Po doskonałych występach Łukasza Kubota i Jerzego Janowicza w Londynie awans do Grupy Światowej Pucharu Davisa wydawał się bliski jak nigdy przedtem. Ich świetny, bratobójczy mecz ćwierćfinałowy na trawiastych kortach zakończony historycznym awansem Jerzyka do półfinału i jego skokiem na doskonałe 14. miejsce w rankingu ATP budził zachwyt największych speców od tenisa. Wtedy się wydawało, że pokonanie Australijczyków i nasze wejście do światowej elity jest naprawdę możliwe. Jednak po blamażu polskich tenisistów na US Open i po rewelacyjnym występie Lleytona Hewitta, czyli podpory australijskiego teamu narodowego, meczu na warszawskim Torwarze oczekiwaliśmy już z większą niepewnością. Nadzieje na sukces jeszcze bardziej osłabły, gdy okazało się, że Jerzy Janowicz w Warszawie nie wystąpi. Kontuzja kręgosłupa, której się nabawił na nowojorskich kortach, jest na tyle poważna, że uniemożliwi mu występ w drużynie biało-czerwonych. Patrick Rafter – kapitan reprezentacji Australii przed meczem mówił, że jego zadaniem jest zdobycie trofeum. Przyznawał, że „Z Janowiczem Polska była minimalnym faworytem. Bez Janowicza minimalnym faworytem jest Australia”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.