Po wysłuchaniu wyroku Rurabomber, wskazując na sąd, zapowiedział, że i tak wszystkich pozabija i panią prokurator też. Wyprowadzany z sali dodał, że będzie konstruował jeszcze większe bomby. Pod koniec odbywania kary sąd penitencjarny trzy razy odmówił mu warunkowego przedterminowego zwolnienia.
Eksplodujące reklamówki
Na pomysł podkładania bomb w miejscach publicznych Mariusz Soćko wpadł w sierpniu 1998 r. Zaczął wtedy odczuwać nienawiść do wszystkich. Postanowił zrobić coś takiego, żeby ludzie się go bali. Już w następnym miesiącu warszawską Pragą zaczęły wstrząsać eksplozje. Mieszkańcy żyli w strachu. Wszystkie zdarzenia miały cechy wspólne: do wybuchów dochodziło rano, ukryte w reklamówkach bomby zbudowane były z ładunków umieszczonych w mufach hydraulicznych, zawsze pomalowanych na zielono, czasem z żółtymi lub brunatnymi łatkami. Różniły się sposobem odpalania: w niektórych wypadkach mechanicznym, w innych elektrycznym. Ładunki eksplodowały po przemieszczeniu, zawsze z pewnym opóźnieniem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.