Czy Polska jest przygotowana na przyjęcie uchodźców z Kosowa?
"Polska może przyjąć około dwóch tysięcy Albańczyków z Kosowa" - poinformował Janusz Tomaszewski wicepremier i szef MSWiA. Już kilkanaście państw zadeklarowało wolę przyjęcia 180 tys. uchodźców. Tymczasem przedstawiciele NATO oceniają że w ciągu trzech tygodni Kosowo opuściło 470 tys. osób. - Jesteśmy bardzo wdzięczni za deklarację przyjęcia albańskich uchodźców w Polsce. Uważam jednak że jeszcze lepiej byłoby gdyby Polska stworzyła i finansowała takie ośrodki w Albanii lub Macedonii. Wówczas moi ziomkowie którzy tyle już wycierpieli uniknęliby stresów związanych z aklimatyzacją w zupełnie nowym kraju. Gdy tylko Kosowo stanie się bezpieczne wszyscy zadeklarują chęć powrotu do swoich domów - mówi dr Gani Zekaj przewodniczący Towarzystwa Polsko-Albańskiego.
- Jak tylko skończy się wojna chcielibyśmy wrócić do Kosowa bo tam jest nasza ojczyzna. Chcemy wrócić choć nie mamy do czego - przekonuje Fetah Krasniqi albański uchodźca z Kosowa który wraz z żoną Sadije i synem Albanem przyjechał do Polski jeszcze przed rozpoczęciem nalotów NATO na Jugosławię. Od kilku tygodni cała rodzina czeka na decyzję polskich władz w Centralnym Ośrodku Recepcyjnym dla Uchodźców w Podkowie Leśnej - Dębaku. Jak ocenia Amnesty International w ostatnim dziesięcioleciu podwoiła się liczba uchodźców. Obecnie już 15 mln ludzi szuka azylu za granicą uciekając przed przemocą wojnami i prześladowaniami. Dalszych 25-30 mln osób zdecydowało się na migracje we własnych krajach. Z kolei Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) oblicza że po świecie tuła się 48 mln osób. Najwięcej z Afganistanu (2 7 mln) Bośni i Hercegowiny (700 tys.) Iraku (630 tys.) i Liberii (480 tys.). Agendy ONZ zainteresowały się losami ok. 22 mln osób choć pomóc mogą tylko niewielkiej ich części. Reszta zdana jest na łaskę rządów i akceptację społeczeństw krajów do których uciekają. "Żaden człowiek nie jest wyspą i nie jest nią też żadne państwo. Gwałcenie ludzkich praw nie jest wewnętrzną sprawą jakiegokolwiek rządu"- stwierdził minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek podczas 55 sesji Komisji Praw Człowieka ONZ. - Potwierdzeniem tej deklaracji jest wniosek szefa polskiego MSZ zgłoszony na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Ministrów. W poprzedni wtorek polski rząd zdecydował się na przyjęcie 2 tys. uchodźców z Kosowa. Ze względu na ograniczone możliwości ostateczną ocenę tego ilu uchodźców możemy przyjąć pozostawiono MSWiA. Nie należy jednak zapominać że będziemy przyjmować tylko tych którzy zechcą tu przyjechać. Ważne jest też to że globalna polityka NATO zakłada powrót uchodźców do swojego kraju - mówi Paweł Dobrowolski rzecznik prasowy MSZ. Obecnie pięć polskich ośrodków dla uchodźców może przyjąć najwyżej 700 osób. W tej chwili 400 miejsc jest już zajętych. - Mamy za sobą sześć lat doświadczeń. Dlatego w ciągu dwóch tygodni moglibyśmy przygotować kolejne kilkaset miejsc. Z kilkoma ośrodkami które dziś są puste już wcześniej współpracowaliśmy. Przyjęcie kolejnych kilkuset uchodźców z Kosowa nie wiąże się nawet z wyasygnowaniem dodatkowych pieniędzy. Powinniśmy jednak myśleć realistycznie a to oznacza że niezależnie od tego czy sprawą tą zająłby się Polski Czerwony Krzyż czy ktoś inny możemy przyjąć w najbliższym czasie ok. 500 uchodźców - mówi Jacek Chmiel zastępca dyrektora ośrodka w Podkowie