Nowa korespondentka „Le Figaro” w kapeluszu wielkim jak plac Zgody i na szpilkach wysokich jak wieża Eiffla pojawiła się w polskim Sejmie wiosną 1992 r. Od razu było widać, że w jej żyłach płynie błękitna krew, co szybko potwierdził poseł Andrzej Potocki z Unii Demokratycznej, nazywając ją kuzyneczką.
Urocza korespondentka tłumaczyła, że jest nieślubną córką hrabiego Potockiego i byłą żoną bardzo znanego wówczas aktora Bogusława L. Przyjechała z Francji, by odzyskać rodzinny majątek w Walewicach pod Łowiczem. Jakoś żaden poseł nawet nie zapytał, co Potockim do Walewic. Ale kiedy ma się przed sobą 25-letnią hrabinę w obcisłej spódniczce z dekoltem do pępka, to nawet marszałkowi Sejmu język w gębie się plącze. Hrabina działała na posłów bardziej niż dyscyplina partyjna. Zwłaszcza wtedy, gdy wkładała obcisłe żakiety na gołe ciało, a nie nosiła przy tym bielizny. Potrafiła w skąpej spódniczce usiąść naprzeciwko posła, by kompletnie go zdekoncentrować. Lubiła też nisko pochylić dekolt nad nieszczęśnikiem, który wtedy już nie wiedział, co z sobą zrobić. Wiedziała zaś hrabina Anastazja Potocka, która powtarzała swoim ofiarom: – Każdy, kto zobaczy moje piersi, zrobi wszystko, czego zażądam.
Cham przy hrabinie
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.