Wśród 50 największych zagranicznych przedsięwzięć gospodarczych w Polsce inwestycje typu greenfield, czyli od podstaw, można policzyć na palcach
Na budowę nowej fabryki decydują się głównie ci, którzy mimo poszukiwań nie znaleźli partnera do współpracy. Dlaczego przedsiębiorcom bardziej opłaca się kupowanie fabryk z nadmiarem pracowników, pełnych przestarzałych maszyn niż budowanie zakładów pozbawionych PRL-owskiego garbu?
Nabywając istniejące przedsiębiorstwo, przejmuje się rynek, markę oraz sieć dystrybucji, czasami dochodzą do tego stosunkowo dobrze wykształceni pracownicy. Usuwa się też potencjalnego rywala. Ochocze kupowanie istniejących już firm dowodzi w istocie tego, że przedsiębiorcy wolą utrzymywać przez jakiś czas to, co dostają z dobrodziejstwem inwentarza, niż zdobywać rynek. Koncern Danone kupił od PepsiCo fabrykę ciastek "Delicja" w Płońsku. Za kilkadziesiąt milionów dolarów w jednej chwili przejął połowę branży ciastkarskiej. Kolejnym krokiem Danone jest kupowanie akcji Bakomy - największego w Polsce producenta jogurtów. Z 10,1 mld dolarów bezpośrednich inwestycji zagranicznych, które trafiły do nas w ubiegłym roku, zaledwie 3 mld dolarów przeznaczono na przedsięwzięcia tworzone od podstaw - ocenia Państwowa Agencja Inwestycji Zagranicznych. W dodatku poziom ten udało się osiągnąć głównie dzięki wielkim sieciom handlowym, koncernom naftowym otwierającym nad Wisłą dziesiątki stacji benzynowych i budowie przez Gazprom rurociągu jamalskiego. Zainteresowanie tworzeniem nowych przedsiębiorstw może wzrosnąć dzięki specjalnym strefom ekonomicznym - twierdzi Jacek Żukowski z PAIZ. Dotychczas zagraniczne koncerny zainwestowały w nich około miliarda dolarów. Największym przedsięwzięciem jest fabryka Opla w gliwickiej SSE. Do tej pory inwestycja pochłonęła 360 mln dolarów, a plany zakładają wydanie kolejnych 260 mln. Zatrudnienie w nowym zakładzie znalazło prawie 2 tys. osób, w tym kilkuset górników z likwidowanych kopalń. Oprócz Opla fabrykę w Gliwicach buduje hiszpański producent armatury sanitarnej Roca Radiadores. Koszt inwestycji wyniesie 22,3 mln dolarów. Po otwarciu zakładu w październiku jego załoga będzie liczyć 120 osób. Jak twierdzi Juan Armenter, dyrektor generalny Roca Polska, Hiszpanie zamierzali przejąć firmę we Wrocławiu, ale gdy okazało się, że nie można jej powiększyć i szybko zmodernizować, wycofali się. W mieleckiej SSE dwa zakłady - Melnox i Krono-Wood - wybudował niemiecki koncern Kronospan. Zaangażował w te przedsięwzięcia ponad 150 mln dolarów. Przedsiębiorstwa wytwarzają i przetwarzają płyty wiórowe. - O wyborze strefy w Mielcu zdecydowała bliskość wschodniej granicy. Rozwój firmy chcemy bowiem oprzeć na eksporcie do krajów WNP - mówi Jerzy Wakuła, dyrektor techniczny w Krono-Wood. W obu zakładach pracuje 520 osób. Drugie tyle zatrudniają kooperujące z nimi miejscowe spółki. Nowe fabryki wybudowały dwa koncerny tytoniowe. Reemtsma zlikwidował starą wytwórnię w centrum Poznania i przeniósł produkcję za miasto - do Jankowic. Budowa kosztowała 150 mln marek. Philip Morris stawia nowy zakład koło Leżajska. Podobnie postąpił Alcatel. Wprawdzie kupił poznańską Teletrę, ale obok starego zakładu wybudował nowoczesny i do niego przeniósł całą produkcję. W sumie 450 mln dolarów na budowę rozlewni w Radzyminie, Niepołomicach, Środzie Śląskiej i Łodzi przeznaczyła Coca-Cola. Jej główny rywal PepsiCo zainwestował w Polsce 283 mln dolarów, a zobowiązania koncernu sięgają 380 mln dolarów. Jednym z ciekawszych przedsięwzięć jest wybudowana od podstaw Elektrociepłownia Nowa Sarzyna. Jej właściciel - amerykańska firma Enron International - wydał na nią 132 mln dolarów. 