lleyton Hewitt – jeszcze nie tak dawno to nazwisko elektryzowało każdego tenisowego kibica. zwycięzcę us open i wimbledonu zobaczymy teraz w warszawie. Dla niego i reszty australijskiego zespołu mecze z Polską to szansa na powrót do dawnej chwały.
Australijscy tenisiści w historii Davis Cup zajmują miejsce szczególne. 28-krotni zdobywcy głównego trofeum od lat nie mogą jednak znaleźć się w światowej czołówce. Dość wspomnieć, że nawet oficjalna strona imprezy nazywa wysiłki Australijczyków desperackimi. Już od sześciu lat nie mogą choćby zbliżyć się do swoich niegdysiejszych sukcesów.
Zmienna Passa
Australijczycy występy w tegorocznej edycji Davis Cup zaczęli od gładkiego pokonania Tajwanu 5:0, potem jednak zmierzyli się z Uzbekistanem i dość niespodziewanie przed deblami remisowali 1:1. Wprawdzie urodzony w Stuttgarcie Bernard Tomic wygrał swój mecz, ale jego kolega z zespołu Marinko Matošević przegrał z Denisem Istominem. Australijczyków uratował debel Ebden/Hewitt i po raz drugi Tomic, który pokonał Istomina w czterech setach. Dzięki temu o odzyskanie należnej im pozycji zagrają teraz w Polsce. Ale nie będzie łatwo, bo australijscy tenisiści nie mają ostatnio dobrej passy. Bernard Tomic, najwyżej sklasyfikowany australijski zawodnik, jest dopiero na 52. miejscu w rankingu ATP. Nie on jednak będzie najsłynniejszym Aussie, który zawita do Warszawy. To bez wątpienia ten, który nie może już pomóc rakietą na korcie – Patrick Rafter, były lider światowego rankingu, triumfator US Open i finalista Wimbledonu, a obecnie kapitan związkowy. To on zdecydował, że w przeciwieństwie do meczu z Uzbekistanem w składzie będzie jedna zmiana. Zamiast Matthew Ebdena pojawi się w nim Chris Guccione. Sklasyfikowany na 431. miejscu wśród singlistów i na 91. pozycji wśród zawodników w grze podwójnej, szykowany jest raczej jako partner w deblu dla przeżywającego trzecią młodość Lleytona Hewitta. Ten dziś 32-letni zawodnik w 2001 r. wygrał US Open, a rok później zwyciężył w Wimbledonie i został liderem rankingu ATP. Chociaż od jego sukcesów minęło już sporo czasu, to w tym roku Hewitt pokazał, że wciąż potrafi grać z zawodnikami notowanymi wyżej od siebie (zajmuje 66. miejsce w rankingu ATP). Czy jednak Rafter zdecyduje się wystawić go w singlu, czy podobnie jak w meczu z Uzbekistanem jedynie w deblu – na razie nie wiadomo.
Pirat Drogowy na korcie
Jedno jest pewne – Rafter zrobi wszystko, by wreszcie dołączyć do elity. – Musimy być bardzo dobrze przygotowani. Wiem, że cały zespół chce awansu. To dla nas bardzo ważne, bo w zeszłym roku byliśmy o włos, ale się nie udało [Australia przegrała 2:3 z Niemcami – red.]. Mam nadzieję, że teraz będzie nasz czas – mówił niedawno australijskim dziennikarzom. Zawodnicy z antypodów przygotowują się do meczu z Polską w Monachium. Na minizgrupowaniu w połowie zeszłego tygodnia byli wszyscy oprócz Hewitta, który walczył w US Open (przegrał dopiero w czwartej rundzie z Michaiłem Jużnym, ale po zaciętej pięciosetowej walce) i później dołączył do kolegów. – To będzie dla nas ciężki mecz. Oczywiście Bernie gra dobrze i jest gotowy, mam więc nadzieję, że uda nam się wygrać trzy pojedynki – stwierdził Rafter. Podobnie jak trener kibice również pokładają nadzieje w Bernardzie Tomicu, doskonałym tenisiście, ale też zawodniku kilkakrotnie dyskwalifikowanym za niesportowe zachowanie na korcie. Do tego miewającym konflikty z prawem także poza kortem (stracił prawo jazdy za rażące przekroczenie dozwolonej prędkości). Co ciekawe, w ekipie Australii w Pucharze Davisa rozegrał od 2010 r. siedem spotkań. Przegrał tylko dwa razy – ze Szwajcarem Rogerem Federerem i w zeszłym roku z Niemcem Florianem Mayerem. Uzupełniający skład Marinko Matošević po porażce w Uzbekistanie nie stracił zaufania Raftera. Trudno, żeby było inaczej, skoro Matošević mimo 56. miejsca w rankingu ATP jest obecnie drugim tenisistą Australii. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.