Lektury z czasów dzieciństwa przekonały nas, że najlepszymi tropicielami śladów są Indianie. A najlepszym z Indian był dzielny Winnetou. Wódz Apaczów potrafił swym bystrym wzrokiem z odległości kilometra wypatrzyć złamaną gałązkę, a ślady końskich kopyt rozpoznawał nawet na autostradzie do New Jersey czy własnym pośladku.
Innym słynnym tropicielem był londyński detektyw Sherlock Holmes, który posługując się trzymaną w kieszeni surduta dedukcją i zmysłem błyskawicznego rozpoznawania śladów, potrafił odgadnąć, do kogo należą znalezione w mieszkaniu zwłoki. Nim policja to odkryła, Sherlock już wiedział, że zwłoki należą do denata. W PRL był jeszcze dzielny porucznik Borewicz, czyli "07 zgłoś się”, który jak tropił złodzieja, to znalazł go, zanim ten zdążył pomyśleć o jakimkolwiek przestępstwie. Dzięki porucznikowi miał o czym myśleć w więzieniu.
Dziś są jednak lepsi badacze śladów od wszystkich wymienionych. To tropiciele skupieni wokół prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Grupa ta podlega ścisłej konspiracji, na wzór z czasów powstania styczniowego. Jest tak ściśle zakonspirowana, że do tej pory nikt – nie tylko świat nauki czy mediów, ale nawet kot prezesa – nie wiedział o jej istnieniu.
Po tym jak obecność resztek materiałów wybuchowych we wraku tupolewa okazała się bzdurą, prezes Kaczyński oznajmił, że "mamy własne badania”. To był pierwszy sygnał, że zakamuflowany oddział supertropicieli istnieje. Z czasem dowiedzieliśmy się, że tropiciele pracują już nie tylko nad rozwikłaniem przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. i że zakres tropienia jest niezwykle szeroki – obejmuje bowiem wszystkich tych, którychPiS uważa za agentów Niemiec, Rosji czy Księstwa Monako.
Nam udało się dotrzeć do wstępnego raportu zespołu tropicieli prezesa PiS, którzy dzięki specjalistycznym narzędziom, takim jak młotek, śrubokręt czy łopata, odkryli bulwersujące resztki tajemniczych substancji na odzieży wysokich przedstawicieli rządowych. Jako pierwsi w kosmosie publikujemy najbardziej pikantne fragmenty tego wstrząsającego raportu.
"Na żakiecie Joanny Muchy odkryto resztki mokrej trawy ze Stadionu Narodowego”. Wniosek: minister Mucha przypalała trawę z Palikotem w fajce wodnej. "Na mankietach marynarki premiera Donalda Tuska odkryto resztki cukru pudru oraz jego własny siwy włos”. Wniosek: premier między posiedzeniami rządu prawdopodobnie udusił jakąś blondynkę w cukierni.
Innym słynnym tropicielem był londyński detektyw Sherlock Holmes, który posługując się trzymaną w kieszeni surduta dedukcją i zmysłem błyskawicznego rozpoznawania śladów, potrafił odgadnąć, do kogo należą znalezione w mieszkaniu zwłoki. Nim policja to odkryła, Sherlock już wiedział, że zwłoki należą do denata. W PRL był jeszcze dzielny porucznik Borewicz, czyli "07 zgłoś się”, który jak tropił złodzieja, to znalazł go, zanim ten zdążył pomyśleć o jakimkolwiek przestępstwie. Dzięki porucznikowi miał o czym myśleć w więzieniu.
Dziś są jednak lepsi badacze śladów od wszystkich wymienionych. To tropiciele skupieni wokół prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Grupa ta podlega ścisłej konspiracji, na wzór z czasów powstania styczniowego. Jest tak ściśle zakonspirowana, że do tej pory nikt – nie tylko świat nauki czy mediów, ale nawet kot prezesa – nie wiedział o jej istnieniu.
Po tym jak obecność resztek materiałów wybuchowych we wraku tupolewa okazała się bzdurą, prezes Kaczyński oznajmił, że "mamy własne badania”. To był pierwszy sygnał, że zakamuflowany oddział supertropicieli istnieje. Z czasem dowiedzieliśmy się, że tropiciele pracują już nie tylko nad rozwikłaniem przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. i że zakres tropienia jest niezwykle szeroki – obejmuje bowiem wszystkich tych, którychPiS uważa za agentów Niemiec, Rosji czy Księstwa Monako.
Nam udało się dotrzeć do wstępnego raportu zespołu tropicieli prezesa PiS, którzy dzięki specjalistycznym narzędziom, takim jak młotek, śrubokręt czy łopata, odkryli bulwersujące resztki tajemniczych substancji na odzieży wysokich przedstawicieli rządowych. Jako pierwsi w kosmosie publikujemy najbardziej pikantne fragmenty tego wstrząsającego raportu.
"Na żakiecie Joanny Muchy odkryto resztki mokrej trawy ze Stadionu Narodowego”. Wniosek: minister Mucha przypalała trawę z Palikotem w fajce wodnej. "Na mankietach marynarki premiera Donalda Tuska odkryto resztki cukru pudru oraz jego własny siwy włos”. Wniosek: premier między posiedzeniami rządu prawdopodobnie udusił jakąś blondynkę w cukierni.
Więcej możesz przeczytać w 45/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.