Tutenchamon przewraca się w grobowcu: jego klątwa mająca zsyłać śmierć na złodziei egipskich skarbów od dawna nie działa. Profesjonalne gangi „archeologów” uzbrojone w koparki i karabiny od 2011 r. plądrują Egipt. Przekopują krypty w poszukiwaniu starożytnych kosztowności, a policji śmieją się w nos lub strzelają prosto w oczy. – Kawałek po kawałku tracimy dziedzictwo narodowe – alarmują pracownicy egipskiego Ministerstwa Starożytności, które ma ochraniać wykopaliska i zabytki. Niestety, to zadanie ich przerasta, bo poszukiwacze skarbów XXI w. mają pieniądze i są zabójczo skuteczni.
Widać to w przeklętym dziś miejscu, którym jest Dahszur, pustynna nekropolia wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Cmentarzysko położone na zachodnim brzegu Nilu, kilkadziesiąt kilometrów od Kairu to prawdziwy cud historii – niektóre z górujących nad pustynią piramid i podziemnych grobów mają 4,5 tys. lat. Stoją tu piramidy Snofru, zajmujące trzecie i czwarte miejsce pod względem wielkości na świecie, słynna Piramida Łamana oraz mastaby – grobowce elit. Tych wszystkich budowli rozrzuconych na dwóch kilometrach kwadratowych strzeże zaledwie kilka samochodów opancerzonych. Ich załogi co rusz znajdują wykopane w piasku doły głębokie na siedem metrów – ślady po nielegalnych wykopaliskach. Jeśli nakryją samozwańczych archeologów przy pracy, czasem próbują interweniować. Jednak częściej boją się o życie. Ze swoimi pistoletami nie stanowią dla bandytów zagrożenia. – Raz złapaliśmy ich na gorącym uczynku – opowiada jeden ze strażników z Dahszur. – Jednak kiedy nas zauważyli, otworzyli ogień z karabinów. Musieliśmy uciekać, a wtedy tamci spokojnie dokończyli pracę.
Indiana Jones z koparkami
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.