Formuła 10+39 to szansa na bezbolesny dla obywateli montaż nowych regionów
Weto prezydenta okazało się czerstwe, zdrowe i nadal czuje się dobrze. Niestety, reforma, której wszyscy pragną, ma się znacznie gorzej. Został nam zaledwie tydzień, by zgodnie z parlamentarnym kalendarzem - bez psucia sobie i innym wakacji - wynegocjować kompromis. Zaproponowałem w grupie kilku osób zmianę sposobu myślenia, aby zamiast zaczynać od gry liczbowej (ile nowych województw?), zastanowić się, jak z rzeczywistych interesów, emocji społecznych i dzisiejszych podziałów zmontować nowe całości. Tak powstała z międzypartyjnej dyskusji formuła 10+39. Dziesięć województw - regionów i 39 jednostek pomocniczych, rejonowych delegatur nowego wojewody w dzisiejszych miastach wojewódzkich. Jeśli stworzylibyśmy jeszcze mechanizm premiowania gmin i powiatów za łączenie się, opanowalibyśmy kipienie lokalnych ambicji. Służy ono dobrze grze politycznej, ale z pewnością już nie samorządowi i nie państwu.
Głównym celem trójszczeblowego podziału administracyjnego jest zdecentralizowanie kompetencji i finansów. Przy pewnym poziomie rozdrobnienia budżetów będą to puste hasła i rozrost biurokracji: liczba fachowców nie rośnie z liczbą etatów. "Szliśmy po władzę, aby oddać ją ludziom" - powiedział premier Buzek.
To hasło opisuje kierunek działań i sposób myślenia. Na liczbach można skończyć materializację reformy administracji publicznej, ale doprawdy nie od liczb i map podziałów trzeba było ją w Mierkach zaczynać. W pomyśle na dziesięć województw i trzydzieści dziewięć jednostek pomocniczych jest szansa na bezbolesny dla obywateli montaż nowych regionów. Reforma nie zacznie się od tysięcy decyzji odmownych, uzasadnianych reorganizacją: "papiery nie dojechały jeszcze ze starej do nowej siedziby województwa". Wszystkie partie powinny dziś ponad dotychczasowymi podziałami wyobrazić sobie znój obywatela przeganianego od biurka do biurka, gdyż jego sprawy i teczki nie znalazły się jeszcze w nowej szafie.
Liderzy koalicji razem z liderami opozycji mówią, że należy zacząć dyskusję od początku. Miejmy nadzieję, że nie zaczną od nowa, lecz po prostu wreszcie zaczną rozmawiać. I tym razem nie za pomocą mediów, lecz bezpośrednio. W przeciwnym razie ten felieton będzie tylko kolejnym memento dla tych, którzy rzucili hasło 12+1, pozwalając się łudzić każdej lokalnej społeczności, że to ona jest tą jedynką.
Głównym celem trójszczeblowego podziału administracyjnego jest zdecentralizowanie kompetencji i finansów. Przy pewnym poziomie rozdrobnienia budżetów będą to puste hasła i rozrost biurokracji: liczba fachowców nie rośnie z liczbą etatów. "Szliśmy po władzę, aby oddać ją ludziom" - powiedział premier Buzek.
To hasło opisuje kierunek działań i sposób myślenia. Na liczbach można skończyć materializację reformy administracji publicznej, ale doprawdy nie od liczb i map podziałów trzeba było ją w Mierkach zaczynać. W pomyśle na dziesięć województw i trzydzieści dziewięć jednostek pomocniczych jest szansa na bezbolesny dla obywateli montaż nowych regionów. Reforma nie zacznie się od tysięcy decyzji odmownych, uzasadnianych reorganizacją: "papiery nie dojechały jeszcze ze starej do nowej siedziby województwa". Wszystkie partie powinny dziś ponad dotychczasowymi podziałami wyobrazić sobie znój obywatela przeganianego od biurka do biurka, gdyż jego sprawy i teczki nie znalazły się jeszcze w nowej szafie.
Liderzy koalicji razem z liderami opozycji mówią, że należy zacząć dyskusję od początku. Miejmy nadzieję, że nie zaczną od nowa, lecz po prostu wreszcie zaczną rozmawiać. I tym razem nie za pomocą mediów, lecz bezpośrednio. W przeciwnym razie ten felieton będzie tylko kolejnym memento dla tych, którzy rzucili hasło 12+1, pozwalając się łudzić każdej lokalnej społeczności, że to ona jest tą jedynką.
Więcej możesz przeczytać w 28/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.