Dlaczego mała firma J&S wciąż pozostaje monopolistą w dostawach ropy do naszego kraju?
W Polsce monopol na dostawy ropy naftowej, jednego z najważniejszych surowców strategicznych, przyznano małej, nie znanej w branży firmie, należącej do dwóch trzydziestokilkuletnich byłych obywateli dawnego ZSRR. W krótkim czasie firma ta uzyskała wielkie uznanie u potentatów naszego przemysłu naftowego, posłów, wysokich urzędników państwowych, samorządowców. Kariera w amerykańskim stylu? Być może. Problemem jest to, że w cywilizowanym kraju nie sposób z dnia na dzień zmonopolizować ważnego segmentu rynku. Małe firmy zarejestrowane w rajach podatkowych zazwyczaj nie otrzymują tam państwowych kontraktów wartych miliardy dolarów. A tak stało się z cypryjską spółką, gdy szefem Petrochemii był Konrad Jaskóła, i praktyka ta jest do dziś kontynuowana. Czym tłumaczyć niebywały sukces firmy J&S w Polsce? Jak to się dzieje, że bronią jej przedstawiciele przeciwnych opcji politycznych? Ile na pozycji monopolisty zarabia cypryjska firma i z kim się dzieli zyskami? Odpowiedź na te pytania próbowaliśmy znaleźć w dokumentach. Bezskutecznie. Najważniejsze informacje skrywa tajemnica handlowa.
W 1993 r. do Petrochemii Płock wpłynęła oferta małej cypryjskiej firmy J&S Service and Investment Ltd. (na Cyprze wystarczy mieć 2 tys. USD, żeby zarejestrować spółkę prawa handlowego), której biuro mieściło się w dwupokojowym mieszkaniu w Larnace. Władze Petrochemii zgodziły się na jej pośrednictwo w dostawach ok. 70 proc. ropy naftowej sprowadzanej do tej rafinerii (pisaliśmy o tym w 1999 r. w numerze 51.). W negocjacjach płockiej firmy z J&S od samego początku uczestniczył jej dyrektor ds. handlowych, a później członek zarządu, który - podobnie jak właściciele J&S - przez dłuższy czas przebywał na terenie byłego ZSRR. Studiował między innymi w Instytucie Ropy Naftowej i Chemii w Baku.
W tajemniczych okolicznościach - nie sposób tego wyjaśnić wskutek zaginięcia niektórych dokumentów - przyszli właściciele cypryjskiej firmy otrzymali polskie obywatelstwo (wcześniej byli obywatelami Ukrainy, a do Polski przyjechali z Niemiec, gdzie na początku lat 90. kierowali spółką TM Team). Z polskimi paszportami w kieszeni (i posiadając stosowną zgodę NBP) pojechali do Larnaki, gdzie zarejestrowali J&S Service and Investment Ltd. Dwa lata później założyli w Warszawie spółkę córkę (J&S Energy sp. z o.o.), która de facto przejęła obowiązki firmy matki (zawiera w jej imieniu umowy, choć przedstawiciele spółki twierdzą, że z importem ropy nie mają nic wspólnego). W lipcu 1996 r. J&S Energy sp. z o.o. przekształciła się w J&S Energy SA, a jej kapitał podwyższono z 250 tys. zł do 830 tys. zł. Ponad 99 proc. akcji J&S Energy SA należy do firmy cypryjskiej oraz imiennie do jej właścicieli, czyli Grzegorza Jankilewicza i Włodzimierza Smołokowskiego. Właściciele są jednocześnie w radzie nadzorczej spółki. W ubiegłym roku Polski Koncern Naftowy, w którego skład weszła Petrochemia Płock, zapłacił cypryjskiej spółce około miliarda dolarów za dostarczaną do Polski ropę. W 1998 r. Petrochemia - w piśmie do Ministerstwa Paliw i Energetyki Federacji Rosyjskiej - usankcjonowała monopolistyczną pozycję J&S Service and Investment Ltd. w Polsce co najmniej do 2002 r. "Spółka J&S Service and Investment Ltd. jest handlowym partnerem naszej firmy w zakresie dostaw ropy. (...) Spółka J&S posiada pełnomocnictwa do współpracy z ministerstwami, przedsiębiorstwami transportowymi, koordynatorami i kompaniami naftowymi Federacji Rosyjskiej w celu zapewnienia dostaw ropy do Petrochemii" - napisał członek zarządu Petrochemii Płock Adam Dyląg. Cypryjska firma dostarcza też ok. 75 proc. ropy do Rafinerii Gdańskiej. Nie odebrany przez obu kontrahentów surowiec spółka J&S gromadzi w bazie magazynowej w Gdańsku, należącej do Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych (PERN). W efekcie polski rynek naftowy jest uzależniony od jednego podmiotu gospodarczego, nie widać też zbyt energicznych działań zmierzających do dywersyfikacji tego rynku. Tymczasem monopol jednego dostawcy nie był wcale potrzebny - można było na przykład kupować ropę na giełdzie w Rotterdamie lub poprzez rosyjskie firmy OAO Sidanco lub Lukoil, dla których spółka J&S jest tylko pośrednikiem.
