Rozmowa z RENATO RUGGIERO, dyrektorem generalnym Światowej Organizacji Handlu (WTO)
Maria Graczyk: - Czy uważa pan, że globalizacja jest dziś jedyną drogą prowadzącą do rozwoju świata i dobrobytu?
Renato Ruggiero: - Globalizacja jest procesem obligującym nas do wspólnego działania, byśmy mogli podołać wszystkim wyzwaniom, przed którymi stoimy. Alternatywą dla globalizacji jest separacja, tworzenie nowych murów między rządami a ludźmi. To nie jest dobre rozwiązanie. Jedyną sensowną drogą jest dziś właściwe ukierunkowanie globalizacji, nie zaś przeciwstawianie się temu procesowi. W 1999 r. znaleźliśmy się między dwoma rzeczywistościami - między logiką globalnej współpracy a przeciwstawnymi siłami nacjonalizmu, izolacjonizmu i separatyzmu, a także między podziałami i horrorami XX w. a nadziejami związanymi z nowym globalnym wiekiem. Konflikty etniczne, destrukcyjny nacjonalizm, łamanie podstawowych praw człowieka i inne tragedie nie zniknęły z naszego świata, czego smutnym dowodem są Kosowo, Sierra Leone czy Ruanda. Takie zjawiska są coraz mniej akceptowane, ponieważ nie przystają do naszych wyobrażeń o nowej erze. W dzisiejszym świecie wyznaczony został jasny trend. Wszyscy czujemy potrzebę globalnej współpracy, wielostronnych porozumień i przestrzegania prawa międzynarodowego. Powstanie WTO jako organizacji tworzącej prawo w międzynarodowej gospodarce jest tylko jednym z wielu przykładów tego trendu. Począwszy od praw człowieka, poprzez zmiany klimatyczne do przepływu kapitału - wszystkie te globalne problemy wymagają odpowiednich rozwiązań. Te zaś muszą się opierać na porozumieniach i zasadach prawnych. Obroty handlu światowego zwiększyły się od 1950 r. czternastokrotnie, a produkcja przemysłowa wzrosła sześciokrotnie. Jedna czwarta światowej produkcji jest dziś przedmiotem handlu, podczas gdy w 1950 r. sięgała zaledwie 7 proc. Ponad bilion dolarów przemieszcza się dziennie wokół kuli ziemskiej. Problemy współczesnego świata nie sprowadzają się dziś wyłącznie do handlu czy przepływu kapitału. Coraz częściej stajemy przed kwestiami, które wykraczają poza parametry handlowe. Pojawia się pytanie: czy możemy mieć świat otwartej gospodarki bez stabilnego systemu finansowego? Czy zasady handlu powinny być powiązane ze standardami określającymi warunki pracy i prawa człowieka? Czy możemy zachować tożsamość kulturową w erze komunikacji transgranicznej?
Renato Ruggiero urodził się w 1930 r. w Neapolu. W 1953 r. ukończył studia prawnicze, a dwa lata później rozpoczął pracę w służbie dyplomatycznej. Zajmował między innymi stanowisko wicekonsula w Săo Paulo, sekretarza ambasady w Moskwie, a następnie Waszyngtonie, ambasadora Włoch przy EWG. Pełnił także funkcję rzecznika przewodniczącego Komisji EWG i ministra handlu zagranicznego Włoch. Będąc członkiem zarządu koncernu FIAT, zajmował się koordynacją kontaktów gospodarczych z zagranicą. W maju 1995 r. objął stanowisko dyrektora generalnego Światowej Organizacji Handlu.
- Mimo głoszenia szczytnych haseł, 3 mld ludzi wciąż żyją za mniej niż dwa dolary dziennie.
- Uważam, że ten problem powinien się stać priorytetem. Przywódcy świata muszą skłonić międzynarodowe organizacje do wypracowania wspólnego planu działania. Wraz ze swoimi rządami winni się zastanowić, jak wykorzenić biedę, a plany powinny obejmować co najmniej 20 lat. Mamy zarówno możliwości, jak i środki techniczne oraz finansowe, aby tego dokonać. Potrzebujemy jednak konkretnej woli politycznej na najwyższych szczeblach władzy. Mam nadzieję, że zaplanowany przez Zgromadzenie Ogólne ONZ szczyt tysiąc- lecia będzie dobrą okazją dla głów państw i organizacji, aby się tym zająć.
- Jak wyobraża sobie pan porządek świata, do którego wkraczamy?
- Poniekąd już weszliśmy w III tysiąclecie. Jest to świat ukształtowany przez globalizację, technologię i przestrzeń cybernetyczną. Nie możemy już polegać na tradycyjnych narzędziach politycznych i kierować się starymi poglądami. Wydarzenia zaczynają nas wyprzedzać. Musimy podążać w kierunku przywództwa zbiorowego, które odzwierciedla rzeczywistość świata wielobiegunowego, a zwłaszcza powstanie potęg wśród państw rozwijających się. Nie znaczy to, że grupy G-7/G-8 straciły na znaczeniu. Oznacza to jednak, że międzynarodowe przywództwo nie może się już opierać wyłącznie na gospodarkach zaawansowanych, rozwiniętych. Nowa G-22 - nawet jeśli dotyczy wyłącznie ministrów finansów - wyznacza nowy rodzaj przywództwa, jakiego potrzebujemy. Powinna raczej określać wspólne cele i interesy niż wspólnego wroga. Ponadto nie możemy już traktować praw człowieka, ochrony środowiska, handlu czy finansów jako dziedzin odrębnych. Wkraczając w XXI w., potrzebujemy nowej wizji bezpieczeństwa, która odzwierciedla zagrożenia związane z kryzysami finansowymi, degradacją środowiska. Te zagrożenia mają również wpływ na pokój na świecie i wymagają także kolektywnej odpowiedzi. Last but not least: potrzebujemy wyraźnego mandatu od światowych liderów, by promować strategię globalną. Wspólne działania powinny dotyczyć wykorzenienia biedy i zmniejszenia różnic w rozwoju, a także zniesienia większości barier w handlu światowym. Decyzja nie sprowadza się do wyboru między systemem światowym a narodową suwerennością. Wręcz przeciwnie - większa współpraca globalna, silne organizacje międzynarodowe i oparte na konsensusie zasady prawne przyczynią się do zwiększenia niezależności. W dzisiejszym świecie tylko izolacja i pozostawanie poza współpracą międzynarodową oznacza zrzeczenie się suwerenności. Nowymi zagrożeniami są głód, bieda, pogłębiające się nierówności w rozwoju, bezrobocie, łamanie praw człowieka, perspektywa katastrofy ekologicznej. Jednocześnie żyjemy w czasach, gdy człowiek osiągnął niespotykany dotychczas w historii poziom rozwoju technologicznego.
Globalne przywództwo przyszłości powinno bardziej określać wspólne cele i interesy niż wspólnego wroga
- Średni stopień protekcjonizmu na świecie spadł wprawdzie z 40 proc. w roku 1964 do ok. 4 proc. dzisiaj. Tendencje protekcjonistyczne są jednak nadal bardzo silne. Nawet państwa Unii Europejskiej nie mogą się porozumieć w sprawie zmniejszenia wciąż wysokich subwencji dla rolnictwa.
- Oczywiście, chciałbym widzieć więcej liberalizmu w sektorze rolnictwa i wielu innych gałęziach. Mam nadzieję, że następna runda negocjacji, która rozpocznie się w grudniu tego roku, będzie dobrą okazją ku temu. Niemniej trzeba jednak przyznać, że nastąpił już pewien postęp, choć nie jest on jeszcze wystarczający.
- Czy ostatnia "wojna bananowa" między UE a USA świadczy o pogłębiających się nieporozumieniach między tymi dwoma wielkimi rynkami?
- Europa i Stany Zjednoczone są dwoma największymi partnerami w międzynarodowym systemie ekonomicznym. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że pomiędzy tak wielkimi partnerami handlowymi jest więcej sporów niż między mniejszymi uczestnikami światowego handlu. To nie jest nowe zjawisko, zawsze byliśmy świadkami wielu dyskusji i kłótni. Czym się teraz różnią? Otóż tym, że obecnie system oparty jest na zasadach prawnych, nie zaś na argumencie siły. Jest bardziej przejrzysty. Dyskusje i spory są widoczne, ponieważ wszystko odbywa się w trakcie panelu na forum WTO, która następnie publikuje swoją odpowiedź. Nie brakuje też wielu komentarzy politycznych, przedstawiających sprawy z różnych punktów widzenia. Wszyscy myślą więc, że oto zbliża się "koniec świata", a tymczasem jest to normalna procedura. Oczywiście, że nie brakuje sporów, ale w końcu wszyscy muszą się zgodzić z zasadami i prawami obowiązującymi w organizacji. I to czynią.
- Zna pan Polskę. Na początku lat 90. kierował pan negocjacjami w sprawie zakupu FSM przez FIAT-a, obecnie dobiega końca pana czteroletnia kadencja na stanowisku dyrektora generalnego Światowej Organizacji Handlu. Jakie przeszkody zauważa pan w transformacji dokonującej się w naszym kraju?
- Uważam, że Polska dobrze daje sobie radę z procesami liberalizacji. Pani ojczyzna udowadnia, że można przystosować gospodarkę i społeczeństwo do warunków narzucanych przez globalizujący się świat. Polskę darzę czymś więcej niż sympatią. Sądzę, że wśród Europejczyków wasz kraj zasługuje na podziw, wiele słów pochwały i szacunku za swoją historię i dokonania.
