Wzrost liczby emerytów oznacza zwiększenie obciążeń budżetowych i podatkowych, a przez to spowolnienie wzrostu gospodarczego
- Z opublikowanego niedawno raportu komisji ekspertów medycyny pracy wynika, że niebawem można się spodziewać znacznego ograniczenia liczby zawodów uprawniających do przejścia na wcześniejszą emeryturę. Na liście prac o szczególnym charakterze znalazło się tylko piętnaście zawodów. Ich wykonywanie w ramach "normalnego" okresu zatrudnienia powodowałoby uszczerbek zdrowia pracowników lub zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego i osób trzecich.
Wybór sposobu wprowadzania zmian wydaje się sensowny. Opublikowanie raportu komisji ekspertów na początku dyskusji daje rządowi do ręki twarde argumenty: wyliczenia i symulacje, z którymi powinno się polemizować za pomocą wyłącznie rzeczowych argumentów. Pomijając to, czy wybór dokonany przez komisję jest optymalny, nie ulega wątpliwości, że istniejąca dotychczas olbrzymia armia osób mających uprawnienia do wcześniejszej emerytury powstała w rezultacie nadawania im lekką ręką przywilejów w poprzednim systemie. Jest to także wynik lobbingu poszczególnych grup zawodowych. W rezultacie tracą na tym wszyscy, ponosząc nieuzasadnione koszty utrzymania kilkusettysięcznej armii przedwczesnych emerytów.
Cofnięcie budzących wątpliwości przywilejów przyniesie co najmniej dwie korzyści. Po pierwsze - można liczyć na zmniejszenie olbrzymich kosztów obciążających Fundusz Ubezpieczeń Społecznych i budżet państwa. Może to oznaczać zredukowanie presji na podwyższanie podatków, co powinno się okazać korzystne dla gospodarki. Po drugie - będzie to zgodne z zasadami sprawiedliwości społecznej, zwłaszcza w odniesieniu do innych grup zawodowych, które z takich przywilejów nie korzystają. Przeprowadzenie zmian uda się jednak wyłącznie wtedy, gdy spełnione zostaną pewne warunki. Przede wszystkim nie wolno z dnia na dzień zmieniać reguł gry. Oznacza to, że nawet jeśli przywileje nie są całkowicie uzasadnione, ich istnienie jest efektem wcześniej zawartych umów. "Wymówienie" tych porozumień powinno więc nastąpić z kilkuletnim wyprzedzeniem. Warunek ten musi być spełniony, jeśli chcemy uniknąć zaburzeń, protestów, a być może strajków. Chodzi też o to, aby w przyszłości wszyscy mieli świadomość, że zawarte umowy obowiązują.
Armia osób uprawnionych do wcześniejszej emerytury jest efektem nadawania im lekką ręką przywilejów w poprzednim systemie
Ustalenia dotyczące zmian powinny zapaść na tyle wcześnie, aby ktoś, komu nie odpowiadają nowe warunki, miał czas na zmianę zawodu, przekwalifikowanie się itp. Związki zawodowe mogą oczywiście wynegocjować obniżenie wieku emerytalnego w niektórych branżach, powinno się to jednak wiązać z podwyższeniem składki. Inna sprawa, że takie rozwiązanie obciąży także pracodawców, przyczyniając się do obniżenia konkurencyjności w pewnych branżach. Nowe rozwiązania mogą również wpłynąć na popyt na niektóre zawody, po- wodując na przykład zmniejszenie liczby chętnych do pracy w konkretnej profesji. To z kolei może oznaczać wymuszone przez rynek podwyżki płac.
Trudno w tej chwili przesądzać, czy zmniejszenie liczby zawodów, których wykonywanie uprawnia do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę, będzie sprzeczne z dążeniem do zmniejszenia bezrobocia. Jeśli tak, to raczej na krótką metę. Należy bowiem pamiętać, że wzrost liczby emerytów oznacza zwiększenie obciążeń budżetowych i podatkowych, a przez to zwolnienie tempa wzrostu gospodarczego i to w skali całej gospodarki. Spowolnienie wzrostu wiąże się natomiast z wolniejszym tempem tworzenia nowych miejsc pracy. Trzeba się również liczyć z tym, że zapowiedziane zmiany mogą napotkać opór społeczny, szczególnie wtedy, gdy ich inicjatorzy nie zyskają wsparcia innych grup, de facto płacących za nieuzasadnione przywileje emerytalne innych.