Kilka lat temu pewne aspekty współpracy Petrochemii Płock i firmy J&S zainteresowały organa ścigania. Płocka policja i prokuratura od końca 1996 r. prowadziły dochodzenie w sprawie niezgodnego z prawem podwójnego fakturowania dostaw oleju opałowego i różnego rodzaju substancji chemicznych eksportowanych przez Petrochemię. Interes polegał na tym, że inne faktury przedstawiano polskim, a inne zagranicznym władzom celnym. Prawdziwą, wyższą kwotę podawano w Polsce, gdyż na wywóz tych substancji i tak obowiązywała zerowa stawka celna. Niższe kwoty (o około dwunastu dolarów za tonę) podawano natomiast zagranicznym celnikom. Chodziło o to, by zapłacić jak najmniejsze cło. W trakcie dochodzenia okazało się, że jednym z największych odbiorców podwójnie fakturowanych towarów była firma J&S Service and Investment Ltd. Co więcej, za te same surowce wystawiano jej rachunki mniej więcej o 15 proc. niższe niż innym firmom zagranicznym, dawano jej też korzystniejsze terminy płatności. Postępowania w tej sprawie nie zakończono do dziś. Przy okazji tego dochodzenia mazowieccy policjanci próbowali się dowiedzieć czegoś więcej o właścicielach J&S. Nie udało im się, gdyż odmówiono im wglądu w akta paszportowe. O odmowie zajęcia się sprawą przez fiskus zadecydował z kolei jeden z ówczesnych dyrektorów w Ministerstwie Finansów. Wkrótce po wydaniu tej decyzji został on członkiem rady nadzorczej Petrochemii Płock. Obecnie zasiada w radzie nadzorczej PKN.
W latach 1993-1999 cypryjska firma umocniła swoją pozycję głównego dostawcy ropy naftowej do Polski. W tym czasie ani Petrochemia, ani Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych, które dysponuje siecią przesyłową, nie zdywersyfikowały dostatecznie dostaw tego surowca. Mało tego, kiedy w zeszłym roku pojawiły się techniczne możliwości przesyłania większej ilości ropy, nie znaleziono innego dostawcy, lecz powiększono wielkość zakupów w firmie J&S. W pierwszym półroczu 1999 r. cypryjska spółka dostarczyła PKN ponad 80 proc. kupionej w tym czasie ropy. Wprawdzie pod koniec grudnia ubiegłego roku Polski Koncern Naftowy podpisał umowę z niemiecką firmą BMP Trading GmbH na dostawę w 2000 r. 1,86 mln ton ropy wartej 250 mln USD, ale kontrakt ten niewiele zmienia w strukturze dostaw. Na przykład - tylko w pierwszym półroczu ubiegłego roku PKN kupił od cypryjskiego dostawcy ponad 4,1 mln ton ropy naftowej. Paliwo kupione od BMP Trading GmbH będzie stanowić ok. 14 proc. tegorocznego zapotrzebowania koncernu. Prawie całą pozostałą ropę dostarczy J&S. Przy tym niemiecka firma - podobnie jak spółka J&S - również oferuje rosyjską ropę, tłoczoną do Polski tym samym rurociągiem "Przyjaźń". BMP Trading została zarejestrowana w Monachium, ale jej założyciele i właściciele pochodzą z byłego ZSRR. Sprowadzanie do Polski ropy naftowej z Rosji bez zgody spółki J&S jest w praktyce bardzo trudne. W zasadzie wszystkie dostawy realizowane są poprzez rurociąg "Przyjaźń" oraz rurociąg "Pomorski" (z Płocka do Rafinerii Gdańskiej). Największym problemem jest więc nie zawarcie kontraktu z polskim odbiorcą, ale zapewnienie sobie dostępu