Malutka działeczka nad mazurskim jeziorem. Rozbijam namiot na trawie, która pachnie tak, że chcę jak najszybciej sprawdzić, co w niej rośnie. Bo nic nie smakuje tak dobrze, jak potrawy z przyprawami przywiezionymi z wakacji.
Zniewalający tymianek
Delikatnie trącona stopą niepozorna roślinka o maleńkich listeczkach i fioletowych kwiatach wydziela orzeźwiający aromat. Schylam się, rozcieram w palcach listek – tymianek! Natychmiast wrzucam garść do bulgoczącej pomidorowej i biegnę nazrywać więcej, na zimę. Będzie mi przypominaćmazurskie lato. Tymianek jest nie tylko bardzo smaczny – to także skuteczny naturalny lek. Ziele to jest stosowane do leczenia infekcji górnych dróg oddechowych, a zwłaszcza suchego kaszlu. Napar działa wykrztuśnie, jest też znakomity do leczenia grypy i anginy. Tymianek ma ponadto właściwości antyseptyczne i jest wykorzystywany do wyrobu kosmetyków do cery trądzikowej, zalecają go również stomatolodzy. W kuchni zniewala aromatem, ale też zwiększa apetyt, jednocześnie przyspieszając trawienie i łagodząc wzdęcia. Warto go zatem dodawać do ciężkostrawnych potraw, np. z roślin strączkowych.
Drogocenny chwast
Tuż pod płotem rozpościera się bluszczyk kurdybanek. To bardzo powszechna i ekspansywna roślina o niebieskofioletowych kwiatach, którą można wypatrzyć zarówno w ogrodzie, jak i na łące. Zawiera przede wszystkim garbniki, minerały i witaminę C. Ziele to stosuje się przy zatruciach, np. ołowiem, ponieważ ma właściwości wiążące toksyny. Podobnie jak tymianek leczy górne drogi oddechowe i reguluje procesy trawienne. Napar z niego jest zalecany w przypadku nieżytów żołądka, schorzeń wątroby, a zawarty w roślinie kwas chenodeoksycholowy zapobiega tworzeniu się złogów cholesterolowych i rozpuszcza te istniejące. Kurdybanek, o gorzkawym smaku, jest stosowany w kuchni do przyprawiania duszonych warzyw i mięs, zup i dań z ziemniakami. Póki rośnie za oknem, warto narwać świeżych listków i dorzucić do twarożku, masła lub jajecznicy. Ja przyprawiam serek kozi, dodając nieco czosnku (zwykłego, bo czosnek niedźwiedzi wprawdzie rośnie w pobliskim lesie, ale w Polsce jest gatunkiem zagrożonym i objętym częściową ochroną, więc nie ruszam, niech się odradza).
Szczawiowa raz!
Kiedy słońce praży niemiłosiernie, a do sklepu daleko, wybieram pobliską łąkę w poszukiwaniu czegoś na zupę. Znajduję dziką marchew – kubki smakowe pracują na myśl o pesto z marchewkowej naci, ale nie mam pod ręką ani blendera, ani moździerza. Decyduję się zatem na szczaw, który zawiera sporo rutyny, będzie zatem idealny na wzmocnienie naczyń krwionośnych i odporności organizmu narażonego na duże wahania temperatury. Nie należy przesadzać z ilością (a w zasadzie z częstotliwością spożywania), ponieważ szczawiany wypłukują z organizmu wapń, ale na pewno jeszcze przyrządzę sałatę z chrupiących liści szczawiu z winegretem z oliwy, soku z cytryny i kropli gryczanego miodu z pobliskiej pasieki.
Dla ochłody
Tuż nad wodą rośnie mięta. To wspaniale – nic tak nie orzeźwia jak napar z niej, a jeszcze bardziej lemoniada z dodatkiem garści świeżych liści. Pozwala przetrwać największe upały, a ponadto działa dobroczynnie na układ trawienny. Dorzucam też garść do schłodzonego kompotu z mirabelek. Sącząc napój o smaku dzieciństwa, patrzę na wszechobecny topinambur o drobnych żółtych kwiatach przypominających słonecznik (topinambur to inaczej słonecznik bulwiasty) i nawet nie odganiam myśli, że już niedługo listek mięty zastąpię plastrem tego rozgrzewającego cytrusa Północy. Przede mną jeszcze festiwal dań z wykopanych bulw tej mało popularnej u nas rośliny, która na Zachodzie jest przyrządzana na kilkadziesiąt sposobów, i mnóstwo kolejnych smakowitych odkryć.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.