Stawał na belce i leciał. Ukrywał, że nie widzi chorągiewki, którą trener daje mu znak do startu. Klemens Murańka, utalentowany skoczek narciarski. – Skakał po śmierć – mówi Piotr Voigt, który go uratował przed kompletną ślepotą.
Brunnentalschanze, skocznia w Stams w Tyrolu o długości 115 m. Trening przed Pucharem Kontynentalnym. Klimek, bo tak zdrobniale mówią do młodego zawodnika z Zakopanego, staje na belce startowej. W nowym kombinezonie, którego krój ma zwiększyć odległość skoków. Jest jednym z najlepszych w młodzieżowej kadrze reprezentacji Polski w skokach narciarskich, nadzieja na „powtórkę z Małysza”! Klimek rusza, odbija się z progu i… zamiast długiego lotu salto w powietrzu i mocny upadek na plecy. Leży chwilę bez ruchu. Ból przeszywa plecy i kark… To cud, że nic nie złamał. Szybko skacze jeszcze raz czy dwa, żeby zabić strach. Ale wcale nie wyszedł z tego bez szwanku. Ten upadek spowodował lawinę zdarzeń, która doprowadziła do ujawnienia najbardziej skrywanej przez Klimka tajemnicy.
Więcej możesz przeczytać w 51/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.