Dziś przestępczość bardziej się wiąże z gospodarką. Przestępcy doszli do przekonania, że rozgłos nie pozwala im dobrze działać – mówi komendant główny policji nadinsp. Marek Działoszyński.
Wprost: Jesteśmy w Komendzie Głównej Policji. Marek Papała kiedyś powiedział, że gdyby o godzinie 16.00 zamknąć wszystkie drzwi Komendy Głównej, toby się wszyscy pozadeptywali, chcąc wyjść.
Nadinsp. Marek Działoszyński: Pewnie jest w tym trochę prawdy. Ale zamierzam to zmienić. Chciałbym, żeby Komenda Główna i wojewódzkie pracowały na dwie zmiany. I proszę pamiętać, że są tu wydziały, które pracują 24 godziny na dobę.
Biurokracja to problem całej policji. Przykład: mojej znajomej przez wymuszenie przy użyciu noża ukradziono rower. W komisariacie policjant zamiast wsiąść do radiowozu, wyjmuje zeszyt w kratkę i zaczyna spisywać protokół, a po chwili pokazuje katalog przestępców i pyta, czy kogoś rozpoznaje. Dziewczyna wyszła oburzona, bez wiary w polską policję. Może trzeba przestawić priorytety?
Nie chciałbym polemizować z tym przypadkiem, bo pewnie doszlibyśmy do konkluzji, że można było zrobić więcej i lepiej. Trochę nie chce mi się wierzyć, że protokół był spisywany w zeszycie, na kartce.
Teraz nie będziecie nawet już chcieli zapisywać tego roweru do zeszytu. Postulujecie taką zmianę w prawie, żeby kradzieże ścigane były od 1 tys., a nie jak jest teraz – od 250 zł.
Tak powie ten, kto nie zapozna się głębiej z tym tematem. Jestem przekonany, że policja dalej będzie ścigała drobne kradzieże, tylko w innym trybie. Kwota 250 zł pojawiła się w 2003 r. Od 2003 r. średnia płaca wzrosła 3,5-krotnie. Proponujemy 1 tys. zł – czterokrotność 250 zł. Poza tym mamy dzisiaj bardzo dużą wykrywalność drobnych kradzieży. Dlaczego? Bo to głównie kradzież w sklepach, gdzie ochrona wyłapuje sprawców i przekazuje policji. Wygląda to tak: jeżeli złodziej ukradnie żelazko za 200 zł, to jest to wykroczenie. Przyjeżdża policjant, daje mandat kilkusetzłotowy (na marginesie powiem, że zaproponowaliśmy zmiany w sprawach o wykroczenie, by te grzywny były wyższe i bardziej dolegliwe dla sprawcy), wprowadza to do ewidencji, obywatel jest wolny, sklep od razu ma zwrot żelazka, koniec procedury i absorbowania publicznych środków. Gdy żelazko ma wartość 270 zł, wszczynamy postępowanie karne: zakładamy okładki, policjant sporządza dokumenty, następny wszczyna postępowanie karne, robimy wiele różnego rodzaju dokumentów, sprawa trafia do prokuratury, jak nie wejdzie w mediacje, trafia do sądu. Zostaje w to zaangażowanych dużo publicznych pieniędzy. Wynik sądowy? Najczęściej umorzenie ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu. Uważacie, że warto tak absorbować publiczne pieniądze? My uważamy, że nie. A chodzi tu o mniej więcej 150 tys. takich właśnie spraw rocznie.
Nadinsp. Marek Działoszyński: Pewnie jest w tym trochę prawdy. Ale zamierzam to zmienić. Chciałbym, żeby Komenda Główna i wojewódzkie pracowały na dwie zmiany. I proszę pamiętać, że są tu wydziały, które pracują 24 godziny na dobę.
Biurokracja to problem całej policji. Przykład: mojej znajomej przez wymuszenie przy użyciu noża ukradziono rower. W komisariacie policjant zamiast wsiąść do radiowozu, wyjmuje zeszyt w kratkę i zaczyna spisywać protokół, a po chwili pokazuje katalog przestępców i pyta, czy kogoś rozpoznaje. Dziewczyna wyszła oburzona, bez wiary w polską policję. Może trzeba przestawić priorytety?
Nie chciałbym polemizować z tym przypadkiem, bo pewnie doszlibyśmy do konkluzji, że można było zrobić więcej i lepiej. Trochę nie chce mi się wierzyć, że protokół był spisywany w zeszycie, na kartce.
Teraz nie będziecie nawet już chcieli zapisywać tego roweru do zeszytu. Postulujecie taką zmianę w prawie, żeby kradzieże ścigane były od 1 tys., a nie jak jest teraz – od 250 zł.
Tak powie ten, kto nie zapozna się głębiej z tym tematem. Jestem przekonany, że policja dalej będzie ścigała drobne kradzieże, tylko w innym trybie. Kwota 250 zł pojawiła się w 2003 r. Od 2003 r. średnia płaca wzrosła 3,5-krotnie. Proponujemy 1 tys. zł – czterokrotność 250 zł. Poza tym mamy dzisiaj bardzo dużą wykrywalność drobnych kradzieży. Dlaczego? Bo to głównie kradzież w sklepach, gdzie ochrona wyłapuje sprawców i przekazuje policji. Wygląda to tak: jeżeli złodziej ukradnie żelazko za 200 zł, to jest to wykroczenie. Przyjeżdża policjant, daje mandat kilkusetzłotowy (na marginesie powiem, że zaproponowaliśmy zmiany w sprawach o wykroczenie, by te grzywny były wyższe i bardziej dolegliwe dla sprawcy), wprowadza to do ewidencji, obywatel jest wolny, sklep od razu ma zwrot żelazka, koniec procedury i absorbowania publicznych środków. Gdy żelazko ma wartość 270 zł, wszczynamy postępowanie karne: zakładamy okładki, policjant sporządza dokumenty, następny wszczyna postępowanie karne, robimy wiele różnego rodzaju dokumentów, sprawa trafia do prokuratury, jak nie wejdzie w mediacje, trafia do sądu. Zostaje w to zaangażowanych dużo publicznych pieniędzy. Wynik sądowy? Najczęściej umorzenie ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu. Uważacie, że warto tak absorbować publiczne pieniądze? My uważamy, że nie. A chodzi tu o mniej więcej 150 tys. takich właśnie spraw rocznie.
Więcej możesz przeczytać w 50/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.