do rurociągu. A nie jest to łatwe. Dzięki ogromnym kontraktom zawartym z polskimi firmami priorytetowo traktuje się dostawy ropy należącej do spółki J&S. Przesyłanie paliwa należącego do innych dostawców jest więc praktycznie zależne od zgody tej firmy, co zapewnia jej odpowiednie porozumienie z PERN. Muszą się z nią liczyć nawet największe rosyjskie kompanie naftowe. Ropę do Polski mogłaby na przykład eksportować bezpośrednio firma OAO Sidanco, która jest generalnym rosyjskim koordynatorem dostaw tego surowca do naszego kraju, lecz na mocy pisma wysłanego w 1998 r. przez Petrochemię Płock do rosyjskiego Ministerstwa Paliw i Energetyki, powinna to uzgodnić ze spółką J&S. Już wcześniej, w 1996 r., pięć największych rosyjskich kompanii podpisało zobowiązania do współpracy ze spółką z Cypru.
Choć Polski Koncern Naftowy ma podpisane z J&S umowy opiewające na miliardy dolarów, kierownictwo tego przedsiębiorstwa niechętnie rozmawia o swoich związkach z cypryjską firmą. Prezes PKN Andrzej Modrzejewski odmówił nam rozmowy na ten temat. Podobnie zareagowało kierownictwo Rafinerii Gdańskiej, która kontraktuje pozostałe 20 proc. ropy sprowadzanej do naszego kraju. - Tak zadecydowało kierownictwo i już - mówi Ewa Sielicka, rzecznik prasowy Rafinerii Gdańskiej. Tymczasem po naszej grudniowej publikacji otrzymaliśmy liczne sygnały, że także Rafineria stwarzała cypryjskiej firmie nadzwyczaj korzystne warunki działania w Polsce. "Rafineria Gdańska SA jest w około 75 proc. uzależniona od dostaw poprzez tę firmę. Według naszych informacji, kontrola zalecona przez Naftę Polską SA (nadrzędną wobec Rafinerii) i radę nadzorczą Rafinerii wykazała wiele poważnych nieprawidłowości w zawieraniu kontraktów ze stroną rosyjską, co w konsekwencji rodziło duże wątpliwości co do faktycznych intencji zarządu przy zawieraniu tych kontraktów" - napisał Andrzej Voigt, koordynator zespołu ds. gospodarki w Instytucie Lecha Wałęsy.
- Zakupy ropy naftowej przez Rafinerię Gdańską SA odbywają się na zasadach wolnego rynku. O wyborze oferty decydują przede wszystkim zaproponowane warunki cenowe - informuje Ewa Sielicka. Czy ceny proponowane polskim odbiorcom przez firmę J&S uzasadniają jej wyjątkową pozycję na polskim rynku? Ceny tony ropy Brent, oferowanej na przykład na giełdzie w Rotterdamie, były w ostatnich latach często przeciętnie o kilka dolarów niższe od cen umieszczanych przez Petrochemię Płock w zgłoszeniach celnych. Poza tym przyznanie monopolistycznej pozycji jednej firmie jest de facto sankcjonowaniem dyktatu dostawcy, mimo że podaż jest obecnie tak duża, iż nabywca może przebierać w konkurencyjnych ofertach i powinien to robić. Dlaczego nie postępuje tak ani Polski Koncern Naftowy, ani Rafineria Gdańska? Przecież niektóre z firm, które w ostatnich latach oferowały Petrochemii (a później PKN) i Rafinerii Gdańskiej dostawy surowca, proponowały lepsze warunki finansowe. Skutek jest taki, że co kilka dni drożeje w Polsce benzyna i jest to całkowicie niezależne od wahań cen na światowych rynkach.
Więcej możesz przeczytać w 8/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.