Leśnej - Dębaku. Wśród pensjonariuszy poczekalni w Dębaku dominują obywatele krajów azjatyckich głównie Afganistanu i Sri Lanki. Są też przybysze z Afryki i krajów byłego ZSRR kilkunastu Albańczyków z Kosowa Macedończycy oraz jeden Serb. - Kosowianie i Serb nie mają wobec siebie żadnych uprzedzeń. Wiedzą że jadą na tym samym wózku - przekonuje Jacek Chmiel. Pensjonariusze ośrodka mieszkają w dwóch budynkach w kilkuosobowych pokojach. Do dyspozycji mają sale telewizyjne pomieszczenie z instrumentami muzycznymi wśród których znalazły się nawet afrykańskie bębny. Jest także pracownia komputerowa z której - by uniknąć konfliktów - przedstawiciele różnych kontynentów korzystają w różne dni. Uchodźcy żyją raczej zgodnie. - Nie ma konfliktów rasowych czy religijnych. Jeśli już dojdzie do jakiejś konfrontacji to raczej z banalnego powodu. Ostatnio na przykład doszło do bójki o telefon. To jednak zrozumiałe gdyż każdy czeka z utęsknieniem na jakiś kontakt z rodziną - opowiada kierownik ośrodka. Uchodźcy są zadowoleni z warunków pobytu w Polsce. Skarżą się jedynie na wszechogarniającą nudę. Rozładowywaniu napięć i frustracji ma służyć praca: pensjonariusze opiekują się salami telewizyjnymi salką muzyczną sprzątają korytarze i porządkują tereny przed budynkami ośrodka. Każdy zatrudniony przy tych pracach otrzymuje 60 zł kieszonkowego miesięcznie. Ci którzy nie robią nic - połowę tej sumy. Miesięczny koszt utrzymania jednego uchodźcy wynosi ok. 1500 zł. Na tę sumę składają się m.in. koszty wyżywienia i zakwaterowania opieka medyczna lekarstwa. W 1999 r. na potrzeby pięciu ośrodków wyasygnowano z budżetu 7 5 mln zł. Rząd zadeklarował niedawno dodatkowe 2 mln zł przeznaczone głównie na zakup artykułów spożywczych. Zostaną one wysłane do Albanii i Macedonii - krajów które przyjęły najwięcej uchodźców. Sławomir Łoziński socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego ekspert sejmowego Biura Studiów i Analiz przypomina że dopiero w latach 90. Polska stała się krajem emigracyjno-imigracyjnym. Pierwsza grupa uchodźców pochodzących głównie ze środkowej Azji i Afryki pojawiła się w Polsce na przełomie lat 1989-1990 r. Dopiero stabilizacja ekonomiczna i polityczna osiągnięta w połowie lat 90. sprawiła że część uchodźców uznaje Polskę za docelowy kraj migracji. - Skoro staliśmy się krajem docelowym polityka zagraniczna musi uwzględniać to nowe zjawisko. Polityka wewnętrzna powinna być natomiast w związku z tym koordynowana i planowana - mówi Paweł Dobrowolski. Niezależnie od intencji politycznych elit i nastawienia społeczeństwa weszliśmy w globalny obieg światowej migracji. Na początku nie mieliśmy ani odpowiedniej wiedzy na ten temat ani zaplecza logistycznego toteż musieliśmy się posiłkować specjalistami z UNHCR. To oni przeglądali i analizowali wnioski o azyl. Zapóźnienia wynikały m.in. z tego że władze PRL uznawały genewską konwencję ONZ o statusie uchodźców (z 1951 r.) za instrument zimnej wojny. Podobnie był oceniany protokół nowojorski z 1967 r. Praktycznym skutkiem takiej polityki było stworzenie hermetycznego społeczeństwa podejrzliwie nastawionego do wszelkiej odmienności często nietolerancyjnego i ksenofobicznego. Ratyfikowanie konwencji genewskiej oraz wejście w życie w grudniu 1997 r. ustawy o cudzoziemcach przełamało bariery formalnoprawne. Wciąż trzeba jednak pracować nad zmianą nastawienia społeczeństwa do "obcych". Musimy sobie uświadomić że państwo aspirujące do członkostwa w Unii Europejskiej powinno być gotowe w każdej chwili pospieszyć z pomocą potrzebującym gdyż takie są europejskie standardy. Mimo szerokiego dostępu do środków masowego przekazu na przykład relacji CNN pokazujących czystki etniczne i mordy w byłej Jugosławii jeszcze w 1998 r. 36 proc. respondentów OBOP twierdziło że uchodźców należy odsyłać do kraju z którego przybyli. Tylko 13 proc. uważało że trzeba pozwolić im się osiedlić na stałe w kraju w którym znaleźli schronienie. - Polacy nie są przygotowani do przyjmowania dużych grup uchodźców. Władze i organizacje pozarządowe wiedzą o tym dlatego prowadzą odpowiednie akcje przygotowawcze i szkoleniowe. Na razie społeczeństwo ogólnikowo orientuje się że ludzie uciekają ze swoich stron ojczystych bo zagrożone jest ich życie i zdrowie. Rząd i parlament pracują nad odpowiednimi rozwiązaniami formalnoprawnymi. Brakuje natomiast pieniędzy na przygotowanie praktycznych programów i struktur oraz na politykę uświadamiania społeczeństwa - mówi dr hab. Ryszard Vorbich z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Innego zdania jest dr Irena Rzeplińska z Polskiej Fundacji Helsińskiej: - Uchodźcy w Polsce nie są zjawiskiem nowym. Od 1992 r. nadajemy chętnym status uchodźcy. Przyjmowaliśmy już Bośniaków (ok. 600 osób które zresztą wyjechały z Polski) były fale migracji z Armenii Kurdystanu Syrii czy Iraku. Oczywiście pojawiają się zarzuty że polska polityka migracyjna nie jest zbyt jasno określona. Należy jednak pamiętać że taka polityka kształtuje się sama - pod wpływem otaczających nas zjawisk. Zmienia się też stopniowo świadomość społeczeństwa. O pozytywnej choć powolnej ewolucji naszego nastawienia do osób które z konieczności opuściły swoją ojczyznę świadczy stosunek Polaków do kwestii ekstradycji chińskiego małżeństwa Mandugeqich. Mimo że w ostatnich badaniach OBOP za odsyłaniem uchodźców do macierzystych krajów opowiadał się co trzeci Polak gdy okazało się że Mandugeqim grożą w Chinach tortury i więzienie tylko 17 proc. badanych chciało ich ekstradycji.
- Jak tylko skończy się wojna chcielibyśmy wrócić do Kosowa bo tam jest nasza ojczyzna. Chcemy wrócić choć nie mamy do czego - przekonuje Fetah Krasniqi albański uchodźca z Kosowa który wraz z żoną Sadije i synem Albanem przyjechał do Polski jeszcze przed rozpoczęciem nalotów NATO na Jugosławię. Od kilku tygodni cała rodzina czeka na decyzję polskich władz w Centralnym Ośrodku Recepcyjnym dla Uchodźców w Podkowie Leśnej - Dębaku. Jak ocenia Amnesty International w ostatnim dziesięcioleciu podwoiła się liczba uchodźców. Obecnie już 15 mln ludzi szuka azylu za granicą uciekając przed przemocą wojnami i prześladowaniami. Dalszych 25-30 mln osób zdecydowało się na migracje we własnych krajach. Z kolei Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) oblicza że po świecie tuła się 48 mln osób. Najwięcej z Afganistanu (2 7 mln) Bośni i Hercegowiny (700 tys.) Iraku (630 tys.) i Liberii (480 tys.). Agendy ONZ zainteresowały się losami ok. 22 mln osób choć pomóc mogą tylko niewielkiej ich części. Reszta zdana jest na łaskę rządów i akceptację społeczeństw krajów do których uciekają. "Żaden człowiek nie jest wyspą i nie jest nią też żadne państwo. Gwałcenie ludzkich praw nie jest wewnętrzną sprawą jakiegokolwiek rządu"- stwierdził minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek podczas 55 sesji Komisji Praw Człowieka ONZ. - Potwierdzeniem tej deklaracji jest wniosek szefa polskiego MSZ zgłoszony na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Ministrów. W poprzedni wtorek polski rząd zdecydował się na przyjęcie 2 tys. uchodźców z Kosowa. Ze względu na ograniczone możliwości ostateczną ocenę tego ilu uchodźców możemy przyjąć pozostawiono MSWiA. Nie należy jednak zapominać że będziemy przyjmować tylko tych którzy zechcą tu przyjechać. Ważne jest też to że globalna polityka NATO zakłada powrót uchodźców do swojego kraju - mówi Paweł Dobrowolski rzecznik prasowy MSZ. Obecnie pięć polskich ośrodków dla uchodźców może przyjąć najwyżej 700 osób. W tej chwili 400 miejsc jest już zajętych. - Mamy za sobą sześć lat doświadczeń. Dlatego w ciągu dwóch tygodni moglibyśmy przygotować kolejne kilkaset miejsc. Z kilkoma ośrodkami które dziś są puste już wcześniej współpracowaliśmy. Przyjęcie kolejnych kilkuset uchodźców z Kosowa nie wiąże się nawet z wyasygnowaniem dodatkowych pieniędzy. Powinniśmy jednak myśleć realistycznie a to oznacza że niezależnie od tego czy sprawą tą zająłby się Polski Czerwony Krzyż czy ktoś inny możemy przyjąć w najbliższym czasie ok. 500 uchodźców - mówi Jacek Chmiel zastępca dyrektora ośrodka w Podkowie Leśnej - Dębaku. Wśród pensjonariuszy poczekalni w Dębaku dominują obywatele krajów azjatyckich głównie Afganistanu i Sri Lanki. Są też przybysze z Afryki i krajów byłego ZSRR kilkunastu Albańczyków z Kosowa Macedończycy oraz jeden Serb. - Kosowianie i Serb nie mają wobec siebie żadnych uprzedzeń. Wiedzą że jadą na tym samym wózku - przekonuje Jacek Chmiel. Pensjonariusze ośrodka mieszkają w dwóch budynkach w kilkuosobowych pokojach. Do dyspozycji mają sale telewizyjne pomieszczenie z instrumentami muzycznymi wśród których znalazły się nawet afrykańskie bębny. Jest także pracownia komputerowa z której - by uniknąć konfliktów - przedstawiciele różnych kontynentów korzystają w różne dni. Uchodźcy żyją raczej zgodnie. - Nie ma konfliktów rasowych czy religijnych. Jeśli już dojdzie do jakiejś konfrontacji to raczej z banalnego powodu. Ostatnio na przykład doszło do bójki o telefon. To jednak zrozumiałe gdyż każdy czeka z utęsknieniem na jakiś kontakt z rodziną - opowiada kierownik ośrodka. Uchodźcy są zadowoleni z warunków pobytu w Polsce. Skarżą się jedynie na wszechogarniającą nudę. Rozładowywaniu napięć i frustracji ma służyć praca: pensjonariusze opiekują się salami telewizyjnymi salką muzyczną sprzątają korytarze i porządkują tereny przed budynkami ośrodka. Każdy zatrudniony przy tych pracach otrzymuje 60 zł kieszonkowego miesięcznie. Ci którzy nie robią nic - połowę tej sumy. Miesięczny koszt utrzymania jednego uchodźcy wynosi ok. 1500 zł. Na tę sumę składają się m.in. koszty wyżywienia i zakwaterowania opieka medyczna lekarstwa. W 1999 r. na potrzeby pięciu ośrodków wyasygnowano z budżetu 7 5 mln zł. Rząd zadeklarował niedawno dodatkowe 2 mln zł przeznaczone głównie na zakup artykułów spożywczych. Zostaną one wysłane do Albanii i Macedonii - krajów które przyjęły najwięcej uchodźców. Sławomir Łoziński socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego ekspert sejmowego Biura Studiów i Analiz przypomina że dopiero w latach 90. Polska stała się krajem emigracyjno-imigracyjnym. Pierwsza grupa uchodźców pochodzących głównie ze środkowej Azji i Afryki pojawiła się w Polsce na przełomie lat 1989-1990 r. Dopiero