Żyjący wokalista, którego można nazwać królem popu? Być może już o nim zapomnieliście. Justin Timberlake, biały mężczyzna z czarnym głosem, po sześciu latach wraca z nową płytą.
Na ogłoszenie powrotu wybrał sobie trudny tydzień. Dwa dni przed nim, zupełnie nieoczekiwanie, nową płytę zapowiedział David Bowie. To znaczący zbieg okoliczności. Ich talentów ani wpływu na muzykę nie sposób porównywać, ale jasne jest, że i jeden, i drugi może sobie pozwolić na powrót właśnie w takim stylu – po latach milczenia, tylko jednym, mało zaskakującym singlem, z pewnością siebie tak samo silną jak uwielbienie ich fanów. Justin Timberlake ma na swoim polu – muzyki popularnej – równie mocną pozycję co David Bowie w całej popkulturze.
Razem z singlem Timberlake opublikował na swojej stronie internetowej list do wielbicieli. Zdradził w nim, że prace nad nową muzyką rozpoczął w tajemnicy przed wszystkimi w czerwcu minionego roku. „Nie miałem żadnych oczekiwań. Po prostu wszedłem do studia i zacząłem się bawić dźwiękami” – napisał i wyznał, że tak dobrze nie bawił się w całej swojej dotychczasowej karierze. Na koniec obiecał nową płytę.
Odpowiedział w ten sposób na przekonanie fanów, że jeśli ktoś ma ratować rynek muzyki popularnej od upadku, to właśnie on. Takie przekonanie wyrażali na portalach społecznościowych i na YouTube. Hitem internetu w 2011 r. był zabawny klip przygotowany przez popularny amerykański duet komediowy Sarę Schaefer i Nikki Glaser. Jakich między innymi argumentów używały, aby zachęcić wokalistę do pisania nowych piosenek? „Od trzech lat nie miałam orgazmu!”, „Czas bez ciebie to jak nieustający zespół napięcia”.
Razem z singlem Timberlake opublikował na swojej stronie internetowej list do wielbicieli. Zdradził w nim, że prace nad nową muzyką rozpoczął w tajemnicy przed wszystkimi w czerwcu minionego roku. „Nie miałem żadnych oczekiwań. Po prostu wszedłem do studia i zacząłem się bawić dźwiękami” – napisał i wyznał, że tak dobrze nie bawił się w całej swojej dotychczasowej karierze. Na koniec obiecał nową płytę.
Odpowiedział w ten sposób na przekonanie fanów, że jeśli ktoś ma ratować rynek muzyki popularnej od upadku, to właśnie on. Takie przekonanie wyrażali na portalach społecznościowych i na YouTube. Hitem internetu w 2011 r. był zabawny klip przygotowany przez popularny amerykański duet komediowy Sarę Schaefer i Nikki Glaser. Jakich między innymi argumentów używały, aby zachęcić wokalistę do pisania nowych piosenek? „Od trzech lat nie miałam orgazmu!”, „Czas bez ciebie to jak nieustający zespół napięcia”.
Więcej możesz przeczytać w 4/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.