Gruszki na wierzbie

Gruszki na wierzbie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdyby Feliks Dzierżyński dożył końca XX wieku, a inicjatywa Senatu III RP doczekała się realizacji,szef bolszewickiego aparatu przemocy miałby szansę przebywać w naszym kraju na koszt polskiego podatnika...
 i cieszyć się takimi przywilejami, jak darmowe szkolnictwo czy opieka zdrowotna. Oczywiście, pod warunkiem przyznania mu wcześniej karty Polaka, dzięki której już na granicy państwa traktowany byłby jak obywatel polski, nie zaś cudzoziemiec. Czy można pozwolić, aby w krótkim czasie do starej ojczyzny przybyły miliony Polaków - lub osób za takich się podających - mieszkających obecnie za granicą? Niektórzy politycy uważają, że tak.

Kartę mógłby otrzymać każdy, kto wykaże się polską narodowością lub pochodzeniem. W tym ostatnim wypadku o uznanie pochodzenia polskiego mogliby się ubiegać wszyscy, którzy mieli w swej rodzinie nawet bardzo odległych przodków Polaków, mieszkali na terytorium Polski lub byli obywatelami RP. Procedura uzyskiwania tego statusu byłaby - wedle propozycji senatorów - nadzwyczaj uproszczona. Tymczasem Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji ma już sygnały o istnieniu czarnego rynku dokumentów w Kazachstanie. - Polskie "papiery" można tam kupić za 100 dolarów, niemieckie za 1500 - twierdzi Marek Kurenda, naczelnik wydziału ds. repatriacji w Departamencie Spraw Obywatelskich MSWiA. Większość dokumentów, którymi legitymują się Polacy, to tzw. wtórniki wydawane w latach 90. Niemieckie władze żądają od swoich rodaków z Kazachstanu oryginałów i w procesie repatriacji stosują o wiele surowszą procedurę niż Polacy. - Rewolucja "Solidarności" dokonała się również po to, aby naszym rodakom przywrócić ojczyznę. Chcieliśmy, aby Polska była lepsza, bardziej sprawiedliwa, aby była ojczyzną dla wszystkich - przekonuje Alicja Grześkowiak, marszałek Senatu (AWS). "Czy Senat nie powinien kierować się zdrowym rozsądkiem?" - ripostował podczas debaty senator Krzysztof Kozłowski (Klub Demokratyczny Senatu). Niedawno do Sejmu wpłynęły projekty ustaw o karcie Polaka i trybie stwierdzenia przynależności do narodu polskiego osób narodowości polskiej lub polskiego pochodzenia oraz o repatriacji. Trzeci projekt ustawy - o obywatelstwie - wzbudza wiele kontrowersji i rząd przygotowuje własny. Główne zastrzeżenia MSWiA do projektu senackiego to dopuszczenie wielokrotnego (podwójnego, potrójnego itd.) obywatelstwa, w związku z czym mogą się pojawić kłopoty ze służbą wojskową, płaceniem podatków, przekraczaniem granicy itp. "Projekt pomija względy obronności i bezpieczeństwa państwa oraz porządku publicznego przy nabywaniu obywatelstwa polskiego. Brak w nim ścisłych kryteriów, kogo można uznać za osobę polskiego pochodzenia. Procedura dopuszcza możliwość przyjęcia osób niepożądanych" - przestrzegał senatorów Leszek Burzyński, podsekretarz stanu w MSWiA. Kartę mogłoby otrzymać nawet kilkanaście milionów ludzi rozsianych dziś po całym świecie. - Kto zrefunduje regionalnej kasie chorych koszty leczenia obywateli Białorusi pochodzenia polskiego? - pyta Paweł Ciach, dyrektor Biura Prasowego MSWiA. Jego zdaniem, trzeba się też zastanowić, czy karta Polaka nie będzie łamać konstytucyjnej zasady równości obywateli, daje bowiem preferencje przyjezdnym. Największe niebezpieczeństwo wiąże się jednak z nieograniczonym prawem pobytu na terytorium Polski ludzi, o których w zasadzie nic nie wiadomo. W praktyce każdy może "załatwić" dokumenty potwierdzające polską narodowość i związki z "ojczyzną". A przyznania karty Polaka można odmówić tylko wtedy, kiedy fakt działania za granicą na szkodę państwa polskiego będzie stwierdzony prawomocnym wyrokiem. Dlatego - według senatora Ryszarda Jarzembowskiego (SLD) - Feliks Dzierżyński mógłby otrzymać przywilej ojczyźniany. W opinii rządu uchwalenie ustawy o karcie Polaka może skutkować nadmiernym otwarciem Polski na Wschód. - Nie będzie możliwości skutecznej kontroli ruchu granicznego, przeciwdziałania zorganizowanej przestępczości ze Wschodu czy podejmowaniu pracy na czarno. Ponadto prawo do wjazdu i nieograniczonego pobytu przy braku obowiązku posiadania środków pieniężnych jest sprzeczne z układem z Schengen, a ubiegając się o członkostwo w Unii Europejskiej, Polska zobowiązana jest przyjąć uregulowania tego układu - przypomina Leszek Burzyński. Sami senatorzy szacują, że na repatriację, m.in. 30-50 tys. osób z Kazachstanu, trzeba byłoby przeznaczyć ok. 900 mln zł (w rozłożeniu na trzy lata), podczas gdy tegoroczna rezerwa budżetowa na wypadek niespodziewanych zdarzeń, takich jak powodzie, wynosi tylko 70 mln zł. W budżecie MSWiA na pomoc repatriantom przewidziano w tym roku 10 mln zł. W myśl projektu ustawy o repatriacji, przybyszom z azjatyckiej części byłego ZSRR (głównie Kazachstanu) trzeba byłoby zapewnić mieszkanie, pracę, świadczenia emerytalne i rentowe, zaś ich dzieciom - przyjęcie na studia w wyższych szkołach publicznych. - Nie wolno zgłaszać pięknego projektu, obiecującego ludziom z Kazachstanu mieszkanie i pracę w kraju, w którym istnieje spore bezrobocie, a miliony wciąż nie mają swojego dachu nad głową. Potem się okaże, że brzydki Balcerowicz nie dał 300 milionów - oponuje senator Kozłowski. - 900 mln zł to wielka kwota, a czekają nas wydatki związane z przygotowaniem programów akcesyjnych przed wejściem do Unii Europejskiej. W projekcie budżetu na rok 2000 nie przewidziano sumy 300 mln zł - mówi Halina Wasilewska-Trenkner, wiceminister finansów. Tłumaczy, że sprowadzenie ludzi jest najprostsze, ale o mieszkanie jest łatwiej tylko w rejonach o wysokim bezrobociu. - Gdyby przyjąć ich z uprawnieniami emerytalnymi, należałoby dofinansować ZUS i fundusze emerytalne, zapłacić za nich składki, a tymczasem już teraz mamy kłopoty ze świadczeniami. To wszystko są niby przyziemne problemy, ale czy stać nas na szlachetne gesty? - zastanawia się wiceminister Wasilewska-Trenkner. - Repatriacja jest procesem skomplikowanym. Zaledwie ok. 10 proc. Polaków z Kazachstanu mówi po polsku. Polska to dla nich nowa cywilizacja - tłumaczy Kurenda. - Inicjatorzy szerokiej fali repatriacji chcą widzieć w tych ludziach polskich patriotów, a większość z nich już jest na granicy wynarodowienia - dodaje. W dodatku z powodu poziomu wykształcenia i profesji na ogół są bardzo słabo przygotowani do życia zgodnie z regułami wolnego rynku. Janina Sagatowska, przewodnicząca senackiej Komisji do Spraw Emigracji i Polaków za Granicą, tłumaczy, że obecnie to samorządy ponoszą koszty repatriacji. Właśnie dzięki lokalnym samorządom od 1992 r. sprowadzono z Kazachstanu już prawie 300 rodzin. - Warunki stwarzane repatriantom są często nieporównywalne. Bywają gminy, które dają im w pełni wyposażone własnościowe mieszkania, ale są i takie, które skazują przyjezdnych na życie w zagrzybionych lokalach, bez pracy i bez pieniędzy - mówi Kurenda. Potwierdza to jedna z pierwszych osób repatriowanych do Polski z Kazachstanu, choć nie chce ujawnić nazwiska. - Jest jak jest, niczego nie oczekujemy od państwa i do wszystkiego musieliśmy sami dojść - podsumowuje. Decyzji o przyjeździe jednak nie żałuje. - Na repatriantów nie można patrzeć tylko przez pryzmat kosztów. Będą tu pracować, płacić podatki. Poza tym naprawiania krzywd nie możemy przeliczać na pieniądze - przekonuje senator Sagatowska. - W tym samym czasie, gdy do nas przyjadą repatrianci ze Wschodu, inni wyjadą na Zachód. Migracja odmłodzi polskie społeczeństwo - dodaje Sagatowska i argumentuje: zrujnowana po II wojnie światowej Polska w ramach pierwszej fali repatriacji potrafiła przyjąć 1,8 mln Polaków, a w czasie kolejnej akcji w latach 1955-1959 - ok. 250 tys. - Repatriantów skierowano głównie do pracy w PGR-ach na ziemiach odzyskanych i do dziś mamy z tym problemy. Teraz już nie ma takich miejsc - zauważa wiceminister Wasilewska-Trenkner. - W latach 50. przyjęliśmy wprawdzie 257 tys. repatriantów, w tym większość z ZSRR, ale w tym samym czasie z kraju wyjechało ok. 305 tys. osób: do NRF, NRD i Izraela - przypomina Kurenda. - Trzeba Polakom pomóc, bo często w krajach, w których mieszkają, właśnie z powodu narodowości traktowani są gorzej niż pozostali obywatele - mówi Paweł Ciach. Obawia się on jednak, że z pomocy nie skorzystają ci, którzy tego najbardziej potrzebują.
Więcej możesz przeczytać w 21/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.