Oko za oko

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na pograniczu izraelsko-libańskim znów toczy się "pełzająca wojna"
 W akcjach bojowników Hezbollahu od początku roku zginęło sześciu izraelskich żołnierzy i jeden z dowódców sprzymierzonej z Izraelem Armii Południowego Libanu (SLA). Nie przypadkiem wojownicy "partii boga" uaktywnili się w czasie toczących się z oporami rozmów izraelsko-syryjskich. Rząd Baraka poczuł się przyciśnięty do muru. Z jednej strony, kolejne sukcesy Hezbollahu uniemożliwiłyby wycofanie się z honorem z południowego Libanu. Z drugiej - narastające straty spowodowały wzrost nacisków społecznych na jak najszybsze "wyjście z libańskiego bagna". Ostatecznie Barak, zapewniwszy sobie poparcie USA, nakazał przeprowadzenie kilku odwetowych ataków lotniczych. Izrael uważa, że Hezbollahem steruje Syria, de facto kontrolująca sytuację w Libanie. Zdaniem ekspertów izraelskich, Damaszek w zamian za wstrzymanie akcji Hezbollahu chciałby wymusić na Baraku zwrot wzgórz Golan i zgodę na dalszą obecność syryjską w Libanie. Dlatego niepokój Damaszku budzą deklaracje Baraka, że najpóźniej do lipca wycofa wojska z południa Libanu, choćby nawet do tego czasu nie zawarto porozumienia pokojowego z Syrią. Damaszek chce tego uniknąć, dlatego toleruje ataki Hezbollahu na Izrael, chcąc unaocznić Barakowi, iż bez Syrii żadne rozstrzygnięcia w Libanie nie są możliwe.

Więcej możesz przeczytać w 8/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: