Przepiękna plaża na tropikalnej wyspie. Na plaży łóżko z baldachimem w stylu Ludwika XIV. Jest uroczy zachód słońca. Na stoliku przy łóżku owoce i butelka wyśmienitego szampana. Kwartet smyczkowy gra melodie chwytające za serce. Na łóżku wśród rozsypanych kwiatów leży para. On do niej: „Co to znaczy, kochanie, że nie masz nastroju?”.
Od lat mamy święta bez kolejek i z dekoracjami jak w amerykańskich filmach. Główne ulice i place miast udekorowane są słodko niczym bombonierki. Wszystko świeci i miga. Jest w tym pewnie mieszczański kicz, ale gdy posypie śnieżek, to wszystkie te olbrzymie miejskie choinki wyglądają naprawdę uroczo. W kościołach wielu zaradnych księży urządza ładne szopki i tylko kilku maniaków psuje dekoracje politycznymi odniesieniami, ale to w końcu Polska i trochę wariactwa musi być.
Tymczasem co roku słychać biadolenia, że dawniej święta były lepsze, bo prawdziwe. Dziś mamy wstrętną komercję i święto handlu, a nie radość z narodzenia Jezuska. Ta zdarta płyta o tym, że dzisiejsze święta wyprane są ze świątecznej atmosfery, a dawniej to było cudownie, leci na okrągło i powtarzana jest przez wielu bezmyślnych ludzi.
Dobrze pamiętam, jak wyglądały te cudowne święta, do których wielu tęskni. Ich cudowność polegała głównie na tym, że stało się pięć godzin w kolejkach, żeby kupić pomarańcze, i drugie tyle po jakikolwiek inny ochłap. A jaka przepiękna i pełna miłości atmosfera była w tych kolejkach! Emeryci okładali się laskami i szarpali za zniszczone jesionki, a kobiety w ciąży wyzywane były od ostatnich dziwek, bo przysługiwało im prawo stania w kolejce „bez kolejki”. W każdym telewizorze lało się kłamstwo, a pastorałki śpiewali Jerzy Urban i generał Jaruzelski.
Ludzie być może przeżywali bardziej te święta, bo w biedzie i beznadziei wiara w Pana Boga objawia się silniej niż w czasach pełnych sklepów. Pretensje o to, że święta się skomercjalizowały i nie mają już takiego wymiaru duchowego, to dziecinada. Rozumiem, że nadmiar Mikołajów w reklamie może wkurzać, ale rozumiem też producentów, którzy najzwyczajniej chcą sprzedać pod choinkę swoje towary. A co, mają się nie reklamować, zbankrutować, a pracowników wyrzucić na ulicę? Syty zawsze będzie mniej głodny ducha. Błogosławione zatem niech będą bieda, głód i zamordyzm. Gwarantuję, że duchowość świąt wówczas wzrośnie, a atmosfera będzie jak dwa tysiące lat temu w Betlejem.
Od lat mamy święta bez kolejek i z dekoracjami jak w amerykańskich filmach. Główne ulice i place miast udekorowane są słodko niczym bombonierki. Wszystko świeci i miga. Jest w tym pewnie mieszczański kicz, ale gdy posypie śnieżek, to wszystkie te olbrzymie miejskie choinki wyglądają naprawdę uroczo. W kościołach wielu zaradnych księży urządza ładne szopki i tylko kilku maniaków psuje dekoracje politycznymi odniesieniami, ale to w końcu Polska i trochę wariactwa musi być.
Tymczasem co roku słychać biadolenia, że dawniej święta były lepsze, bo prawdziwe. Dziś mamy wstrętną komercję i święto handlu, a nie radość z narodzenia Jezuska. Ta zdarta płyta o tym, że dzisiejsze święta wyprane są ze świątecznej atmosfery, a dawniej to było cudownie, leci na okrągło i powtarzana jest przez wielu bezmyślnych ludzi.
Dobrze pamiętam, jak wyglądały te cudowne święta, do których wielu tęskni. Ich cudowność polegała głównie na tym, że stało się pięć godzin w kolejkach, żeby kupić pomarańcze, i drugie tyle po jakikolwiek inny ochłap. A jaka przepiękna i pełna miłości atmosfera była w tych kolejkach! Emeryci okładali się laskami i szarpali za zniszczone jesionki, a kobiety w ciąży wyzywane były od ostatnich dziwek, bo przysługiwało im prawo stania w kolejce „bez kolejki”. W każdym telewizorze lało się kłamstwo, a pastorałki śpiewali Jerzy Urban i generał Jaruzelski.
Ludzie być może przeżywali bardziej te święta, bo w biedzie i beznadziei wiara w Pana Boga objawia się silniej niż w czasach pełnych sklepów. Pretensje o to, że święta się skomercjalizowały i nie mają już takiego wymiaru duchowego, to dziecinada. Rozumiem, że nadmiar Mikołajów w reklamie może wkurzać, ale rozumiem też producentów, którzy najzwyczajniej chcą sprzedać pod choinkę swoje towary. A co, mają się nie reklamować, zbankrutować, a pracowników wyrzucić na ulicę? Syty zawsze będzie mniej głodny ducha. Błogosławione zatem niech będą bieda, głód i zamordyzm. Gwarantuję, że duchowość świąt wówczas wzrośnie, a atmosfera będzie jak dwa tysiące lat temu w Betlejem.
Więcej możesz przeczytać w 50/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.