Renato Ruggiero: - Globalizacja jest procesem obligującym nas do wspólnego działania, byśmy mogli podołać wszystkim wyzwaniom, przed którymi stoimy. Alternatywą dla globalizacji jest separacja, tworzenie nowych murów między rządami a ludźmi. To nie jest dobre rozwiązanie. Jedyną sensowną drogą jest dziś właściwe ukierunkowanie globalizacji, nie zaś przeciwstawianie się temu procesowi. W 1999 r. znaleźliśmy się między dwoma rzeczywistościami - między logiką globalnej współpracy a przeciwstawnymi siłami nacjonalizmu, izolacjonizmu i separatyzmu, a także między podziałami i horrorami XX w. a nadziejami związanymi z nowym globalnym wiekiem. Konflikty etniczne, destrukcyjny nacjonalizm, łamanie podstawowych praw człowieka i inne tragedie nie zniknęły z naszego świata, czego smutnym dowodem są Kosowo, Sierra Leone czy Ruanda. Takie zjawiska są coraz mniej akceptowane, ponieważ nie przystają do naszych wyobrażeń o nowej erze. W dzisiejszym świecie wyznaczony został jasny trend. Wszyscy czujemy potrzebę globalnej współpracy, wielostronnych porozumień i przestrzegania prawa międzynarodowego. Powstanie WTO jako organizacji tworzącej prawo w międzynarodowej gospodarce jest tylko jednym z wielu przykładów tego trendu. Począwszy od praw człowieka, poprzez zmiany klimatyczne do przepływu kapitału - wszystkie te globalne problemy wymagają odpowiednich rozwiązań. Te zaś muszą się opierać na porozumieniach i zasadach prawnych. Obroty handlu światowego zwiększyły się od 1950 r. czternastokrotnie, a produkcja przemysłowa wzrosła sześciokrotnie. Jedna czwarta światowej produkcji jest dziś przedmiotem handlu, podczas gdy w 1950 r. sięgała zaledwie 7 proc. Ponad bilion dolarów przemieszcza się dziennie wokół kuli ziemskiej. Problemy współczesnego świata nie sprowadzają się dziś wyłącznie do handlu czy przepływu kapitału. Coraz częściej stajemy przed kwestiami, które wykraczają poza parametry handlowe. Pojawia się pytanie: czy możemy mieć świat otwartej gospodarki bez stabilnego systemu finansowego? Czy zasady handlu powinny być powiązane ze standardami określającymi warunki pracy i prawa człowieka? Czy możemy zachować tożsamość kulturową w erze komunikacji transgranicznej?
Renato Ruggiero urodził się w 1930 r. w Neapolu. W 1953 r. ukończył studia prawnicze, a dwa lata później rozpoczął pracę w służbie dyplomatycznej. Zajmował między innymi stanowisko wicekonsula w Săo Paulo, sekretarza ambasady w Moskwie, a następnie Waszyngtonie, ambasadora Włoch przy EWG. Pełnił także funkcję rzecznika przewodniczącego Komisji EWG i ministra handlu zagranicznego Włoch. Będąc członkiem zarządu koncernu FIAT, zajmował się koordynacją kontaktów gospodarczych z zagranicą. W maju 1995 r. objął stanowisko dyrektora generalnego Światowej Organizacji Handlu.
- Mimo głoszenia szczytnych haseł, 3 mld ludzi wciąż żyją za mniej niż dwa dolary dziennie.
- Uważam, że ten problem powinien się stać priorytetem. Przywódcy świata muszą skłonić międzynarodowe organizacje do wypracowania wspólnego planu działania. Wraz ze swoimi rządami winni się zastanowić, jak wykorzenić biedę, a plany powinny obejmować co najmniej 20 lat. Mamy zarówno możliwości, jak i środki techniczne oraz finansowe, aby tego dokonać. Potrzebujemy jednak konkretnej woli politycznej na najwyższych szczeblach władzy. Mam nadzieję, że zaplanowany przez Zgromadzenie Ogólne ONZ szczyt tysiąc- lecia będzie dobrą okazją dla głów państw i organizacji, aby się tym zająć.
- Jak wyobraża sobie pan porządek świata, do którego wkraczamy?