50 mln dolarów zainwestowały w Gnieźnie: holenderski Philips i japońska Matsushita, posiadające po 50 proc. udziałów w tamtejszej fabryce baterii. - Odwiedziliśmy poznańską Centrę i innych producentów w regionie, jednak firmy te dysponowały różniącą się od naszej technologią. Poza tym wielkość zakładów nam nie odpowiadała. Nawet nie zaczynaliśmy rozmów o ewentualnych przejęciach. Doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie postawić fabrykę od podstaw, instalując w niej sprowadzone z Japonii linie produkcyjne - mówi Toshiaki Kimura, prezes Philips Matsushita Battery Poland. Zakład zatrudnia ponad 630 osób. Zdaniem Kimury, łączenie firm ma sens tylko wtedy, gdy partnerzy dysponują technologią na podobnym poziomie rozwoju. Jeżeli dysproporcje są zbyt duże, należy postawić nowy zakład. Najbardziej spektakularnym sukcesem gospodarczym wydaje się budowa fabryki czekolady niemieckiej firmy Stollwerck w Jankowicach koło Poznania. Konkurenci uważali, że inwestycja przez długie lata nie przyniesie zysków, bo karty na rynku czekolady były już rozdane - największe krajowe spółki zostały sprzedane światowym koncernom: Nestlé (Goplana) i PepsiCo (Wedel). Zresztą - jak twierdzi Tomasz Otomański, prezes Stollwerck Polska - Niemcy przymierzali się do kupna Goplany. Cena pakietu akcji, organizacja firmy i stan jej urządzeń zniechęciły ich jednak do inwestycji. Import czekolady do Polski ze względu na wysokie cła (45 proc.) okazał się nieopłacalny, a w dodatku polscy klienci zaczęli się odwracać od towarów importowanych. To przesądziło o budowie fabryki, którą wzniesiono w ciągu trzynastu miesięcy kosztem 30 mln dolarów. Po roku Stollwerck opanował 30 proc. rynku. - Podbój ułatwili nam konkurenci. Mimo przejęcia znanych marek, nie potrafili, a może nie chcieli, pokierować firmami. Często podejmowali niszczące je decyzje - mówi Otomański. Jaka będzie przyszłość inwestycji greenfield w Polsce? - W krótkim okresie niewiele się zmieni. Nadal będą one "napędzane" głównie ekspansją sieci handlowych - uważa Jacek Żukowski. Ponadto musimy pamiętać, że do sprzedania zostało jeszcze ponad 3 tys. firm państwowych. Na nich skupi się zainteresowanie inwestorów. W ciągu kilku lat zostaną najprawdopodobniej zmienione warunki inwestowania w specjalnych strefach ekonomicznych. Trudno przypuszczać, aby Unia Europejska tolerowała rażące naruszanie zasad równości gospodarczej, jakim jest udzielanie ulg podatkowych z powodu angażowania się w określonym regionie. Już istniejące zakłady raczej będą działać na warunkach obowiązujących w momencie ich powstania, ale przy nowych projektach nie będzie podobnych przywilejów. Powstawanie nowych firm utrudniają ograniczenia w nabywaniu ziemi. O ile przepisy są w miarę przyjazne, o tyle często nie uregulowana jest sprawa własności gruntu. Wiele do życzenia pozostawia też sprawność urzędników, co wydłuża załatwianie formalności. Na szczęście nie wszędzie, czego dowodzi przykład gminy Tarnowo Podgórne. Najpierw opracowano tam plan zagospodarowania przestrzennego, by później wspólnie z inwestorami uzgadniać optymalną lokalizację przedsięwzięcia. Dzisiaj wartość inwestycji - w przeliczeniu na mieszkańca - jest w Tarnowie Podgórnym znacznie wyższa niż w Warszawie. W dodatku niemal wszystkie inwestycje powstały od podstaw. Pamiętajmy, że od momentu otwarcia hiszpańskiej gospodarki w połowie lat 80. napłynęło tam ponad 180 mld dolarów. Nam brakuje jeszcze 150 mld dolarów. Abyśmy osiągnęli średni poziom Unii Europejskiej w ciągu dziesięciu lat, konieczne są zatem inwestycje w wysokości 15 mld dolarów rocznie.