stabilizacja ekonomiczna i polityczna osiągnięta w połowie lat 90. sprawiła że część uchodźców uznaje Polskę za docelowy kraj migracji. - Skoro staliśmy się krajem docelowym polityka zagraniczna musi uwzględniać to nowe zjawisko. Polityka wewnętrzna powinna być natomiast w związku z tym koordynowana i planowana - mówi Paweł Dobrowolski. Niezależnie od intencji politycznych elit i nastawienia społeczeństwa weszliśmy w globalny obieg światowej migracji. Na początku nie mieliśmy ani odpowiedniej wiedzy na ten temat ani zaplecza logistycznego toteż musieliśmy się posiłkować specjalistami z UNHCR. To oni przeglądali i analizowali wnioski o azyl. Zapóźnienia wynikały m.in. z tego że władze PRL uznawały genewską konwencję ONZ o statusie uchodźców (z 1951 r.) za instrument zimnej wojny. Podobnie był oceniany protokół nowojorski z 1967 r. Praktycznym skutkiem takiej polityki było stworzenie hermetycznego społeczeństwa podejrzliwie nastawionego do wszelkiej odmienności często nietolerancyjnego i ksenofobicznego. Ratyfikowanie konwencji genewskiej oraz wejście w życie w grudniu 1997 r. ustawy o cudzoziemcach przełamało bariery formalnoprawne. Wciąż trzeba jednak pracować nad zmianą nastawienia społeczeństwa do "obcych". Musimy sobie uświadomić że państwo aspirujące do członkostwa w Unii Europejskiej powinno być gotowe w każdej chwili pospieszyć z pomocą potrzebującym gdyż takie są europejskie standardy. Mimo szerokiego dostępu do środków masowego przekazu na przykład relacji CNN pokazujących czystki etniczne i mordy w byłej Jugosławii jeszcze w 1998 r. 36 proc. respondentów OBOP twierdziło że uchodźców należy odsyłać do kraju z którego przybyli. Tylko 13 proc. uważało że trzeba pozwolić im się osiedlić na stałe w kraju w którym znaleźli schronienie. - Polacy nie są przygotowani do przyjmowania dużych grup uchodźców. Władze i organizacje pozarządowe wiedzą o tym dlatego prowadzą odpowiednie akcje przygotowawcze i szkoleniowe. Na razie społeczeństwo ogólnikowo orientuje się że ludzie uciekają ze swoich stron ojczystych bo zagrożone jest ich życie i zdrowie. Rząd i parlament pracują nad odpowiednimi rozwiązaniami formalnoprawnymi. Brakuje natomiast pieniędzy na przygotowanie praktycznych programów i struktur oraz na politykę uświadamiania społeczeństwa - mówi dr hab. Ryszard Vorbich z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Innego zdania jest dr Irena Rzeplińska z Polskiej Fundacji Helsińskiej: - Uchodźcy w Polsce nie są zjawiskiem nowym. Od 1992 r. nadajemy chętnym status uchodźcy. Przyjmowaliśmy już Bośniaków (ok. 600 osób które zresztą wyjechały z Polski) były fale migracji z Armenii Kurdystanu Syrii czy Iraku. Oczywiście pojawiają się zarzuty że polska polityka migracyjna nie jest zbyt jasno określona. Należy jednak pamiętać że taka polityka kształtuje się sama - pod wpływem otaczających nas zjawisk. Zmienia się też stopniowo świadomość społeczeństwa. O pozytywnej choć powolnej ewolucji naszego nastawienia do osób które z konieczności opuściły swoją ojczyznę świadczy stosunek Polaków do kwestii ekstradycji chińskiego małżeństwa Mandugeqich. Mimo że w ostatnich badaniach OBOP za odsyłaniem uchodźców do macierzystych krajów opowiadał się co trzeci Polak gdy okazało się że Mandugeqim grożą w Chinach tortury i więzienie tylko 17 proc. badanych chciało ich ekstradycji.
Więcej możesz przeczytać w 16/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.