Nazwę tę dla naszego stadionu wymyślił w „Szkle kontaktowym” mój kolega, najpopularniejszy obecnie piosenkarz w kraju, Artur Andrus. Najpopularniejszy, ponieważ jego krążek „Myśliwiecka” od kilku miesięcy jest na czele listy najchętniej kupowanych płyt w Polsce. Pochodzący z niej przebój „Piłem w Spale, spałem w Pile” w wakacje był śpiewany nawet przez pielgrzymów wędrujących do Częstochowy, które to miasto zdecydowało się na in vitro wcześniej niż Sejm i pan premier. Zdecydowało się dlatego, że jego prezydentem jest członek SLD. W tej sytuacji nie dziwmy się, patrząc tylko na ten niewielki fragment naszej obecnej historii, że rozsuwany dach, chluba Stadionu Narodowego, jest zamykany wtedy, gdy świeci słońce, i otwierany, gdy pada deszcz. Inny wariant byłby tylko zaprzeczeniem obowiązującej u nas logiki, która polega na robieniu sobie i wszystkim wbrew. To jest standard. Gorzej, gdy przyjdzie te kanony wyłuszczyć społeczeństwu. Pani ministra Joanna Mucha nie zabiera głosu, bo zapadła się pod stadion. Pan minister sprawiedliwości Jarosław Gowin powiedział, że sytuacja w ten wtorkowy dżdżysty wieczór przypomina mu kabaret i Monty Pythona, co jest absolutnie nie do zaakceptowania, ponieważ kabareciarze najczęściej wiedzą, co mówią, bo mówią o tym, co widzą, a Monty Python słynął przede wszystkim z perfekcji i precyzji. Rozsunięty dach w dzień, w którym wszyscy meteorolodzy we wszystkich telewizjach ostrzegali przed dużymi opadami, przypomina mi raczej filmy Barei. W sprawie Narodowego zabrał głos także poseł Joński z SLD, który obojętnie na jaki temat się odezwie, czy historii, czy rzeczywistości, zawsze brzmi tak, jakby to było jońskiego roku. A sam pan prezes Jarosław Kaczyński powiedział, tradycyjnie zresztą, że Stadion Narodowy przypomina mu rząd. Tylko nie powiedział, też tradycyjnie, dlaczego. Czy z powodu tego, że zbyt otwarty, czy że nie do końca zamknięty, czy niedostatecznie zatopiony. Ale pan prezes zazwyczaj operuje takimi zagadkami, że tylko sam zna na nie odpowiedź.
Jeżeli kogokolwiek w tej aferze mi szkoda, to tylko piłkarzy, którzy też nie kochają, jak im pada podczas meczu, kibiców koczujących przez całą noc w samochodach i na dworcach i tych dwóch mołojców, którzy tak rozładowali atmosferę na trybunach, że kibicom odeszła ochota spuścić komuś wp..., a którzy za swój wyczyn otrzymali dwuletni zakaz pojawiania się na stadionach. Ten zakaz powinien dożywotnio dotyczyć tych, którzy nie potrafili poradzić sobie z dachem.
Jeżeli kogokolwiek w tej aferze mi szkoda, to tylko piłkarzy, którzy też nie kochają, jak im pada podczas meczu, kibiców koczujących przez całą noc w samochodach i na dworcach i tych dwóch mołojców, którzy tak rozładowali atmosferę na trybunach, że kibicom odeszła ochota spuścić komuś wp..., a którzy za swój wyczyn otrzymali dwuletni zakaz pojawiania się na stadionach. Ten zakaz powinien dożywotnio dotyczyć tych, którzy nie potrafili poradzić sobie z dachem.
Więcej możesz przeczytać w 43/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.