili. Przykładem są częste, kilkuminutowe relacje z konferencji prasowych liderów partii, którzy od miesięcy nie mają nic nowego do zakomunikowania. PSL wykreowała też w telewizji Władysława Serafina, szefa kółek rolniczych, który miał być przeciwwagą dla rosnących na wsi wpływów Andrzeja Leppera, szefa Samoobrony. Ludowcy mają duże wpływy w sieci banków spółdzielczych, a przez wiele lat decydowali o składzie zarządu wielkiego Banku Gospodarki Żywnościowej. Do końca sierpnia 1998 r. prezesem BGŻ był Kazimierz Olesiak, były szef ZSL, wicepremier w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Od półtora roku szefem tego banku jest Michał Machlejd, były działacz kółek rolniczych, pracownik BGŻ od 1985 r., w zarządzie od 1989 r. Od wielu lat część warszawskiej siedziby partii jest podnajmowana temu bankowi. PSL otrzymuje z tego tytułu kilka milionów złotych rocznie. Kolejne kilka milionów pochodzi z podnajmowania lokali w terenowych siedzibach partii. W 1998 r. dochody PSL z wynajmu lokali wyniosły 8,7 mln zł, co stanowi ponad 82 proc. wszystkich dochodów partii. Co ciekawe, budynek przy ul. Grzybowskiej formalnie nie należy do PSL - jest on własnością gminy Warszawa Centrum. Ludowcy uparcie twierdzą jednak, że nieruchomość jest ich własnością i co jakiś czas składają wnioski o przekazanie jej partii. - Poparcie dla PSL ustabilizowało się dziś na poziomie ok. 8 proc., gdyż populistyczne hasła są szybko weryfikowane przez rolników, a wizjonerów, którzy chcieli wprowadzać strukturalne zmiany, partia się pozbyła. W takiej sytuacji nie należy się dziwić, że ludowcy "lepią się" do stanowisk - mówi dr Markowski. Nie wiadomo dokładnie, jaki jest rzeczywisty stan posiadania PSL. Zarówno w centrali, jak i w oddziałach wojewódzkich odmawiano nam informacji na ten temat. Wiadomo na przykład, że pod koniec rządów SLD-PSL masowo mianowano PSL-owskich dyrektorów generalnych urzędów wojewódzkich. Ustawa o służbie cywilnej zabrania urzędnikom państwowym przynależności partyjnej, więc wielu nominatów występowało z PSL, ale nadal łączą ich z partią silne więzi. Sporo sympatyków chłopskiej partii powinno jeszcze pracować w NFI, swego czasu licznie obsadzanych przez ludowców. O sile PSL świadczy też przykład Mazowieckiej Kasy Chorych. Gdy doszło tam do wymiany dyrektorów, rada kasy - zdominowana przez PSL i SLD - nie pozwoliła, aby odchodzącym stała się krzywda. Pozostali na równie dobrze płatnych stanowiskach.
Polskie Stronnictwo Ludowe ma dziś w społeczeństwie 8-9 proc. zwolenników; partię tę w najlepszych dla niej latach popierało nie więcej niż kilkanaście procent Polaków. PSL - jak żadna inna partia - potrafiło jednak zadbać o synekury dla swoich działaczy, o utrzymanie pozostałego po czasach PRL majątku, umiejętnie zamieniało swoje polityczne poparcie na stanowiska w zarządach i radach nadzorczych spółek skarbu państwa, w rządowych agencjach i funduszach celowych. Udzielnym księstwem ludowców było dawne województwo płockie, skąd wywodzili się między innymi były prezes partii Waldemar Pawlak i były marszałek Senatu Adam Struzik. Tam PSL miało wpływy w zarządzie przemysłowego giganta - Petrochemii Płock. Tam żadna poważna decyzja nie mogła zapaść bez zgody ludowców. PSL - mimo że rządzi teraz tylko w niektórych sejmikach samorządowych - paradoksalnie zachowało wiele wpływowych stanowisk. Ten wilczy apetyt ludowców na posady dostrzega nawet ich tradycyjny elektorat. - Nasze badania dowodzą, że chłopi uważają ludowców za nieskutecznych, niezdolnych do wypracowania racjonalnego programu gospodarczego oraz głęboko skorumpowanych - mówi dr Radosław Markowski z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
PSL już dawno stało się partią kadrową, zbudowaną na starych PRL-owskich układach i nowych doraźnych koalicjach tworzonych w atmosferze politycznych przetargów. Przykładem takiego przetargu była umowa z rządzącym obecnie AWS, dotycząca obsady stanowiska prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. PSL zgodziło się poprzeć kandydata AWS w zamian za obsadzenie swoimi ludźmi - Ryszardem Miazkiem i Stanisławem Kolbuszem - władz Polskiego Radia SA.
PSL-owski rodowód niektórych urzędników NIK miał zapewne wpływ na pozbycie się z tej instytucji niewygodnych ludzi. Jako że mianowanych pracowników trudno usuwać, przeprowadzano reorganizacje. W ten sposób Bogdan Dziubek, dyrektor Departamentu Handlu Zagranicznego i Służby Zagranicznej, przestał na przykład decydować o kontrolach w instytucjach odpowiedzialnych za poręczenia eksportowe w handlu ze Wschodem. A to właśnie Dziubek doprowadził do wykrycia nieprawidłowości w tych przedsięwzięciach i winą za to obarczył między innymi Lesława Podkańskiego. Przypomnijmy, że ludowcy forsowali wspieranie handlu ze Wschodem, gdyż interesy na tym terenie robili głównie biznesmeni powiązani z ich partią. Objęcie handlu ze Wschodem rządowymi gwarancjami było pomysłem poznańskiego biznesmena Piotra Bykowskiego (doradcy premiera Waldemara Pawlaka) oraz jego znajomego Lesława Podkańskiego, ówczesnego ministra współpracy gospodarczej z zagranicą. W 1994 r. ten ostatni zdecydował, by akcje spółek giełdowych, którymi dysponowało MWGzZ, wniesiono do powołanej w tym celu Agencji Rozwoju Gospodarczego. W efekcie kontrolę nad wniesionym majątkiem (ponad 400 mln zł) przejęła grupa ludzi związanych z PSL. Gdy jesienią 1995 r. do Płocka wkroczył główny specjalista kontroli państwowej Konrad Tomaszewski, ujawniono, że z pieniędzy WFOŚiGW wyremontowano siedzibę sejmiku samorządowego, którego delegatem był marszałek Adam Struzik. Spore kwoty przekazano też na konto majątku w Luszynie, gdzie bywali Waldemar Pawlak, wojewoda Krzysztof Kołach, Adam Struzik oraz zaprzyjaźnieni z nimi biznesmeni. Konrad Tomaszewski ujawnił też, że przez pewien czas wojewoda płocki piastował stanowisko przewodniczącego rady nadzorczej funduszu ochrony środowiska. Nadzorował więc przepływ pieniędzy, które sam - z racji pełnionego urzędu - przekazywał funduszowi z budżetu. Gdy ujawniono te fakty, kontrolę natychmiast przerwano. "Wnioski pokontrolne dotyczące działalności wojewody Kołacha napisano za moimi plecami. To wbrew prawu" - stwierdził potem Konrad Tomaszewski. - Ludowcy mają świadomość, że ich elektorat jest bardzo niestabilny. Badania identyfikacji partyjnej ujawniły, że w 1997 r. tylko 37 proc. zwolenników PSL głosowało na tę partię. Dlatego głównym ich dylematem jest petryfikacja starego układu partyjnego i w miarę możliwości poszerzanie go o nowe obszary - uważa dr Radosław Markowski. Potwierdza to opinia Michała Strąka, szefa Urzędu Rady Ministrów w rządzie Waldemara Pawlaka, który "czystki" w strukturach administracyjno-gospodarczych uzasadniał następująco: "To normalne, przez ostatnie cztery lata młodzi gniewni robili reformę, której nie można było przeprowadzić ze starymi urzędnikami. Teraz oni powracają do nowych struktur, aby to wszystko uporządkować".
Najwięcej ma PSL do uporządkowania w publicznych środkach przekazu. To o tyle dziwne, że osoby związane z tą partią nie mogą się pochwalić choćby jednym sukcesem w mediach, osiągniętym w warunkach normalnej, rynkowej konkurencji. To jednak nie przeszkadza, by od lat współdecydowali o publicznych mediach: do niedawna o telewizji, gdzie nadal mają niewspółmierne wpływy, a cały czas o Polskim Radiu, gdzie Stanisława Popiołka zastąpił niedawno Ryszard Miazek, były szef TVP. Przyczyną zmian w Polskim Radiu było opublikowanie listu Ryszarda Ochwata, jednego z dyrektorów; szczegółowo opisywał w nim, jak wzmocnić obecność ludowców na antenie i w jaki sposób PSL-owscy działacze mają zdobywać stanowiska w radiu. Tego nie mógł tolerować nawet prezes z nominacji PSL. Odwołał Ochwata, lecz wkrótce sam stracił stanowisko. Teraz radiem rządzi - obok Ryszarda Miazka, do niedawna rzecznika partii - Stanisław Kolbusz, zaufany człowiek lidera PSL Jarosława Kalinowskiego. W dziewięcioosobowej radzie nadzorczej TVP wciąż zasiada trzech członków PSL. W pięcioosobowym zarządzie telewizji pozostało dwóch ludowców: Tadeusz Skoczek i Marian Zalewski. Drugiemu z nich Jacek Maziarski, były dyrektor programowy TAI, zarzucił w sierpniu 1999 r., że naciska na dziennikarzy i wydawców programów informacyjnych, aby częściej mówili o PSL. I mówili. Przykładem są częste, kilkuminutowe relacje z konferencji prasowych liderów partii, którzy od miesięcy nie mają nic nowego do zakomunikowania. PSL wykreowała też w telewizji Władysława Serafina, szefa kółek rolniczych, który miał być przeciwwagą dla rosnących na wsi wpływów Andrzeja Leppera, szefa Samoobrony. Ludowcy mają duże wpływy w sieci banków spółdzielczych, a przez wiele lat decydowali o składzie zarządu wielkiego Banku Gospodarki Żywnościowej. Do końca sierpnia 1998 r. prezesem BGŻ był Kazimierz Olesiak, były szef ZSL, wicepremier w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Od półtora roku szefem tego banku jest Michał Machlejd, były działacz kółek rolniczych, pracownik BGŻ od 1985 r., w zarządzie od 1989 r. Od wielu lat część warszawskiej siedziby partii jest podnajmowana temu bankowi. PSL otrzymuje z tego tytułu kilka milionów złotych rocznie. Kolejne kilka milionów pochodzi z podnajmowania lokali w terenowych siedzibach partii. W 1998 r. dochody PSL z wynajmu lokali wyniosły 8,7 mln zł, co stanowi ponad 82 proc. wszystkich dochodów partii. Co ciekawe, budynek przy ul. Grzybowskiej formalnie nie należy do PSL - jest on własnością gminy Warszawa Centrum. Ludowcy uparcie twierdzą jednak, że nieruchomość jest ich własnością i co jakiś czas składają wnioski o przekazanie jej partii. - Poparcie dla PSL ustabilizowało się dziś na poziomie ok. 8 proc., gdyż populistyczne hasła są szybko weryfikowane przez rolników, a wizjonerów, którzy chcieli wprowadzać strukturalne zmiany, partia się pozbyła. W takiej sytuacji nie należy się dziwić, że ludowcy "lepią się" do stanowisk - mówi dr Markowski. Nie wiadomo dokładnie, jaki jest rzeczywisty stan posiadania PSL. Zarówno w centrali, jak i w oddziałach wojewódzkich odmawiano nam informacji na ten temat. Wiadomo na przykład, że pod koniec rządów SLD-PSL masowo mianowano PSL-owskich dyrektorów generalnych urzędów wojewódzkich. Ustawa o służbie cywilnej zabrania urzędnikom państwowym przynależności partyjnej, więc wielu nominatów występowało z PSL, ale nadal łączą ich z partią silne więzi. Sporo sympatyków chłopskiej partii powinno jeszcze pracować w NFI, swego czasu licznie obsadzanych przez ludowców. O sile PSL świadczy też przykład Mazowieckiej Kasy Chorych. Gdy doszło tam do wymiany dyrektorów, rada kasy - zdominowana przez PSL i SLD - nie pozwoliła, aby odchodzącym stała się krzywda. Pozostali na równie dobrze płatnych stanowiskach.
Więcej możesz przeczytać w 8/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.