Z dwoma dyplomami magistra – bankowości i historii – Arkadiusz Pruszak stanął w 2002 r. przed koniecznością wyboru drogi życiowej. Kraj, tak jak dziś, ledwie co zaczął się wygrzebywać z kryzysu. Bezrobocie przekraczało 20 proc. Do Unii dopiero się gramoliliśmy. O wyjeździe na Zachód nie było co marzyć, zresztą człowieka bez prawego przedramienia nikt nie zatrudniłby w Londynie nawet na zmywaku. Pomógł kolega. – A może byś zaczął handlować węglem? – zapytał.
Orzech czy kostka
Biznes wydawał się prosty. Kolega miał kontakty, wokół wszyscy palili węglem, trzeba spróbować – pomyślał Pruszak. Pierwszy skład z opałem otworzyli w Więcborku, kilkadziesiąt kilometrów na północny zachód od Bydgoszczy. Bo było miejsce, bo niedaleko od domu, bo gdzieś trzeba było zacząć. – Prowadziłem go osobiście, byłem pełen zapału, głowę miałem wypełnioną ideami z niedawno ukończonych studiów ekonomicznych – wspomina. Szybko się jednak okazało, że węgla trzeba się nauczyć jak każdego innego produktu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.