Na kłopoty Platformy najlepszym lekarstwem jest Antoni Macierewicz – to jedno z nielicznych zdań, z którym zgadzają się zarówno politycy PO, jak i – po cichu – działacze PiS. Kiedy tylko pojawia się w mediach, lansując kolejne tezy dotyczące rzekomego zamachu w Smoleńsku, politycy partii Tuska mogą zacierać ręce. Dlaczego? Bo Macierewicz i jego zespół ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej jak nikt inny utrudnia partii Kaczyńskiego odzyskanie centrowego elektoratu. – Z nim jest ten problem, że jak się rozpędzi, to nic go już nie zatrzyma. Fenomen Macierewicza polega na tym, że w bezpośrednim kontakcie to jest piekielnie inteligentny człowiek, do tego kulturalny, ujmujący. A na zewnątrz – arcyoszołom – rozkłada ręce jeden z polityków PiS. Po tym jak Naczelna Prokuratura Wojskowa ujawniła zeznania ekspertów jego komisji, Macierewicz znowu się znalazł w błysku reflektorów. Z zeznań jasno wynika, że eksperci Macierewicza nie mają kwalifikacji do badań katastrof lotniczych (poza np. składaniem modeli samolotów w dzieciństwie). – Cała ta kampania skierowana przeciw ekspertom służy wyeliminowaniu ze świadomości tego, że rząd wiedział już 30 listopada 2010 r., że do tragedii doszło na skutek decyzji podjętej w Moskwie – oświadczył na to w ostatni czwartek Macierewicz. I powtórzył, że przyczyną katastrofy była eksplozja. I tak katastrofa smoleńska znowu stała się tematem numer jeden. Choć zgodnie z zakładaną jesienną strategią PiS zespół miał być zdecydowanie mniej widoczny, Macierewicz schowany, a najważniejsza miała być tematyka gospodarcza. Tej strategii wystarczyło na niespełna trzy tygodnie września.
Smoleńsk ponad wszystko
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.