Profesor Andrzej Blikle, głowa rodziny najbardziej znanych polskich cukierników, to zaciekły wróg korporacyjnych metod zarządzania. Gdy inni wyciskali pracowników jak cytrynę, zatrudniali na śmieciowe umowy, bombardowali nadgodzinami, Andrzej Blikle dbał o motywację i warunki do rozwoju kariery. Gdy u konkurenta cukiernik wylatywał za przypalenie blachy z sernikiem, u Bliklego nikt nie stresował pracowników szukaniem winnych. Szukano pięciu powodów, dlaczego tak się stało, i przygotowywano systemowe rozwiązanie zapobiegające przypaleniom w przyszłości. Metody może fajne, ale biznes nie ma być fajny, tylko przynosić zyski. A firma Blikle od pewnego czasu ich nie ma. Dlatego też rodzina Blikle, zamiast mianować na szefa kolejnego z rodu, zdecydowała się wynająć brytyjskiego menedżera. Chce on z jednej z najstarszych rodzinnych firm uczynić nowoczesną spożywczą korporację,a gdy jej finanse będą wyglądać wystarczająco dobrze, sprzeda część udziałów inwestorowi branżowemu albo wejdzie ze spółką na giełdę.
Nie wszystko zostaje w rodzinie
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.