Nabywając istniejące przedsiębiorstwo, przejmuje się rynek, markę oraz sieć dystrybucji, czasami dochodzą do tego stosunkowo dobrze wykształceni pracownicy. Usuwa się też potencjalnego rywala. Ochocze kupowanie istniejących już firm dowodzi w istocie tego, że przedsiębiorcy wolą utrzymywać przez jakiś czas to, co dostają z dobrodziejstwem inwentarza, niż zdobywać rynek. Koncern Danone kupił od PepsiCo fabrykę ciastek "Delicja" w Płońsku. Za kilkadziesiąt milionów dolarów w jednej chwili przejął połowę branży ciastkarskiej. Kolejnym krokiem Danone jest kupowanie akcji Bakomy - największego w Polsce producenta jogurtów. Z 10,1 mld dolarów bezpośrednich inwestycji zagranicznych, które trafiły do nas w ubiegłym roku, zaledwie 3 mld dolarów przeznaczono na przedsięwzięcia tworzone od podstaw - ocenia Państwowa Agencja Inwestycji Zagranicznych. W dodatku poziom ten udało się osiągnąć głównie dzięki wielkim sieciom handlowym, koncernom naftowym otwierającym nad Wisłą dziesiątki stacji benzynowych i budowie przez Gazprom rurociągu jamalskiego. Zainteresowanie tworzeniem nowych przedsiębiorstw może wzrosnąć dzięki specjalnym strefom ekonomicznym - twierdzi Jacek Żukowski z PAIZ. Dotychczas zagraniczne koncerny zainwestowały w nich około miliarda dolarów. Największym przedsięwzięciem jest fabryka Opla w gliwickiej SSE. Do tej pory inwestycja pochłonęła 360 mln dolarów, a plany zakładają wydanie kolejnych 260 mln. Zatrudnienie w nowym zakładzie znalazło prawie 2 tys. osób, w tym kilkuset górników z likwidowanych kopalń. Oprócz Opla fabrykę w Gliwicach buduje hiszpański producent armatury sanitarnej Roca Radiadores. Koszt inwestycji wyniesie 22,3 mln dolarów. Po otwarciu zakładu w październiku jego załoga będzie liczyć 120 osób. Jak twierdzi Juan Armenter, dyrektor generalny Roca Polska, Hiszpanie zamierzali przejąć firmę we Wrocławiu, ale gdy okazało się, że nie można jej powiększyć i szybko zmodernizować, wycofali się. W mieleckiej SSE dwa zakłady - Melnox i Krono-Wood - wybudował niemiecki koncern Kronospan. Zaangażował w te przedsięwzięcia ponad 150 mln dolarów. Przedsiębiorstwa wytwarzają i przetwarzają płyty wiórowe. - O wyborze strefy w Mielcu zdecydowała bliskość wschodniej granicy. Rozwój firmy chcemy bowiem oprzeć na eksporcie do krajów WNP - mówi Jerzy Wakuła, dyrektor techniczny w Krono-Wood. W obu zakładach pracuje 520 osób. Drugie tyle zatrudniają kooperujące z nimi miejscowe spółki. Nowe fabryki wybudowały dwa koncerny tytoniowe. Reemtsma zlikwidował starą wytwórnię w centrum Poznania i przeniósł produkcję za miasto - do Jankowic. Budowa kosztowała 150 mln marek. Philip Morris stawia nowy zakład koło Leżajska. Podobnie postąpił Alcatel. Wprawdzie kupił poznańską Teletrę, ale obok starego zakładu wybudował nowoczesny i do niego przeniósł całą produkcję. W sumie 450 mln dolarów na budowę rozlewni w Radzyminie, Niepołomicach, Środzie Śląskiej i Łodzi przeznaczyła Coca-Cola. Jej główny rywal PepsiCo zainwestował w Polsce 283 mln dolarów, a zobowiązania koncernu sięgają 380 mln dolarów. Jednym z ciekawszych przedsięwzięć jest wybudowana od podstaw Elektrociepłownia Nowa Sarzyna. Jej właściciel - amerykańska firma Enron International - wydał na nią 132 mln dolarów. 