Separacja okaże się środkiem służącym do dręczenia ludzi przeżywających dramat nieudanego małżeństwa
Sejm wprowadził do polskiego prawodawstwa nowe rozwiązanie - separację małżeńską. Najkrócej mówiąc, jest to ułomny, nie przeprowadzony do końca rozwód, różniący się od prawdziwego niemożnością zawarcia nowego związku małżeńskiego. Podobno ma być dobrodziejstwem dla katolików, którym - jak wiadomo - religia narzuca nieodwracalność ślubu. Tak właśnie zachwalał owo rozwiązanie w Sejmie minister Kapera: "Separacja jest bardzo dobrym rozwiązaniem przede wszystkim dla ludzi, którzy przysięgę - nie opuszczę cię aż do śmierci - traktują poważnie". Boję się, że to cudowne lekarstwo szybko okaże się środkiem służącym do dręczenia ludzi przeżywających dramat nieudanego małżeństwa. Kościół będzie je bowiem wykorzystywał do utrudniania czy wręcz uniemożliwiania rozwodów. Widać to już bardzo wyraźnie z krótkiego, ale przepełnionego morzem obłudy stwierdzenia ministra Kapery. Jawną kpiną jest przecież twierdzenie, że na separację będą się decydować ludzie szanujący przysięgę o pozostawaniu u boku małżonka do końca życia. Przecież wszyscy traktujący to przyrzeczenie serio będą trwać w małżeństwie, jeśli nawet dawne więzy emocjonalne zastąpi już tylko poczucie lojalności. Nie ma co ukrywać, że separacja jest pomyślana jako furtka dla tych, którzy przysięgi dotrzymać nie chcą, tyle że bez wchodzenia w konflikt z Kościołem. Nic się nie stanie złego, jeśli taka furtka pozorów będzie odpowiadać obojgu niby-małżonkom. Mechanizm zacznie szwankować dopiero wówczas, kiedy Kościół zechce spychać na tę drogę wszystkie zrujnowane związki, tak naprawdę dojrzałe do rozwodu, chociażby z tej przyczyny, że nieudani małżonkowie założyli już nowe rodziny. Prawdziwą tragedią okażą się zaś sytuacje, kiedy sędziowie-katolicy nie zechcą w ogóle orzekać rozwodów, bo właściwsza wyda im się właśnie separacja. A wcale nie trzeba być prorokiem, by to przewidzieć. Już dzisiaj wielu lekarzy-katolików, z błogosławieństwem czy wręcz z inspiracji Kościoła, odmawia usunięcia ciąży, nawet gdy dopuszcza to bardzo przecież restrykcyjna ustawa antyaborcyjna. Nie chcą oni naruszać zasad swojej wiary i podobnie będzie z sędziami, którzy decydując o rozwodzie albo separacji, wybiorą tę ostatnią jako jedynie dopuszczalną przez Kościół. Już obecnie uzyskanie rozwodu jest znacznie trudniejsze niż kilka lat temu. Separacja oddana w ręce religijnych fundamentalistów może to postępowanie zamienić w prawdziwą drogę przez mękę.
Więcej możesz przeczytać w 18/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.