Wybór sposobu wprowadzania zmian wydaje się sensowny. Opublikowanie raportu komisji ekspertów na początku dyskusji daje rządowi do ręki twarde argumenty: wyliczenia i symulacje, z którymi powinno się polemizować za pomocą wyłącznie rzeczowych argumentów. Pomijając to, czy wybór dokonany przez komisję jest optymalny, nie ulega wątpliwości, że istniejąca dotychczas olbrzymia armia osób mających uprawnienia do wcześniejszej emerytury powstała w rezultacie nadawania im lekką ręką przywilejów w poprzednim systemie. Jest to także wynik lobbingu poszczególnych grup zawodowych. W rezultacie tracą na tym wszyscy, ponosząc nieuzasadnione koszty utrzymania kilkusettysięcznej armii przedwczesnych emerytów.
Cofnięcie budzących wątpliwości przywilejów przyniesie co najmniej dwie korzyści. Po pierwsze - można liczyć na zmniejszenie olbrzymich kosztów obciążających Fundusz Ubezpieczeń Społecznych i budżet państwa. Może to oznaczać zredukowanie presji na podwyższanie podatków, co powinno się okazać korzystne dla gospodarki. Po drugie - będzie to zgodne z zasadami sprawiedliwości społecznej, zwłaszcza w odniesieniu do innych grup zawodowych, które z takich przywilejów nie korzystają. Przeprowadzenie zmian uda się jednak wyłącznie wtedy, gdy spełnione zostaną pewne warunki. Przede wszystkim nie wolno z dnia na dzień zmieniać reguł gry. Oznacza to, że nawet jeśli przywileje nie są całkowicie uzasadnione, ich istnienie jest efektem wcześniej zawartych umów. "Wymówienie" tych porozumień powinno więc nastąpić z kilkuletnim wyprzedzeniem. Warunek ten musi być spełniony, jeśli chcemy uniknąć zaburzeń, protestów, a być może strajków. Chodzi też o to, aby w przyszłości wszyscy mieli świadomość, że zawarte umowy obowiązują.
Armia osób uprawnionych do wcześniejszej emerytury jest efektem nadawania im lekką ręką przywilejów w poprzednim systemie
Ustalenia dotyczące zmian powinny zapaść na tyle wcześnie, aby ktoś, komu nie odpowiadają nowe warunki, miał czas na zmianę zawodu, przekwalifikowanie się itp. Związki zawodowe mogą oczywiście wynegocjować obniżenie wieku emerytalnego w niektórych branżach, powinno się to jednak wiązać z podwyższeniem składki. Inna sprawa, że takie rozwiązanie obciąży także pracodawców, przyczyniając się do obniżenia konkurencyjności w pewnych branżach. Nowe rozwiązania mogą również wpłynąć na popyt na niektóre zawody, po- wodując na przykład zmniejszenie liczby chętnych do pracy w konkretnej profesji. To z kolei może oznaczać wymuszone przez rynek podwyżki płac.
Trudno w tej chwili przesądzać, czy zmniejszenie liczby zawodów, których wykonywanie uprawnia do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę, będzie sprzeczne z dążeniem do zmniejszenia bezrobocia. Jeśli tak, to raczej na krótką metę. Należy bowiem pamiętać, że wzrost liczby emerytów oznacza zwiększenie obciążeń budżetowych i podatkowych, a przez to zwolnienie tempa wzrostu gospodarczego i to w skali całej gospodarki. Spowolnienie wzrostu wiąże się natomiast z wolniejszym tempem tworzenia nowych miejsc pracy. Trzeba się również liczyć z tym, że zapowiedziane zmiany mogą napotkać opór społeczny, szczególnie wtedy, gdy ich inicjatorzy nie zyskają wsparcia innych grup, de facto płacących za nieuzasadnione przywileje emerytalne innych.
Więcej możesz przeczytać w 18/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.