- Poniekąd już weszliśmy w III tysiąclecie. Jest to świat ukształtowany przez globalizację, technologię i przestrzeń cybernetyczną. Nie możemy już polegać na tradycyjnych narzędziach politycznych i kierować się starymi poglądami. Wydarzenia zaczynają nas wyprzedzać. Musimy podążać w kierunku przywództwa zbiorowego, które odzwierciedla rzeczywistość świata wielobiegunowego, a zwłaszcza powstanie potęg wśród państw rozwijających się. Nie znaczy to, że grupy G-7/G-8 straciły na znaczeniu. Oznacza to jednak, że międzynarodowe przywództwo nie może się już opierać wyłącznie na gospodarkach zaawansowanych, rozwiniętych. Nowa G-22 - nawet jeśli dotyczy wyłącznie ministrów finansów - wyznacza nowy rodzaj przywództwa, jakiego potrzebujemy. Powinna raczej określać wspólne cele i interesy niż wspólnego wroga. Ponadto nie możemy już traktować praw człowieka, ochrony środowiska, handlu czy finansów jako dziedzin odrębnych. Wkraczając w XXI w., potrzebujemy nowej wizji bezpieczeństwa, która odzwierciedla zagrożenia związane z kryzysami finansowymi, degradacją środowiska. Te zagrożenia mają również wpływ na pokój na świecie i wymagają także kolektywnej odpowiedzi. Last but not least: potrzebujemy wyraźnego mandatu od światowych liderów, by promować strategię globalną. Wspólne działania powinny dotyczyć wykorzenienia biedy i zmniejszenia różnic w rozwoju, a także zniesienia większości barier w handlu światowym. Decyzja nie sprowadza się do wyboru między systemem światowym a narodową suwerennością. Wręcz przeciwnie - większa współpraca globalna, silne organizacje międzynarodowe i oparte na konsensusie zasady prawne przyczynią się do zwiększenia niezależności. W dzisiejszym świecie tylko izolacja i pozostawanie poza współpracą międzynarodową oznacza zrzeczenie się suwerenności. Nowymi zagrożeniami są głód, bieda, pogłębiające się nierówności w rozwoju, bezrobocie, łamanie praw człowieka, perspektywa katastrofy ekologicznej. Jednocześnie żyjemy w czasach, gdy człowiek osiągnął niespotykany dotychczas w historii poziom rozwoju technologicznego.
Globalne przywództwo przyszłości powinno bardziej określać wspólne cele i interesy niż wspólnego wroga
- Średni stopień protekcjonizmu na świecie spadł wprawdzie z 40 proc. w roku 1964 do ok. 4 proc. dzisiaj. Tendencje protekcjonistyczne są jednak nadal bardzo silne. Nawet państwa Unii Europejskiej nie mogą się porozumieć w sprawie zmniejszenia wciąż wysokich subwencji dla rolnictwa.
- Oczywiście, chciałbym widzieć więcej liberalizmu w sektorze rolnictwa i wielu innych gałęziach. Mam nadzieję, że następna runda negocjacji, która rozpocznie się w grudniu tego roku, będzie dobrą okazją ku temu. Niemniej trzeba jednak przyznać, że nastąpił już pewien postęp, choć nie jest on jeszcze wystarczający.
- Czy ostatnia "wojna bananowa" między UE a USA świadczy o pogłębiających się nieporozumieniach między tymi dwoma wielkimi rynkami?
- Europa i Stany Zjednoczone są dwoma największymi partnerami w międzynarodowym systemie ekonomicznym. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że pomiędzy tak wielkimi partnerami handlowymi jest więcej sporów niż między mniejszymi uczestnikami światowego handlu. To nie jest nowe zjawisko, zawsze byliśmy świadkami wielu dyskusji i kłótni. Czym się teraz różnią? Otóż tym, że obecnie system oparty jest na zasadach prawnych, nie zaś na argumencie siły. Jest bardziej przejrzysty. Dyskusje i spory są widoczne, ponieważ wszystko odbywa się w trakcie panelu na forum WTO, która następnie publikuje swoją odpowiedź. Nie brakuje też wielu komentarzy politycznych, przedstawiających sprawy z różnych punktów widzenia. Wszyscy myślą więc, że oto zbliża się "koniec świata", a tymczasem jest to normalna procedura. Oczywiście, że nie brakuje sporów, ale w końcu wszyscy muszą się zgodzić z zasadami i prawami obowiązującymi w organizacji. I to czynią.
- Zna pan Polskę. Na początku lat 90. kierował pan negocjacjami w sprawie zakupu FSM przez FIAT-a, obecnie dobiega końca pana czteroletnia kadencja na stanowisku dyrektora generalnego Światowej Organizacji Handlu. Jakie przeszkody zauważa pan w transformacji dokonującej się w naszym kraju?
- Uważam, że Polska dobrze daje sobie radę z procesami liberalizacji. Pani ojczyzna udowadnia, że można przystosować gospodarkę i społeczeństwo do warunków narzucanych przez globalizujący się świat. Polskę darzę czymś więcej niż sympatią. Sądzę, że wśród Europejczyków wasz kraj zasługuje na podziw, wiele słów pochwały i szacunku za swoją historię i dokonania.
Więcej możesz przeczytać w 18/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.