50 mln dolarów zainwestowały w Gnieźnie: holenderski Philips i japońska Matsushita, posiadające po 50 proc. udziałów w tamtejszej fabryce baterii. - Odwiedziliśmy poznańską Centrę i innych producentów w regionie, jednak firmy te dysponowały różniącą się od naszej technologią. Poza tym wielkość zakładów nam nie odpowiadała. Nawet nie zaczynaliśmy rozmów o ewentualnych przejęciach. Doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie postawić fabrykę od podstaw, instalując w niej sprowadzone z Japonii linie produkcyjne - mówi Toshiaki Kimura, prezes Philips Matsushita Battery Poland. Zakład zatrudnia ponad 630 osób. Zdaniem Kimury, łączenie firm ma sens tylko wtedy, gdy partnerzy dysponują technologią na podobnym poziomie rozwoju. Jeżeli dysproporcje są zbyt duże, należy postawić nowy zakład. Najbardziej spektakularnym sukcesem gospodarczym wydaje się budowa fabryki czekolady niemieckiej firmy Stollwerck w Jankowicach koło Poznania. Konkurenci uważali, że inwestycja przez długie lata nie przyniesie zysków, bo karty na rynku czekolady były już rozdane - największe krajowe spółki zostały sprzedane światowym koncernom: Nestlé (Goplana) i PepsiCo (Wedel). Zresztą - jak twierdzi Tomasz Otomański, prezes Stollwerck Polska - Niemcy przymierzali się do kupna Goplany. Cena pakietu akcji, organizacja firmy i stan jej urządzeń zniechęciły ich jednak do inwestycji. Import czekolady do Polski ze względu na wysokie cła (45 proc.) okazał się nieopłacalny, a w dodatku polscy klienci zaczęli się odwracać od towarów importowanych. To przesądziło o budowie fabryki, którą wzniesiono w ciągu trzynastu miesięcy kosztem 30 mln dolarów. Po roku Stollwerck opanował 30 proc. rynku. - Podbój ułatwili nam konkurenci. Mimo przejęcia znanych marek, nie potrafili, a może nie chcieli, pokierować firmami. Często podejmowali niszczące je decyzje - mówi Otomański. Jaka będzie przyszłość inwestycji greenfield w Polsce? - W krótkim okresie niewiele się zmieni. Nadal będą one "napędzane" głównie ekspansją sieci handlowych - uważa Jacek Żukowski. Ponadto musimy pamiętać, że do sprzedania zostało jeszcze ponad 3 tys. firm państwowych. Na nich skupi się zainteresowanie inwestorów. W ciągu kilku lat zostaną najprawdopodobniej zmienione warunki inwestowania w specjalnych strefach ekonomicznych. Trudno przypuszczać, aby Unia Europejska tolerowała rażące naruszanie zasad równości gospodarczej, jakim jest udzielanie ulg podatkowych z powodu angażowania się w określonym regionie. Już istniejące zakłady raczej będą działać na warunkach obowiązujących w momencie ich powstania, ale przy nowych projektach nie będzie podobnych przywilejów. Powstawanie nowych firm utrudniają ograniczenia w nabywaniu ziemi. O ile przepisy są w miarę przyjazne, o tyle często nie uregulowana jest sprawa własności gruntu. Wiele do życzenia pozostawia też sprawność urzędników, co wydłuża załatwianie formalności. Na szczęście nie wszędzie, czego dowodzi przykład gminy Tarnowo Podgórne. Najpierw opracowano tam plan zagospodarowania przestrzennego, by później wspólnie z inwestorami uzgadniać optymalną lokalizację przedsięwzięcia. Dzisiaj wartość inwestycji - w przeliczeniu na mieszkańca - jest w Tarnowie Podgórnym znacznie wyższa niż w Warszawie. W dodatku niemal wszystkie inwestycje powstały od podstaw. Pamiętajmy, że od momentu otwarcia hiszpańskiej gospodarki w połowie lat 80. napłynęło tam ponad 180 mld dolarów. Nam brakuje jeszcze 150 mld dolarów. Abyśmy osiągnęli średni poziom Unii Europejskiej w ciągu dziesięciu lat, konieczne są zatem inwestycje w wysokości 15 mld dolarów rocznie.
Więcej możesz przeczytać w 20/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.