Jak trotyl wybuchał w „Rzeczpospolitej” i dlaczego zabił redaktora Gmyza – opowiada Grzegorz Hajdarowicz, właściciel pisma.
Piotr Najsztub: Gdzie zastała pana wiadomość o powstaniu głośnego już tekstu o trotylu w „Rzeczpospolitej”?
Grzegorz Hajdarowicz: W moim ulubionym mieście europejskim, w Barcelonie.
Zadzwonił redaktor naczelny, że będzie taki tekst, a pan zapytał: „Przyjeżdżać czy nie przyjeżdżać?”.
Inaczej. Dzwoni naczelny i mówi, bardzo oględnie, jakby obawiając się tego, co mówi, że ma tekst oparty na czterech sprawdzonych źródłach, zweryfikowanych, jest też po rozmowie z prokuratorem generalnym w sprawie najważniejszego śledztwa w kraju i niestety z potwierdzeniem, jakiego nikt się nie spodziewał.
Która jest wtedy godzina?
Około piętnastej czterdzieści pięć.
Tekst ma się ukazać nazajutrz. Co pan mu mówi?
Przez pierwszą chwilę nic nie mówię. Siedzę wtedy na Rambla de Catalunya, w tapas barze z żoną, z dziećmi, jemy lunch, jemy tapasy, piję wino.
Dopada pana poczucie odpowiedzialności wydawcy?
Tak. On prosi, żebym pojawił się w Polsce. Mieliśmy i tak niebawem wrócić do Polski, ale do Krakowa. Oczywiście po takiej informacji jestem w szoku. Że rzecz, w którą osobiście nie wierzę, nagle okazała się...
Grzegorz Hajdarowicz: W moim ulubionym mieście europejskim, w Barcelonie.
Zadzwonił redaktor naczelny, że będzie taki tekst, a pan zapytał: „Przyjeżdżać czy nie przyjeżdżać?”.
Inaczej. Dzwoni naczelny i mówi, bardzo oględnie, jakby obawiając się tego, co mówi, że ma tekst oparty na czterech sprawdzonych źródłach, zweryfikowanych, jest też po rozmowie z prokuratorem generalnym w sprawie najważniejszego śledztwa w kraju i niestety z potwierdzeniem, jakiego nikt się nie spodziewał.
Która jest wtedy godzina?
Około piętnastej czterdzieści pięć.
Tekst ma się ukazać nazajutrz. Co pan mu mówi?
Przez pierwszą chwilę nic nie mówię. Siedzę wtedy na Rambla de Catalunya, w tapas barze z żoną, z dziećmi, jemy lunch, jemy tapasy, piję wino.
Dopada pana poczucie odpowiedzialności wydawcy?
Tak. On prosi, żebym pojawił się w Polsce. Mieliśmy i tak niebawem wrócić do Polski, ale do Krakowa. Oczywiście po takiej informacji jestem w szoku. Że rzecz, w którą osobiście nie wierzę, nagle okazała się...
Więcej możesz przeczytać w 46/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.